środa, 22 marca 2017

Epilog - Forgiveness



Przebaczenie jest ciężkie dla każdego, lecz dla Avy Larssen do pewnego czasu nie istniało. Miała tą okropną cechę, którą odziedziczyła po swoim ojcu, że nigdy nie zapomniała nikomu swoich krzywd. Odcinała się wtedy od tej osoby, a często i od całego otoczenia, by zacząć na nowo. Dlatego opuściła Danię i znienawidziła ją całym sercem. Zostawiła za sobą niemal wszystko, a w Berlinie zaczęła od zera. Nigdy nie była też dobra w zawieraniu bliższych relacji. Nie lubiła mówić o przeszłości, ani o sobie. Była zamknięta i choć zaczęło jej to w końcu doskwierać, ciężko było zmienić się po trzydziestu latach życia. W Sebastianie upatrywała szansy na szczęśliwe, spokojne życie, na dom i dzieci. Każdy z nas chce przecież być po prostu szczęśliwym, a Ava pragnęła tego całym swoim skrytym sercem. Okazało się jednak, że Vettel był tylko kolejną lekcją w jej życiu. Lekcją, w której nauczyła się wreszcie przebaczać. Pięć lat temu była pewna, że nigdy mu nie wybaczy, że krzywda, którą jej wyrządził była zbyt wielka. Jednak z czasem zdała sobie sprawę, że winnych w tej historii nie było. Każdy chciał podążać za miłością i czy była to miłość Avy i Hanny do Sebastiana, czy Seba do swoich córeczek, nie było ważne. Zrozumiała, że nie może przeżyć reszty swojego życia, czując tylko i wyłącznie głęboko skrywany żal do mężczyzny, którego obdarzyła tak szczerą miłością. Powinna wręcz być dumną, że doświadczyła czegoś tak pięknego i wybaczyć zabranie tego. Życie w gniewie nie było wyjściem, tak jak i doskonale znana jej ucieczka. Choć przetrenowała ją na wiele sposobów, nie było tu już miejsca na stare sztuczki. Ten nieprzewidywalny świat w ciągu krótkiego czasu zmienił ją i pomimo całego bólu i żalu, jaki ją początkowo przepełniał, Hulk uświadomił jej, że tylko wybaczając podniesie się z kolan. I wiecie co? Po miesiącach nieprzespanych nocy, wylanych łez, ścisku w żołądku i napadów płaczu, któregoś dnia obudziła się jakby w nowym świecie. Wszystko to zniknęło. Zaleczyła swoje rany i uśmiechnęła się pierwszy raz od wielu miesięcy. Wreszcie pozwoliła Vettelowi odejść.



I choć przebywanie w jednym pomieszczeniu z Vettelem długo było jej zmorą, nie pozostawiła Hulkenberga w Ferrari samego. Zajmowała się jego karierą z taką samą radością, jak na początku. Stał się dla niej kotwicą, był pierwszym człowiekiem na jej drodze, który powstrzymał ją od ucieczki. Opiekowali się sobą nawzajem, a nawet zaryzykowałaby stwierdzeniem, że bez niego nie poradziłaby sobie ze złamanym sercem. Dlatego została przy jego boku i patrzyła jak wygrywa wyścigi, staje na podium w klasyfikacji końcowej i jak, wreszcie, zdobywa swoje pierwsze mistrzostwo świata. Zajęło mu to wiele czasu, ale tego dnia wyglądał już nie tylko na człowieka szczęśliwego, ale też prawdziwie spełnionego. Jakby miał w tamtym momencie wszystko to, czego w swoim życiu pragnął. Stojąc obok swojego zespołowego kolegi oraz holenderskiego rywala z Red Bulla, miał tamtego wieczoru w Abu Dhabi łzy w oczach. A i sama Ava nie ukrywała ich przed światem, jak to jeszcze do niedawna miała w zwyczaju. Po ponad pięciu latach współpracy też czuła się spełnionym człowiekiem.
- Nico, powiedz nam, co czuje nowy mistrz świata? - Eddie Jordan podsunął mikrofon pod nos oszołomionego jeszcze Hulkenberga. Niemiec uśmiechnął się czule i spojrzał w dół, na zupełnie nieoczekiwanie poznaną miłość swojego życia. Od pewnego czasu przestawał odczuwać oddech swojego poprzednika na plecach, a dzisiejszego wieczoru, kiedy utkwił w niej swoje spojrzenie, ten oddech zniknął na dobre. W jej oczach dostrzegł bowiem coś najpiękniejszego na świecie - zapewnienie oddania jej serca, w jego ręce.
- Chciałbym podziękować pewnej wyjątkowej osobie. - powiedział, nie spuszczając wzroku z blondynki. - Która była dla mnie niesamowitą podporą, która wierzyła we mnie każdego dnia, broniła przed błędami, pilnowała bym był nie tylko dobrym kierowcą ale i człowiekiem. Dzięki której pięć lat temu uwierzyłem, że pewnego dnia będę mógł nazywać się mistrzem świata. Avo, bez ciebie nie byłoby mnie tutaj. - zaczął klaskać, z zaraz za nim wszyscy stojący pod podium. Larssen zarumieniła się, ukazując wszystkim kolejną cechę swojego charakteru, jaką dzięki Hulkenbergowi nauczyła nie tłumić w sobie. To, jak przy nim rozkwitła zadziwiało nawet ją samą. Okazało się, że by być szczęśliwą i otwartą na świat, wcale nie trzeba wielkiego wysiłku. Jej wystarczyła odpowiednia osoba przy boku. - A więc Eddie, jako mistrz świata czuje się cudownie, ale najlepszym uczuciem jest dla mnie bycie mężem tej cudownej kobiety i fakt, że już za sześć miesięcy urodzi mi syna!
- Oby był mistrzem świata wcześniej niż ty! - wtrącił się żartobliwie Verstappen, chcąc odciągnąć uwagę od starszego kolegi, który przy drugim boku Hulka, zacisnął właśnie pięści z niewiadomych mu powodów. Wam nie trzeba jednak tłumaczyć, że w tamtym momencie Sebastian Vettel nadal cierpiał, a nawet poczuł się jeszcze bardziej nieszczęśliwym człowiekiem, niż przez te ostatnie lata. Zawsze chciał, by życie Dunki ułożyło się jak najlepiej dla niej, ale fakt, że jego w nim nie było, nadal był drzazgą w jego sercu.
- Oby! - odparł Nico.
- A więc w oczekiwaniu na kolejnego mistrza świata o nazwisku Hulkenberg, cieszmy się z panowania obecnego! Panie i panowie, Nico Hulkenberg! - zakończył dziennikarz brytyjskiej telewizji. I choć Sebastian nie potrafił zebrać się w sobie i ruszyć z miejsca, wpatrując się ze łzami w oczach w Avę, ona nawet na niego nie spojrzała. Od teraz liczył się dla niej jedynie Nico. Okazało się bowiem, że wyklinanie losu nie miało nigdy najmniejszego sensu. To właśnie Hulk był jej od zawsze przeznaczony. I uwierzcie, że żadne z nich nie spojrzało nigdy na kogoś innego. Ava i Hulk dopełniali się idealnie i, powiem w tajemnicy, wychowali czwórkę wspaniałych dzieci, spośród których jeden chłopczyk naprawdę wszedł do Formuły 1. Starszy z chłopców i dwie dziewczynki zaś, nie związały się z tym sportem w żadnym wypadku, ale z zapałem kibicowali bratu. Vettel natomiast zawsze bał się już zaangażowania, pamiętając doskonale jak wielką krzywdę zrobił i sobie i Avie. Ożenił się więc z Hanną, choć nigdy nie poczuł do niej niczego, nawet w niewielkim stopniu takiego, jak do Larssen. Jego dziewczynki zaś wyrosły na niezwykle mądre kobiety, jedna z nich prowadziła zespół Red Bulla po odejściu Christiana Hornera, a druga była głównym inżynierem tegoż zespołu. On sam zaś spełniał się po zakończonej karierze, w charakterze dyrektora sportowego F1.

