piątek, 28 października 2016

Rozdział 1 - "I can make the bad guys good for a weekend."


Runda 1. Australia.

Biegła bez opamiętania. Nie czując bólu nadwyrężonych mięśni, kołaczącego się niczym przerażony ptak w klatce serca i uczucia wbijania igieł w głowę. Stawiała krok za krokiem, ciężko oddychając i nie patrząc gdzie lądują jej stopy. Jej umysł sam prowadził ją po nitce toru, kiedy jej myśli były gdzieś daleko, skupiały się na czymś innym niż pozorny bieg, by ulżyć skutkom zbyt dużej ilości szampana. Zawsze cierpiała po nim na okropny ból głowy, być może dlatego nie pałała do niego wielką sympatią. Wczoraj jednak nie poprzestała na jednym, grzecznościowym kieliszku na początek imprezy. Jej mocna, skandynawska głowa pozwoliła wlać w siebie wiele więcej niż jeden i zachować względną trzeźwość umysłu, lecz nie oparła się nieprzyjemnemu działaniu bąbelków.
- Ava, czyś ty zwariowała?! - krzyknął Hulkenberg, zatrzymując ją gwałtownie. Dopiero wtedy wróciła do siebie. Prawie nie mogła złapać tchu, który był potrzebny, by uspokoić rozszalałe serce. Kiedy to jej się udało, jej mięśnie uderzyły z całą mocą, tak, że pożałowała każdego kolejnego kroku, który postawiła tego dnia. Prawie upadła na chropowaty asfalt, ale Nico podtrzymał ją w odpowiednim momencie.
- Już. - mruknęła, stając pewnie na galaretowatych nogach. Nie takie rzeczy w życiu przetrwała, żeby narzekać dłużej niż kilka minut. Nie miała w zwyczaju pokazywać jakichkolwiek słabości przy ludziach.
- Co to było? - Niemiec podał jej upuszczony bidon z wodą. Zgarnęła go i wlała w siebie całą zawartość, która w nim pozostała. Zimna ciecz łagodnie ugasiła ogień w jej zaschniętym gardle, dając ulgę choć na moment.
- Zamyśliłam się. - wzruszyła ramionami, nawet nie patrząc na towarzysza. Ten uniósł tylko brew do góry, kompletnie jej nie wierząc. Nie miał jednak zamiaru drążyć tego tematu, gdyż był to najwyższy czas by ruszać do hotelu na szybki prysznic.
- Powiedz mi lepiej, czemu przywiozłeś mnie na to słońce z antypodów? - zapytała, zmęczonym głosem. Nie rozumiała postępowania kierowcy. W swojej pracy nie spotkała się z kimś takim jak on. Z rozpieszczonymi gwiazdami sportu i owszem, ale nie z tymi rozpieszczającymi.
- Bo płacę krocie za to, żebyś była na moja wyłączność. - odpowiedział jakby było to coś najbardziej oczywistego na świecie, otwierając jej drzwi od hotelu.
- Teraz czuje się jak kobieta do wynajęcia. - rzuciła całkiem poważnie, świdrując Hulka wzrokiem.
- Zawsze lubiłem zimne Dunki. - poruszył brwiami.
- Tak, zdecydowanie tak się czuje. - udała obrażoną, ale kiedy sprzedał jej kuksańca w bok, roześmiała się razem z nim.