~*~
Nie wiem, czy tego właśnie się spodziewałyście i czy Ava z Hulkiem to dla was dobrana para, ale tak to właśnie widziałam na samym początku. I choć miałam momenty zwątpienia, w których stawiałam całym sercem autora, na szczęśliwe zakończenie Avy i Seby, to zdecydowałam się właśnie na to, co przeczytałyście. 
Mam nadzieję, że czytanie tego opowiadania cieszyło was tak, jak mnie pisanie go. 
A jeżeli macie jeszcze ochotę pomęczyć się z Vettelką, zapraszam na put-me-closer.blogspot.com, gdzie zaraz pojawi się prolog.

piątek, 10 marca 2017

Rozdział 15 - "The price was too high"


Kiedy była mała, zawsze zastanawiała się, czemu niektóre bajki są tak smutne. Potem podrosła i zaczęła zauważać, że filmy nie mają szczęśliwego zakończenia. Chłopiec, który chciał aby świat był dobry, umiera w obronie kolegi a mężczyzna po spotkaniu swojej miłości nadal chce umrzeć. Teraz, spędzając wieczór na werandzie, wierzyła, że smutna część jej bajki już się zakończyła. Książę przyjechał do niej na białym rumaku i postanowił na zawsze pozostać w zamku przy plaży. Jednak kiedy usłyszała dzwonek telefonu Niemca, jej serce zabiło nierówno, jakby obawiając się złych wieści. Odłożyła na bok książkę i weszła do środka, gdzie Seb już zaczął rozmawiać ze swoim prawnikiem. Kobieca intuicja nie dawała jej spokoju przez ponad dwugodzinną rozmowę, jaką Vettel prowadził w sypialni na górze. Kiedy zszedł na dół, siedziała nad wystudzoną dawno herbatą i stukała niespokojnie paznokciami o blat stołu. Obiecała sobie, że zacznie wreszcie czuć się pewnie i bezpiecznie, że uwierzy w trwałość tej sytuacji, ale nie potrafiła. I być może nie bez powodu.
- Ava... - zaczął, chowając telefon do kieszeni spodni. Pokręciła głową, jakby miało to cokolwiek zmienić.
- Nie, nie, nie. - wydukała, po czym zasłoniła usta ręką. Nie chciała słyszeć tego wszystkiego. Wystarczył wyraz jego twarzy, by wiedziała co chce powiedzieć. Torba przy jego nogach mówiła, że bajka zmierza ku końcowi, a szczęśliwego zakończenia nie należy wypatrywać. Podszedł do niej i mocno przytulił, chcąc ostatni raz poczuć zapach jej perfum i ciepło jej ciała. To co właśnie robił, było chyba najcięższym doświadczeniem w jego życiu. Czuł się bezsilny, nie panował nad sytuacją, chociaż sądził, że doskonale nią kieruje.
- Byłaś jak haust świeżego powietrza. Jak iskra, która rozpala pasję. Jesteś wszystkim tym, co zaspokaja pragnienie, za czym chce się podążać w nieznane. Pokochałem twój uśmiech i znienawidziłem twoje łzy. Nauczyłem się ciebie na pamięć. I zawsze będę pamiętał smak twoich ust i miękkość twojej skóry. Jesteś miłością mojego życia Avo. Przepraszam, że cię tak pokochałem. - szeptał, tuląc ją drżącymi ramionami. Czuł jak jej paznokcie wbijają się w jego plecy, jak ściska jego koszulkę, by nie wybuchnąć płaczem. Czuł jak trzęsie się w jego ramionach, zdając sobie sprawę, że jest w nich ostatni raz. Wiedział, że spojrzenie w jej oczy, złamie mu serce, ale był też pewien, że im dłużej to będzie trwało, tym trudniej będzie mu stąd wyjść. Prawdopodobnie jeszcze kilka minut i nie był by w stanie przejść przez próg tego domku. Dlatego delikatnie odsunął od siebie blondynkę, choć była to ostatnia rzecz jakiej chciał.
- Nie przepraszaj, po prostu zostań. - błagała, a Ava Larssen nigdy nikogo o nic nie błagała. W tym momencie czuła jednak, że pozostało jej tylko to. Patrzyła w jego oczy, szukając zawahania. Tak bardzo chciała je znaleźć, uczepić się go i rozdmuchać je tak, aby pozostał. Nie znalazła go. Znalazła ból i zabijaną miłość, ale nie znalazła zawahania. Poczuła jakby ktoś miażdżył jej klatkę piersiową.
- Żegnaj, Avo. - szepnął i ucałował ją w policzek po raz ostatni. Hanna wygrała, stawiając go w najgorszym świetle jako ojca. A władza rodzicielska w rękach Prater, oznaczała dla niego tylko brak kontaktu z córkami. Dlatego musiał przystać na jej okrutną propozycję udawania szczęśliwej rodziny. Przystał i musiał wrócić do Szwajcarii. Opuszczając ja i idąc do auta, płakał. Sebastian Vettel płakał po raz pierwszy od siedmiu lat.