Tego dnia nie miała ochoty być na torze, ale pomimo przyjaźni jaka o dziwo połączyła ją z Hulkenbergiem, był on przede wszystkim jej klientem. Jeżeli płacił owe krocie, by skupiła się tylko na nim, to musiała to robić. I jeżeli wymagało to pojechania na każdy, cholerny wyścig i robienie w większości...za ozdobę w boksach, to tak też będzie. Ponieważ dzień zapowiadał się o wiele cieplej, niż poranek, w czasie którego biegali, wybrała biały komplet. Ołówkową, gładką spódnicę i top na szerokich rękawach. Umalowała usta na czerwono, spięła włosy w wysoki kucyk, nałożyła niewysokie czarne sandałki i pakując do torby czarne okulary przeciwsłoneczne, wyszła z pokoju hotelowego. Na tor dotarła bez przeszkód, był w parku po drugiej stronie ulicy. Z przepustką też nie było najmniejszego problemu, więc stojący przy bramkach ochroniarz uśmiechnął się do niej tylko na powitanie. Wędrowała przez paddock, pewna siebie, niedostępna, służbowa. Tego nauczyło ją życie, nie kilka lat praktyki zawodowej. Hulka dostrzegła gdzieś pomiędzy garażami, ubranego w zespołową koszulkę Force Indii, jej czapkę i kompletnie nie pasujące do tego wszystkiego spodnie, które ten modniś uważał zapewne za hit sezonu. Stał z kimś w czerwonym pakiecie, odwróconym tyłem. Pomachał do niej, na znak by podeszła. Ściągnęła okulary z nosa i ruszyła w jego kierunku.
- Seb, poznaj moją nową agentkę, Avę Larsson. - dumny z siebie, przedstawił ją...Jemu. Rozbawionemu sytuacją blondynowi, który bez wahania wyciągnął do niej dłoń i miękkim głosem oznajmił:
- Sebastian Vettel, miło mi. - zamarła na ułamek sekundy, który on zdawał się w jej umyśle zauważyć. Nonsens, nawet kierowcy F1 nie mają takiej spostrzegawczości. Pozbierała się z prędkością światła i uścisnęła jego dłoń, delikatnie unosząc kąciki ust.
- Ava to bardzo nietypowe imię. - rozpoczął, kiedy Nico na chwilę odszedł, by porozmawiać ze swoim inżynierem. Był pewny siebie i swobodny. Jego natura pozwalała mu bez problemu nawiązywać znajomości, rozpoczynać rozmowy i flirtować z kobietami bez opamiętania.
- Nie każdemu podobają się duńskie pomysły. - wzruszyła obojętnie ramionami. Pod naporem jego wzroku ścisnęła jedynie mocniej rączki swojej dużej torby. Nie lubiła tego u mężczyzn. Zazwyczaj po prostu ją to irytowało i spławiała natręta jednym spojrzeniem lub słowem, ale Sebastiana postanowiła tymczasowo oszczędzić. Można rzec, że rzucił na nią na balu, swego rodzaju urok.
- Źle mnie zrozumiałaś. Lubię nietypowe imiona. - podszedł krok bliżej i szepnął jej to tuż koło ucha. Chwile potem popełniła jeden z największych błędów swojego życia, a warto zaznaczyć, że miała ich na koncie już całkiem sporo. Spojrzała wprost w te cholernie błękitne, głębokie oczy i poczuła, że mogłaby się w nich utopić i nawet nie próbować się ratować. Było to coś, czego nie czuła od bardzo długiego czasu i czego nie spodziewała się więcej poczuć.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy Avo. - powiedział bardzo powoli i uśmiechając się pod nosem, odszedł luźnym krokiem. Zwróciła wzrok na Hulkenberga. Ten pokręcił jedynie głową. Czuł w kościach, że to nie skończy się dobrze.