Po zamknięciu za nim drzwi osunęła się po nich na podłogę zupełnie bezwiednie, jakby nie potrafiła utrzymać się dłużej na nogach. Nadal nie mogła złapać oddechu, jakby jej płuca pełne były wody. Jej oczy zaszły łzami tak, że nic nie widziała, ale żadna z nich nie spłynęła po policzku, jakby bała się być tą pierwszą. Nie potrafiła do siebie dojść, przetworzyć słów Sebastiana. Czyli była tylko pionkiem w grze? Jego zabawką? Nie, była po prostu tą drugą. Tą, której nie wybiera się, kiedy staje się pod murem. Kiedyś potrafiła walczyć jak lwica, teraz czuła się bezsilna wobec argumentów Prater. I szczerze nienawidziła tego uczucia.  Siedząc na zimnych panelach, jedynym czego pragnęła, było cofnięcie czasu. Ominięcie wzrokiem Vettela na balu, nie pójście z nim na randkę i pojechanie drugą, pustą windą. Ale czasu cofnąć nie można i to wspólnie spędzone pół roku na zawsze pozostanie w jej sercu, jak drzazga, która nie pozwala się goić ranom. Nigdy nie spotka na swojej drodze kogoś takiego, jak Sebastian Vettel. Przypominając sobie dotyk jego dłoni, czując wszechobecny zapach jego korzennych perfum, miała wrażenie jakby jej świat niebezpiecznie się kurczył.
- Boże, błagam cię... - mruczała, opierając czoło o podkurczone kolana. Nigdy nie była tak zraniona, jak w tamtym momencie, ani kiedy przyłapała swojego chłopaka ze swoją przyjaciółką, ani kiedy zobaczyła Hannę u boku Sebastiana w Budapeszcie, nigdy. Dał jej nadzieję, dał jej poczucie spokoju i pewności, że czeka ich teraz jedynie to, co dobre i zabrał to tak nagle, tak niespodziewanie, że miała wrażenie, że wyrwał jej kawałek duszy. Nie mógł zrobić nic gorszego, niż dać jej siebie i brutalnie zabrać. Zostawić w tej potwornej nocnej ciszy samą. Obiecać, że już nigdy nie będzie sama i pokazać, jak wielkim kłamstwem to było. Obiecać wszystko to, czego przecież nie mógł jej dać. Sięgnęła po fotografię, która stała na pobliskiej komodzie. Na której stali uśmiechnięci gdzieś w Rzymie, zanim to wszystko stało się tak skomplikowane. Na której mieli być wiecznie zakochani. Odłożyła ją na bok i zaczęła bawić się swoim pierścionkiem. Pierścionkiem, który miał symbolizować ich nowy start. Szafir odbijał światło lampki, błyszcząc jak najjaśniejsza gwiazda.
- Symbol miłości, co? - mruknęła sama do siebie i rzuciła pierścionek z całej siły przed siebie. Odbił się od podłogi i przeleciał niemal przez całe pomieszczenie. Po chwili podniosła się i podbiegła do miejsca w którym leżał. Podniosła go i usiadła na kanapie. Dopiero ściskając go ponownie w ręku, rozpłakała się. Tylko zdjęcie z komody zapamięta ich miłość. I tylko ten pierścionek po niej pozostanie.


Otworzył drzwi, zaciekawiony, kim jest niespodziewany gość. Była nim Ava. W stanie, którego wcześniej nie widział. Nie umiał powiedzieć jakie targały nią emocje. Wyglądała jakby w jej głowie szalał huragan, a na zewnątrz za wszelką cenę chciała wyglądać jakby nic się nie stało. Jednak zaczerwienione oczy zdradzały wszystko.
- Mam pytać? - rzucił na przywitanie i gestem ręki zaprosił ją do środka. Wiedział, że nie o wszystkim Larssen chce rozmawiać, czasami chce pomilczeć przy kimś, przy kim czuje się bezpieczna. Bo miał szczerą nadzieję, że właśnie tak przy nim było. Nie ważne jak było z Sebastianem, on nigdy jej nie skrzywdzi.
- Nie pytaj. - odparła i walcząc z kręcącymi się w kącikach jej oczu łzami, weszła do środka. Rozsiadła się na kanapie, rzucając uprzednio torbę na podłogę przy niej. Niemiec podał jej szklankę z podwójną whisky i lodem. Zdążył się już przyzwyczaić do upodobań kobiety. Można nawet powiedzieć, że spodobało mu się to. Sam nauczył się przy niej doceniać smak dobrego trunku.
- Nie wiem czy to dobra okazja, ale postanowiłem otworzyć tą osiemnastoletnią. - powiedział, siadając tuż obok niej z takim samym napojem. Tak jak to miał w zwyczaju, czekał, aż sama zechce mu powiedzieć co się stało. Jeżeli nie zechce, wtedy zajmie ją jakimiś przyjacielskimi bzdurami, które poprawią jej humor i wyśle do domu uśmiechniętą. Robił tak zawsze, ale nie wiedział jeszcze, że tym razem to nie pomoże...
- Szczerze mówiąc chujowa, ale dobrą whisky się nie gardzi. - ironicznie uniosła kącik ust i podniosła szklankę do góry. Stuknął w nią szybko i patrzył jak bursztynowy płyn znika w jej gardle. Dopiero kiedy przełknęła pół szklanki alkoholu, wybuchnęła szlochem tak przenikającym, że przez pierwsze sekundy Nico nie był w stanie się ruszyć, jakby sparaliżowany tym pełnym żalu dźwiękiem.
- Kochałam go. - załkała. - A on mnie zostawił. Zostawił. - przy ostatnim wyrazie niemal zawyła z rozpaczy. W tamtym momencie uświadomiła sobie, że to koniec. A Nico Hulkenberg po raz pierwszy był świadkiem tego, jak człowiek rozpada się na kawałki.



W całym tym morzu eleganckich mężczyzn, nagle zobaczyła kogoś, kto odebrał jej oddech. W takim samym szytym na miarę smokingu i czarnej muszce pod idealnie dopasowanym kołnierzykiem. Z takim samym wymuszonym uśmiechem uprzejmości. Miał jednak coś, czego nie sposób było pominąć.Niebieskie oczy, które mogą zabrać oddech każdej kobiecie. Nie można było oderwać od nich wzroku. Porwał ją bez najmniejszego wysiłku.

- Cóż to za dobry humor? Chyba nie spowodowany wynikiem Hulka w treningu?
- Hulkenberg i jego poziom jazdy nie warunkują mojego humoru.
- Auć.
- Nie powtarzaj mu tego. - zastrzegła.
- Wiesz, jestem dość interesowny. Zależy co możesz zaoferować w zamian.
- Naprawdę Vettel, tak podrywasz kobiety? Czuje się zawiedziona.

- Chodź ze mną na kolację.
- Słucham?
- Zapraszam cię na kolację. Musisz się zgodzić zanim po mnie przyjdą.
- Kompletnie zwariowałeś.
- Nie pójdę odebrać nagrody, póki nie powiesz tak. - wzruszył obojętnie ramionami, ale z oddali słychać już było jak ktoś go nerwowo nawołuje. Poddana presji czasu i urokowi Niemca, skinęła głową.

- Myślisz, że zaimponujesz mi mówiąc do kelnera po włosku?
- Nie, jestem pewien, że zaimponowałem ci o wiele wcześniej.
- Różami przysłanymi do mojego pokoju? Bądźmy szczerzy, nie jest to najbardziej kreatywna rzecz, jaką zrobiłeś w życiu.
- Nie, Avo. Ty zgodziłaś się na tę kolację już na balu. - Kobieta zamilkła, delikatnie się rumieniąc, a on wykorzystując okazję, podsunął jej drobne białe pudełeczko, obwiązane czarną aksamitną kokardą. Widząc jej pytające spojrzenie, poprosił  by je otworzyła.
- Co to jest? - zapytała zaskoczona, widząc drobny złoty łańcuszek z numerkiem 5. - Znaczy wiem co to jest, ale...
- Pięć to mój numer startowy. Może i mi zechcesz przynosić szczęście tak, jak Hulkowi?
- Najpierw musisz na to zasłużyć, Seb.

Nacisnęła guzik windy i spokojnie czekała na oznajmiający jej przybycie dzwonek. Kiedy wreszcie się rozległ, uniosła przymknięte powieki i utkwiła wzrok w oczekującym na jej wejście mężczyźnie. Vettel stał oparty o ścianę windy jedną ręką, trzymając drugą w kieszeni dżinsów. Nie powitał jej, nie uśmiechnął się na jej widok, nie obdarzył jej dłuższym spojrzeniem. Jechali w ciszy, patrząc na przeskakujące na okienku liczby. Chcąc zakończyć to milczące spotkanie jak najszybciej, ruszyła do drzwi, gdy tylko zaczęły otwierać się na 20 piętrze. Wtedy jednak Sebastian złapał ją zdecydowanie nad nadgarstkiem i przyciągnął do siebie tak, że wpadła na niego z impetem. Bez cienia wahania ujął jej twarz w dłonie i zaczął całować.

- No niestety, z naszej dwójki, to ty tu jesteś ideałem. - subtelnie splótł ich dłonie na stole.
- Tylko się w tym ideale nie zakochuj. - zastrzegła, przygryzając pomalowaną fioletową szminką wargę.
- A jeżeli nie da się już tego zatrzymać? - pochylił się nad stołem i szepnął konspiracyjnie.
- Wtedy oboje jesteśmy zgubieni. - skwitowała i stuknęła swoim kieliszkiem w jego.

- Ava, to ja. Wiem, że nie odbierasz moich telefonów, ale mam nadzieję, że odsłuchasz chociaż tą wiadomość. Przyjedź do domu w Menton. Naszego domu.

Biegiem ruszyła po ścieżce i schodkach, a potem wpadła w jego ramiona i rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtulając się w niego i wdychając zapach jego perfum, wypłakiwała wszystkie te nieszczęśliwe rozdziały swojego życia, które właśnie w tym momencie zamknęła.
- Kocham cię, Avo Larssen. I zawsze będę.

- Chce dzielić z tobą wszystko. Gotować obiady, budzić się przy tobie rano, zasypiać wieczorami. Przywozić ci trofea i wracać do ciebie po porażce. Wiem, że zawsze będziesz po mojej stronie i wiem, że ja też chce być zawsze po twojej. Chce kupić ci nawet tego brązowego labradora, na którego nigdy nie miałaś wystarczająco dużo czasu! Chce stworzyć z tobą rodzinę. Chce wszystkiego co się z tobą wiąże. Dlatego, Avo Larssen, wyjdziesz za mnie? - zapytał drżącym głosem.

- Byłaś jak haust świeżego powietrza. Jak iskra, która rozpala pasję. Jesteś wszystkim tym, co zaspokaja pragnienie, za czym chce się podążać w nieznane. Pokochałem twój uśmiech i znienawidziłem twoje łzy. Nauczyłem się ciebie na pamięć. I zawsze będę pamiętał smak twoich ust i miękkość twojej skóry. Jesteś miłością mojego życia Avo. Przepraszam, że cię tak pokochałem.

You're the one that I love
And I'm saying goodbye.

~*~
Nie wiem czemu im to zrobiłam. Nazwijcie mnie potworem i wróćcie za tydzień, by przekonać się jak wygląda życie Avy, Seby i Nico pięć lat później.

niedziela, 5 marca 2017

Rozdział 14 - "Wait for me to come home"



Ed Sheeran - Photograph

Szwajcaria.
Wielki, nieprawdopodobnie drogi i brzydki wazon, który zakupiła kiedyś Hanna, gruchnął z trzaskiem o ziemię, rozbijając się na setki kawałków, mniejszych i większych. Wyżłobił dziurę w ciemnych panelach salonu i rozprysł się po całym pomieszczeniu. Patrzył na te brązowe, pogubione kawałeczki, ciężko dysząc. Impuls, który zrodził się w jego głowie, wmówił mu, że poczuje się lepiej. Wcale się tak nie stało. Oparł ręce na sofie, czując, że zaraz zabraknie mu sił by stać. Było mu niedobrze. Czuł w ustach jej smak, w nozdrzach wirował mu zapach jej perfum. Ava pachniała cytrusami, cydrem, hiacyntem i różowym pieprzem, to mieszanka, która doprowadzała go zawsze do szału. Czuł pod palcami jej delikatną skórę, zawsze miękką, choć chłodną. Zamknął oczy, by poczuć się lepiej, odzyskać równowagę, ale wtedy widział tylko jej cenny uśmiech i falujące na wietrze włosy. Wiedział, że zaraz zwymiotuje, żołądek podchodził mu powoli do gardła. Na jego czole wystąpiły kropelki potu. Był wściekły, wpadał w furię. Nie mógł o niej zapomnieć, wryła mu się w pamięć każdym gestem i dotykiem, przyzwyczaiła do siebie każdy zmysł, który pragnął jej, krzycząc głośniej od drugiego. Jego ciało domagało się bycia przy niej. Jego umysł pragnął ją widzieć. Cena jaką płacił za wejście w życie Avy Larssen, była wysoka. O wiele wyższa niż mógł się spodziewać.
- Boże, Seb, nic ci nie jest?! - przerażona blondynka dopadła do niego i zaczęła oglądać jego ręce, szukając skaleczeń. Patrzyła na jego bladą, wpadającą w szarość twarz z przerażeniem. Nie była to jednak ta delikatna blondynka, którą pragnął teraz ujrzeć. To nie była jej wina, to on wciągnął ich wszystkich w to bagno, zachowując się jak gówniarz. Była niewinna, a jednak obrywała tak kurewsko mocno.
- Zostaw mnie! - krzyknął, wyrywając się kobiecie z którą dzielił życie, a raczej udawał, próbował. Istocie, którą zawodził, której kiedyś nie dał by skrzywdzić. W jej oczach pojawiły się łzy zaskoczenia. Ryknął na nią, zupełnie nie jak on. Widząc to zrobił najprostszą rzecz, a najbardziej tchórzliwą zarazem. Wycofał się z pomieszczenia, uciekł, zwiał, by nie patrzeć na to co za jego sprawą dzieje się w tym szczęśliwym kiedyś domu.