Ava nie była tylko ładną, zgrabną blondynką. Pomimo swojej nienawiści do zimnej Skandynawii, miała tamtejszy charakter. Choć za wszelką cenę w Berlinie chciała się go wyzbyć, duński chłód pozostał w niej głęboko. Była niedostępna. Nie tylko taką grała, po prostu nie pozwalała zbliżyć się do siebie komukolwiek. Jej poprzedni klienci, byli zadowoleni z jej rzetelnej pracy, ale zawsze czuli się przy niej trochę nieswojo. Nico był prawdopodobnie pierwszym z nich, z którym utrzymywała towarzyskie kontakty. Być może chodziło tu bardziej o Niemca, o którym mówiono w paddocku, że nie da się go nie lubić, niż o nieufną blondynkę. W każdym razie lubiła z nim pracować. Czuła się żywa. Nie chodziła codziennie do ubogo wyposażonego biura, które tak naprawdę było przeszkloną klatką. Miała podróżować, biegać po torach, spotykać się z ludźmi z branży tutaj, bo to na torach F1 prowadzili swoje życia, biznesy i romanse. Miała oderwać się od nieprzewidywalności i nudnego, szarego życia. Miała zapomnieć o popełnionych błędach i zadanych jej ciosach w serce i plecy. O chłopaku, którego obdarzyła szczerą miłością jako jedynego w swoim trzydziestoletnim życiu, a zabranym przez jej najbliższą przyjaciółkę. O ich kłamstwach w żywe oczy, widoku ich w jego łóżku. O rodzicach, z którymi tak naprawdę nigdy się nie dogadywała. O tej całej, kurewsko zimnej Danii, której tak nienawidziła. Czas by stłuc bańkę, w której schowała się by więcej nie cierpieć. Czas się opalać, oglądać szybkie samochody, beztrosko się śmiać, może nawet zaufać komuś, przełamać się. Zostać nieustępliwą agentką, która nie popuści nawet centa w umowie swojego klienta, ale pójdzie w życiu na kilka drobnych kompromisów. Której będą bać się mężczyźni w garniturach, konstruujący umowy, ale nie ci, którzy mogą obdarzyć ją miłością. Czas przestać popełniać stare błędy. Być może te nowe, zaprowadzą ją we wspaniałe miejsca. Tak naprawdę, w jednym wspaniałym miejscu już była. Zawsze chciała odwiedzić Australię, poznać misia koalę, który misiem przecież wcale nie był i popatrzeć na skaczące kangury. Nico, dzięki swoim akcjom PRowym jej na to pozwolił, a siedzący na jej rękach uroczy koala, rozczulił jej zimne serce. W piątek, pozwoliła sobie wstać później, spokojnie przygotować się do wyjścia, a w czasie trwania treningu rozsiadła się wygodnie w kawiarni i oglądała swojego podopiecznego w telewizji, popijając przy tym gorzką, czarną kawę. Uwielbiała zapach i smak tej ciemnej cieczy, a słodzenie jej i zalewanie mlekiem uważała za barbarzyństwo. Delektując się smakiem ulubionego napoju, nie zauważyła nawet jak trening się zakończył. Samochody zjawiły się w garażach, a ludzie pracujący przy nich podzieli się na dwie grupy - takich, którzy mogą pójść zjeść lunch i takich, którzy tego przywileju szybko nie zaznają. Ona sama nie była głodna, ale obiecała Hulkenbergowi, że choćby się waliło i paliło, zje z nim posiłek w przerwie pomiędzy treningami. Upiła więc ostatni łyk z białej filiżanki i opuściła kawiarnie. Budynek znajdował się na samym początku garażów, musiała więc minąć kilka, by dostać się do Force Indii, gdzie zapewne czekał na nią blondyn. Już nawet widziała jak zniecierpliwiony tupie nóżką. Zaśmiała się do siebie na tą myśl.
- Cóż to za dobry humor? Chyba nie spowodowany wynikiem Hulka w treningu? - zaśmiał się Vettel, pojawiając się tuż obok niej. Wytrącił ją z zamyślenia. Nie spodziewała się go, choć przecież powinna - na paddocku podczas piątkowych treningów nie kręci się zbyt dużo ludzi spoza kręgu F1.
- Hulkenberg i jego poziom jazdy nie warunkują mojego humoru. - odpowiedziała, poprawiając luźnego warkocza, który spoczywał na jej ramieniu.
- Auć. - skwitował blondyn, będąc pod coraz większym wrażeniem kobiety. Wydawała się jednocześnie ucieszona każdym jego widokiem i niedostępna, w sposób wręcz prześmiewczy, dla niego. Nie zrażała go jednak ani trochę. Sebastian nie należał do ludzi, którzy szybko się poddawali.
- Nie powtarzaj mu tego. - zastrzegła.
- Wiesz, jestem dość interesowny. Zależy co możesz zaoferować w zamian. - zastąpił jej drogę, widząc na horyzoncie wyczekującego na nią kolegę z toru. Stanęła przed nim, tak jak tego chciał. Nie wyminęła go, po prostu lustrowała wzrokiem.
- Naprawdę Vettel, tak podrywasz kobiety? Czuje się zawiedziona. - obdarzyła go szerokim uśmiechem i dopiero wtedy odeszła, nie odwracając się mimo pokusy. Kołysząc delikatnie, ale seksownie biodrami, dotarła do Nico. Ten spojrzał na nią przenikliwie, jakby miał z niej wyczytać treść rozmowy z mistrzem świata. Rozbawiło ją to. Naprawdę śmiała się tutaj częściej niż zazwyczaj.
- Spokojnie, to że z tobą się zaprzyjaźniłam, nie oznacza, że zrobię to samo z każdym innym blond kierowcą F1 z Niemiec. - skwitowała, klepiąc go po klatce piersiowej i nadal uśmiechnięta ruszyła wprost do stołówki FI.