Tego wieczoru Sebastian Vettel wrócił do domu tylko w jednym celu - spakowania najpotrzebniejszych rzeczy. Kiedy zamknął za sobą wejściowe drzwi, Hanna natychmiast pojawiła się przed nim, jakby wyczekiwała tego dźwięku w napięciu cały ten czas. Liczył na to, że jeszcze nie śpi. Nie miał zamiaru po raz kolejny tchórzliwie uciekać, kiedy nikt nie widzi.
- Gdzie byłeś? - zapytała pociągając nosem. Była zapłakana, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Spodziewał się łez, krzyków i błagań. Wszak łamał ich idealne, według niej, życie.
- Byłem na długim spacerze. Ważniejsze jest to, gdzie zamierzam się udać. - mówił spokojnie, nie denerwował się. Zrozumiał, że tylko tak będzie w porządku względem wszystkich. Nie będzie oszukiwał córek, da Hannie możliwość znalezienia kogoś, kto będzie ją prawdziwie kochał, a Avie postara się zapewnić szczęście. Spokój zapewniał mu też ochronę przed manipulacją Prater. Nie zatrzyma go płaczem, tak jak zrobiła to całe lata temu. Nie tym razem.
- Seb, co ty...? - była zaskoczona, kiedy ruszył w kierunku ich sypialni. Złapał za torbę podróżną i zaczął wrzucać do niej ubrania i drobiazgi z łazienki. Tak naprawdę nie potrzebował golarki, szczoteczki, czy kilku koszulek. Robił to, by zająć się czymś podczas tej rozmowy, by nie siedzieć i nie patrzeć na zrozpaczoną Hannę. Cztery lata temu tego nie zrobił i dlatego tu teraz jest. Uległ jej wtedy, ale nie zrobi tego teraz. Nie powtórzy historii, która doprowadziła ich wszystkich do tego krytycznego punktu.
- Należymy do dwóch różnych światów Hanna, wiesz o tym. Już dawno przestaliśmy tworzyć tu szczęśliwy dom i będzie tylko coraz gorzej.
- To przez nią, prawda? Agentka Hulkenberga zabiera mi męża.- w jej oczach nie było cienia wątpliwości.
- Nie jestem twoim mężem. Ava tylko pokazała mi, co dzieje się pomiędzy mną i tobą. Bardzo mi przykro, że musieliśmy zajść tak daleko, by zobaczyć, że nie potrafimy razem żyć.
- Ale ja cię kocham, Seb!
- Nie sprawisz tym, że i ja cię pokocham. Dom jest twój, po rzeczy kogoś przyślę, a o reszcie porozmawiamy jak ochłoniesz. - powiedział i złożył pocałunek na czubku jej głowy. Był on jednak tak obdarty z emocji i uczuć, że jedynie utwierdził go w tym, że podjął dobrą decyzję. Zanim wyszedł udał się też do dziewczynek. Ucałował Emily i podniósł z podłogi jej ulubioną przytulankę, którą przywiózł jej z Singapuru, a Matlidę okrył szczelniej kołderką. Obiecał śpiącym córeczkom, że niedługo się zobaczą.
- Dobranoc Hanno. - powiedział do siedzącej na kanapie kobiety.
- Będziesz tego żałował. - odpowiedziała mu. Pomimo tej groźby przestąpił próg domu i czując świeże powietrze, poczuł się zarazem wolny. Wyjął z kieszeni spodni komórkę i natychmiast wybrał numer Dunki. Ponieważ nie odebrała, zostawił jej wiadomość, by przyjechała do domu w Menton. Ich domu.



Ava nie odebrała telefonu od Vettela umyślnie. Tak jak nie odbierała wszystkich telefonów od tej nieszczęsnej kolacji na Węgrzech. Pod wpływem beznadziejnej sytuacji pozwoliła sobie nawet upić się z Hulkenbergiem czystą, mocną wódką, która choć na chwilę zabrała jej wspomnienia, jakie gnębiły ją ostatnio nocami. Kiedy następnego ranka obudziła się w pokoju gościnnym Niemca, było już dawno po dwunastej. Alkohol jeszcze nie całkiem wyparował z jej organizmu i to prawdopodobnie dlatego postanowiła odsłuchać wszystkie wiadomości, jakie zostawił jej Sebastian. A kiedy kilkukrotnie odsłuchała ostatnią z nich, wyszła z pokoju cała we łzach.
- Matko jedyna, Ava co się stało?! - Nico rzucił robienie koktajlu i podbiegł do niej przerażony.
- Zostawił ją. Zostawił ją. - powiedziała i przytuliła się do niego po raz pierwszy. Kierowca Force Indii objął ją mocno i uniósł ponad ziemię. Kiedy Ava była szczęśliwa i on czuł się szczęśliwy.
- Zadzwonię po taksówkę. - ucałował ją w policzek. Larssen nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała poprzez głośnik swojego telefonu. Miała wrażenie, że śni jej się to i lada chwila się obudzi. Jadąc do Menton trzęsła się ze zdenerwowania. Uznała, że nie uwierzy w to wszystko, dopóki nie zobaczy blondyna na ganku domu. Tak bardzo pragnęła tego widoku, że rozczarowanie chyba by ją zabiło.  Kiedy czarne Audi zaparkowało pod domem należącym do Vettela, jej serce stanęło ze strachu, a żołądek podszedł jej do gardła. A co jeżeli Hanna jednak go zatrzymała? Co jeżeli go tu wcale nie będzie
- Wszystko w porządku? - zapytał taksówkarz. I w tym momencie na ganku pojawił się on. Z kubkiem kawy w dłoni, potarganymi włosami i uśmiechem, za który oddałaby wszystkie skarby ziemi.
- Nigdy nie było lepiej. - odpowiedziała i wyszła z samochodu. Biegiem ruszyła po ścieżce i schodkach, a potem wpadła w jego ramiona i rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtulając się w niego i wdychając zapach jego perfum, wypłakiwała wszystkie te nieszczęśliwe rozdziały swojego życia, które właśnie w tym momencie zamknęła.
- Kocham cię, Avo Larssen. I zawsze będę.- szepnął jej do ucha.



Spokój i cisza jakim odznaczało się otoczenie domku było bardzo odmienne od zgiełku pobliskiego Monako. Siedząc na huśtawce wiszącej na werandzie, Ava słyszała tylko delikatny szum morza. Kiedy żyła sama cisza była dla niej nieznośna. W Berlinie potrzebowała zawsze zgiełku aut za oknem, muzyki lub włączonego telewizora. Cisza po prostu przypominała jej o tym, jak bardzo jest samotna. Teraz jej nie przeszkadzała. Nauczyła się nawet ją doceniać, bo Nicholas Sparks miał rację, "cisza zbliża ludzi".
- Tutaj jesteś. - Seb wyszedł zza powiewających białych firanek z kieliszkami szampana. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Miałeś rację. To było na balu. - szepnęła, patrząc w niebieską toń jego oczu. Blondyn pokręcił głową, na znak, że nie do końca ją rozumie. - Na naszej pierwszej wspólnej kolacji powiedziałeś, że zgodziłam się na nią już na balu otwarcia sezonu. Miałeś rację, zgodziłam się na to wszystko, w momencie w którym nasze spojrzenia się spotkały.
- W takim razie za spotkanie naszego wzroku. - uniósł kieliszek z alkoholem, a Ava bez wahania stuknęła w niego swoim. Wreszcie przestała być tą drugą, wreszcie mogła zapomnieć o tym potwornym widoku, kiedy wychodził z walizkami by wrócić do Hanny. Teraz byli tylko oni. Wtuliła się w niego z uśmiechem. Całe życie czekała na to by huśtać się tu tego wieczora z Vettelem.



Ava cały ten tydzień czuła się, jakby spędzali właśnie coś w rodzaju podróży poślubnej. Codziennie rano budziło ją śniadanie do łóżka, które Seb przygotowywał, potem razem pływali, zwiedzali pobliskie miasteczka, a wieczór kończyli na werandzie. Jednak nie był to koniec planów Vettela na tą wakacyjną przerwę. Niedzielną kolację spędzali na plaży, gdzie Seb rozpalił ognisko, rozłożył koc i przyniósł różne smakołyki.
- Mogłabym spędzić w tym domku całe życie. - Ava położyła się na plecach i wpatrywała w gwiazdy. Niebo było tego wieczora idealnie czyste, przykryte milionami migoczących gwiazdek. Miała wrażenie, że nawet chmury nie chcą im teraz przeszkadzać.
- Chcesz żebym go zatrzymał?
- Oczywiście, że tak! Czemu myślałeś inaczej? - Dunka przewróciła się na bok, by móc delikatnie muskać tors ukochanego dłonią.
- Sądziłem, że będzie ci się kojarzył tylko z czasem, kiedy od ciebie odchodziłem. - wzruszył ramionami.
- Teraz mam z nim same dobre wspomnienia. - zapewniła, uśmiechnięta szeroko. 
- W takim razie dołóżmy jeszcze jedno. - Vettel poderwał się z koca i ruszył do wiklinowego koszyka, stojącego parę kroków od nich. Przez chwilę szukał w nim czegoś zawzięcie, a kiedy to znalazł podszedł do niej i podał ręce, by pomóc jej usiąść. Sam padł na kolana i wyjął zza pleców małe, czerwone pudełeczko. W oczach Avy pojawiły się łzy.
- Chce dzielić z tobą wszystko. Gotować obiady, budzić się przy tobie rano, zasypiać wieczorami. Przywozić ci trofea i wracać do ciebie po porażce. Wiem, że zawsze będziesz po mojej stronie i wiem, że ja też chce być zawsze po twojej. Chce kupić ci nawet tego brązowego labradora, na którego nigdy nie miałaś wystarczająco dużo czasu! Chce stworzyć z tobą rodzinę. Chce wszystkiego co się z tobą wiąże. Dlatego, Avo Larssen, wyjdziesz za mnie? - zapytał drżącym głosem, otwierając pudełeczko, gdzie spoczywał piękny złoty pierścionek z niebieskim szafirem. Seb zamówił go ukradkiem u jednego z jubilerów. Uważał, że do Larssen o wiele bardziej pasuje tak niezwykły kamień jak szafir, niż duży brylant. Był symbolem ich niezwykłej miłości.
- Tak. - bez wahania odpowiedziała i zaczęła się śmiać, kiedy pierścionek wylądował na jej palcu. - Ale teraz musisz kupić mi tego labradora!
- Kupie ci tyle labradorów, ile tylko zechcesz! - zapewnił, zamykając ją w swoich ramionach. Czuł, że trzymał w nich cały swój świat.



piątek, 17 lutego 2017

Rozdział 13 - When you call me "baby" I know I'm not the only one.


Sam Smith - I'm not the only one

Runda 10. GP Węgier.
Kierowcy F1 co jakiś czas lubią się spotkać na dobrym posiłku. Może nie wszyscy się lubią, niektórzy wręcz się nie tolerują, ale zawsze wychodzi tak, że wszystkim pasuje. Siada się przy osobach, które się lubi, ale nie wygląda to na podzielone na grupki zbiorowisko. Wszyscy się śmieją i są wyluzowani. Często na takie kolacje chodzą też partnerki kierowców, jednak panowie wcześniej to ustalają. Kolacja przed GP Węgier była właśnie taką, na którą część panów zabrała swoje drugie połówki. Była żona Valtteriego, dziewczyna Alonso, żona Felipe czy Romaina. Również Kimi zabrał swoją uroczą Minttu. Hulk za to tradycyjnie jako swoją parę przyprowadzał Avę. Skutecznie chroniła go bowiem przed głupotami Pereza, a i prezentowała się po prostu przepięknie. Tym razem wybrała krótką czerwoną sukienkę z odsłoniętymi plecami. Spieła włosy i dodała krwistoczerwoną szminkę. Jak zwykle przyciągnęła wzrok wszystkich, kiedy weszli na salę restauracyjną, wynajętą tylko dla Formuły.
- Ooo są i nasze papużki nierozłączki! - ucieszył się Perez, niemal odbiegając od Raikkonena, którego nagle wzięło na zacieśnianie więzów koleżeństwa.
- Oj Sergio, a kiedy ty przyprowadzisz kogoś? - zaśmiała się Ava, która zdążyła już polubić Meksykanina. Był beztroski jak dziecko, ale przy tym niezwykle sympatyczny. To chyba taka przypadłość kierowców Force Indii.
- Po co? Przecież mam najprzystojniejszą parę ze wszystkich! - zażartował, biorąc Hulkenberga pod rękę i wędrując z nim do baru. Larssen parsknęła śmiechem i pomachała za swoim przyjacielem. Zaczęła szukać wzrokiem Sebastiana. Kiedy go znalazła, żołądek ścisnął się jej tak bardzo, że przez moment zrobiło jej się czarno przed oczami. Obok Sebastiana, przyczepiona do jego ramienia stała niewysoka blondynka. Nie widziała nigdy zdjęć Hanny Prater, ale nie miała w tamtym momencie wątpliwości, że to ona. Kiedy podstępny Kimi pomachał do niej, by dołączyła do ich kółka wzajemnej adoracji, wróciła do swojego zimnego "ja", zupełnie jakby przełączyła gdzieś w głowie magiczny guzik. Nie pozwoli się tak traktować jakiemuś fińskiemu palantowi. Z lodowatym jak arktyczne lodowce uśmiechem, ruszyła ku nim. Kiedy jej wzrok spotkał się z przerażonym wzrokiem Vettela, była znów tą samą dziewczyną z początku sezonu. Znów była daleko i znów nie była jego.
- Seb, Kimi. - odparła chłodno, z dystansem, jakby nie żywiła do żadnego z nich jakichkolwiek emocji, a już na pewno nie miłości i nienawiści, odpowiednio.
- Hanno, nie znasz jeszcze Avy. - Kimi z niemal triumfalnym uśmiechem przedstawił je sobie. Wyciągnęła ku niej rękę, grając w gierkę Raikkonena lepiej, niż on sam. W momencie kiedy nieświadoma Niemka ją uścisnęła, jak oparzony podbiegł do nich Hulkenberg, który właśnie całą tę sytuację zauważył. Nie wiedział który wpadł na tak genialny pomysł, ale w myślach wymyślał im najgorsze tortury.
- Witam panie i panów! - powiedział głośno, obejmując swoją przyjaciółkę w talii, w geście obrony. Spiorunował wzrokiem najpierw Raikkonena, a następnie Vettela. - Muszę niestety porwać moją przepiękną towarzyszkę. Kochanie, mamy miejsce obok Sergio i Daniela. - zgrabnie wybrnął z sytuacji, w którą Larssen z chęcią by brnęła. Wiedział jednak, że jeżeli jej na to pozwoli, ta kolacja zakończy się jakimiś trupami.
  