~*~
Ponieważ sezon 2016 zbliża się wielkimi krokami do końca, a zimowa przerwa jest dla kibica F1 pełnym napięcia lub nudy oczekiwaniem na uroki nowego sezonu, ja przynoszę go Wam już dziś.
Witamy więc w sezonie 2017. Sezonie całkowicie dostosowanym do potrzeb tego opowiadania. Gdzie każdy wyścig toczy się dla bohaterów w mojej skromnej głowie. Sezonie tak samo skomplikowanym jak życie naszych bohaterów. Pełnym wzlotów i upadków dla każdego z nich. Gdzie Vettel nie lubi Ferrari, nawet jeżeli w nim wygrywa. Gdzie Mercedesy giną na marginesie, przestając nas zanudzać (albo przynajmniej mnie). I w końcu, gdzie Hulkenberg nie rozstał się z Force Indią i wcale nie złamał mojego serca przenosząc się do Renault.

wtorek, 11 października 2016

Prolog


" When we first met I never felt something so strong"

Nigdy nie zapomni chwili, w której pierwszy raz go zobaczyła. Dookoła tłoczyło się mnóstwo ludzi, którzy starali się odnaleźć w tym rozgardiaszu kogoś sobie przyjaznego. Wszyscy elegancko ubrani, z kieliszkami szampana w dłoniach, rozmawiali ożywieni. Gestykulowali i śmiali się głośno. Niektórzy tańczyli na parkiecie. Z głośników rozbrzmiewał śpiew Rihanny, która zgodziła się zaśpiewać kilka wolnych utworów. Orkiestra na żywo przygrywała jej najlepiej jak umiała, a nie była to byle jaka orkiestra. Na takich przyjęciach gra tylko najlepsza w całej Australii. Przepych widać było wszędzie, od drogich żyrandoli pod rozstawionymi specjalnie na tą okazję namiotami, przez smokingi i suknie prosto z domów mody, aż do najlepszych szefów kuchni na całym kontynencie, którzy mieli podawać kolację. Kierowca za kierowcą. Z żonami, niedawno poznanymi modelkami czy sami przechodzili od szefa teamu do drugiego, witając się i rzucając drobne żarty. W całym tym morzu eleganckich mężczyzn, nagle zobaczyła kogoś, kto odebrał jej oddech. W takim samym szytym na miarę smokingu i czarnej muszce pod idealnie dopasowanym kołnierzykiem. Z takim samym wymuszonym uśmiechem uprzejmości. Miał jednak coś, czego nie sposób było pominąć. Coś, co wyróżniało go, czego nie miał żaden z tu obecnych. Niebieskie oczy, które mogą zabrać oddech każdej kobiecie. Nie można było oderwać od nich wzroku. Porwał ją bez najmniejszego wysiłku. Jednym spojrzeniem z oddali i cwaniackim uśmiechem. Tyle wystarczyło, by zapragnęła widzieć ten błękit każdego dnia, kompletnie nieracjonalnie. Stała samotnie, patrząc jak ignorując swojego rozmówcę, dalej się do niej uśmiecha.
- Tutaj jesteś. - szepnął zadowolony Nico, podając jej kieliszek z niezwykle drogim szampanem, którego wspaniałości nie była w stanie dostrzec. Ot, zwykły szampan. Kiedy odwróciła się by znów spojrzeć na blondyna, zniknął. Rozejrzała się dyskretnie, wcale nie słysząc swojego towarzysza. Nie było po nim śladu. Miała wrażenie, że go sobie wymyśliła. Przywidział jej się, rozmarzonej, wsłuchanej w pełen pasji głos Rihanny, samotnej. Gdy pogodziła się już z tym faktem, odeszli na parkiet, by nacieszyć się tańcem.
- Pięknie wyglądasz. - szepnął jej do ucha Niemiec. Uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi. Wtedy znów go zobaczyła. Tańczył z roześmianą, smukłą szatynką, jakby znali kroki na pamięć. Obserwowała każdy jego ruch, doskonale przemyślany i swobodny. Kiedy na koniec utworu ich spojrzenia się spotkały, skinął delikatnie głową i odszedł. Po prostu odszedł.

~*~

Witajcie. Mam nadzieję, że pokochacie chłodną Avę, uwodzącego Sebastiana i cudownego Nico. Wydaję mi się, że są tego naprawdę warci ;)

niedziela, 2 października 2016

Bohaterowie


Ava Larssen
30 lat. Dunka.

 "I thought, I'm not that kind of girl. I was wrong."



Sebastian Vettel
30 lat. Niemiec.

 "What do I gotta do to get in your motherfucking heart?"




Nico Hulkenberg
30 lat. Niemiec.

 "I'll be there to save the day
Superman got nothing on me"