- Naprawdę ładna ta nowa dziewczyna Hulkenberga. - rzuciła, by rozpocząć rozmowę Hanna. Zdejmowała właśnie diamentowe kolczyki, które niemiłosiernie obciążały jej płatki uszu, ale były piekielnie drogie i piękne. Pasowały więc na kolację, na którą każda z partnerek stroiła się, pudrowała nosek i obwieszała świecącą biżuteria.
- Jaka dziewczyna? - zadziwiony  Vettel zmarszczył czoło, odrzucając eleganckie buty przed siebie.
- No...Ava? Chyba tak miała na imię.
- Przestań, to jego agentka, a nie dziewczyna. - machnął ręką, jakby go to wcale nie interesowało, ale powoli zaczynał dostawać furii. Jak to Ava i Hulk? Co ta głupia blondyna sobie wymyśliła?
- No co ty, na pierwszy rzut oka widać, że jest pomiędzy nimi wyjątkowa więź. - zaśmiała się perliście, kręcąc delikatnie głową. Siedząc przy toaletce i zmywając zbyt mocny makijaż, nie zauważyła, jak na czole jej ukochanego wyskakuje pojedyncza żyłka, a jego pięści zaciskają się na miękkim hotelowym materacu. Jak przez mgłę słyszał dalsze zachwyty swojej niczego nieświadomej narzeczonej nad Larsson. Jaka ona zgrabna, jaka ładna, a jaka inna niż te wszystkie "wypindrowane" modelki. Gdybyś głupia tylko wiedziała! - myślał zdenerwowany. Miał ochotę wykrzyczeć jej wszystko w twarz, byle by zamilkła.
- Zostawmy temat Hulkenberga. - warknął, gwałtownie zdejmując krawat i omal się nie dusząc przy okazji.
- Od kiedy tak go nie lubisz? Myślałam, że po Kimim to twój najlepszy kolega na torze. A tymczasem ostatnio się pobiliście, teraz nie chcesz o nim rozmawiać. - odwróciła się do niego zdziwiona, trzymając w rękach mały kremik.
- Na torze nie ma czegoś takiego jak kolega. - odparł, mordując w myślach Nico, za same słowa Prater. Nie interesowało go czy to co mówiła, to tylko jej wybujała wyobraźnia, którą zawsze się odznaczała czy też może zauważyła swoim kobiecym okiem coś, co on przegapił.
- Seb, o co poszło? - przysiadła się do niego, chcąc rozwikłać problem, jaki najwidoczniej powstał pomiędzy Niemcami. Jak zwykle jej intencje były dobre, ale też jak to ostatnio bywało, oberwała za nie.
- Hanna, czy możesz się raz odpieprzyć? - warknął, odrzucając jej dłoń ze swojego uda. Nie myślał już jasno. W jego głowie był tylko jeden cel i nie bacząc na łzy na policzkach blondynki ruszył do drzwi. Bezmyślnie wyszedł na korytarz i popędził wprost pod numer 342.


Pomimo późnej pory nie spała. Nawet nie myślała o położeniu się do łóżka. Siedziała na wiklinowym fotelu na tarasie, popijając różowe wino ze zdecydowanie zbyt wielkiego kieliszka. Wpatrywała się w nocną panoramę miasta i nie myślała o niczym konkretnym. Nie była po prostu w stanie uporządkować swoich myśli, które przeskakiwały w jej głowie piekielnie szybko. Przed jej oczami przewijały się sceny z dzisiejszej kolacji, ze wszystkich wspólnie spędzonych z Sebastianem chwil i całego jej życia. Cierpki alkohol przyjemnie tępił jej nadto wyostrzone dziś zmysły. Rześkie nocne powietrze dawało jej oddech, którego nie mogła złapać po przekroczeniu progu swojego pokoju. Coś w niej pękało, ale po cichu, głęboko, bez krzyku i płaczu. Nie czuła żalu, smutku czy samotności. Po prostu egzystowała na tym balkonie, znieczulając się dla pewności dobrym, włoskim winem. Myślała nawet o zaniesieniu butelki do łazienki, napełnieniu wielkiej wanny gorącą wodą i figlarnymi olejkami jakie znajdowały się na łazienkowych półkach, zapaleniu kilku świeczek i zanurzeniu się po samą brodę. Tak, to był dobry pomysł. To jej plan na resztę tej nocy, której z pewnością nie prześpi. A kiedy woda stanie się nieznośnie zimna, zamówi drugą butelkę wina, jakiś pyszny makaron z całodobowej hotelowej kuchni i po prostu tu wróci. Może z krewetkami? Albo coś z suszonymi pomidorami i świeżą bazylią...Jej przemyślenia w połowie drogi z balkonu do łazienki z butelką i kieliszkiem w dłoniach przerwało pukanie do drzwi. Nie, nie, nie jest jej absolutnie potrzebny Hulkenberg. Naprawdę docenia jego instynkt opiekuńczy, ale dziś chce być sama. Z westchnięciem odstawiła trunek na stolik i ruszyła by przywitać Nico. Kiedy jednak otworzyła drzwi, po ułamku sekundy odruchowo chciała je zatrzasnąć. Jej gość był od niej niestety zdecydowanie silniejszy i udało mu się wpaść do środka.
- Co ty tu, kurwa, robisz?! - wybuchła, tracąc kontrolę nad swoim głosem. Wrzasnęła tak potężnie, że sama była zdziwiona, bacząc na spokój, którym jeszcze przed chwilą się odznaczała. Vettel bez ceregieli zamknął za sobą drzwi i zrobił krok w jej kierunku, by ją uspokoić.
- Zostaw mnie. - już tylko odwarknęła, wyrywając się z jego uścisku. Jego zawsze kojący dotyk był teraz dla niej palący jak żywy ogień.
- Ava, nie obchodzi mnie to wszystko. Nie wrócę tam dzisiaj ani jutro. - deklarował, szczerze wierząc w swoje słowa. Musicie bowiem wiedzieć, że tak bardzo jak Sebastian Vettel był do czasu poznania Avy Larssen zwykłym dupkiem, tak bardzo teraz był zagubiony i bezsilny. I tak samo pogubiła się Dunka.
- Czy ty się słyszysz? Przychodzisz do mnie, kiedy ona jest piętro wyżej? Przyprowadzasz ją na kolację dla kierowców, pokazujesz mi się z nią przed nosem i co sobie, kurwa, myślisz? - zaśmiała się gorzko, sama łamiąc sobie serce wypowiadanymi słowami. Patrzeniem w tą głęboką toń jego oczu, które w tym świetle były idealnie matowe. Jego obecnością i zapachem.
- Nie mogłem cię uprzedzić, ona strasznie uparła się żeby tu przyjechać...
- Przestań! - przerwała, nie mogąc słuchać ani sekundy dłużej o Hannie Prater. Po części dlatego, że raniła tę kobietę podczas każdej spędzonej z Sebastianem chwili, ale głównie z innego powodu. Po całym tym czasie spędzonym z Vettelem przestawało być jej żal Niemki. Wręcz przeciwnie, była zła, zaczynała pałać nienawiścią do kobiety, która tak naprawdę jest jego. Ona mogła mieć tylko złudzenie bycia jego. Mgliste pojęcie, które rozwiewało się za każdym razem kiedy wracał do domu.  Nienawidziła jej za to. Za wspólny dom, rodzinę, za wszystko do czego on czuł powinność wracać, a uciekać od niej. Było jej niedobrze za każdym razem, kiedy wychodził z walizką. Ale chyba najbardziej gardziła nią za niewiedzę. Za słodką niewiedzę, której ją samą pewnego słonecznego ranka pozbawił Hulk. Tak bardzo chciałaby nie wiedzieć o trzech blondynkach, które czekają na kierowcę w Szwajcarii.
- Ava, proszę cię. Nie wrócę już do niej. Nigdy. - dukał, słysząc jak słowa padające z jego ust zagłusza mu jego serce. Walące tak głośno i donośnie, że aż kręciło mu się od tego w głowie.
- Nie? Nie wrócisz po córki? Myślisz, że z radością odda ci Emily i Mathildę?
- To da się...
- Nie da się! - uniosła się. - Nie rozumiesz, że ona zawsze będzie miała to coś, dzięki czemu będziesz do niej wracał? Wychodził z mojego łóżka i wracał do waszego? - głos się jej łamał. Czuła, że to moment by wyrzucić go za drzwi i nigdy więcej do siebie nie dopuszczać. Ale nie mogła. Znacie ten moment kiedy widzicie, że wasze życie pędzi wprost na wielką betonową ścianę i nie umiecie nic z tym zrobić? Ava znała to uczucie aż za dobrze.
- Z moimi pieniędzmi da się wszystko. - szepnął jej do ucha, mocno przyciągając ją do siebie i zamykając w swoich ramionach. Nie miał zamiaru jej wypuszczać, nawet jeżeli miało go to kosztować o wiele więcej niż tylko pieniądze. Uniosła zaszklone oczy i patrząc na niego wzorkiem, tak bardzo rozbitym, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie widział, prawie bezgłośnie szepnęła:
- Wyjdź. Proszę cię wyjdź, muszę ochłonąć.


Dalsza część weekendu była nerwowa dla całej czwórki naszych bohaterów. Hulkenberg skakał nad Avą w obawie o jej stan psychiczny, a ona denerwowała się traktowaniem swojej osoby jak porcelanowej lalki. Nie była przyzwyczajona do takiej troski i czuła się przez nią jak mała dziewczynka. Kojarzyło jej się to tylko i wyłącznie z bezbronnością, a to nie było ulubione uczucie Avy. Dziesięć lat temu obiecała sobie, że już nigdy więcej go nie doświadczy, tymczasem to samo co pozwalało czuć się jej wreszcie bezpieczną, narażało ją na bezbronność wobec wszystkiego wokół. Kimiemu nie udało się wyprowadzić jej z równowagi przy wszystkich, ale kiedy była sama, nie potrafiła sobie poradzić z zagrywką Fina. W tamtym momencie, kiedy zamknęła drzwi za Niemcem, zrozumiała, że dotarła do ściany. Do momentu w którym nie umie już dłużej poradzić sobie z dzieleniem się nim. I albo on zburzy tę ścianę, albo ona pod nią zginie. Opcji powrotu, w tej grze już dawno nie było.
- Ava, dobrze się czujesz? - dobiegł do niej zmartwiony głos Hulka. Zmarszczyła czoło i przeniosła na niego wzrok. W jego rękach spoczywał kask, a samochodu nie było w garażu. Oznaczało to, że kwalifikacje dobiegły końca, a ona nawet tego nie zauważyła.
- Tak, zamyśliłam się. Które mamy miejsce? - speszona zaczęła zbierać wszystkie swoje manatki do torebki, by uniknąć spojrzenia przyjaciela.
- Czwarte. Może powinnaś zrobić sobie trochę wolnego? Odpuścić następny wyścig, albo wylecieć do domu przed tym? - odstawił kask na półkę i rozpiął kombinezon. Propozycja była niezwykle kusząca, ale szanse, by Ava z niej skorzystała były nikłe. Wiedział, że ona nigdy nie zwalnia tempa w pracy.
- Przecież wiesz, że twoje miejsce na linii mety jest dla mnie najważniejsze. - uśmiechnęła się. Nie mogła go po prostu zostawić przed wyścigiem i oglądać relację w domu. Chciała go wspierać i koniec kropka. - A poza tym w poniedziałek mamy spotkanie z szefostwem Ferrari. Nie możemy zepsuć tej szansy. - dodała szeptem. Załatwienie tego kosztowało ją ogrom pracy i zamierzała zrobić wszystko, by Hulkenberga brano pod uwagę w przyszłorocznym składzie stajni z Maranello. I nie obchodziło ją nic, poza tym, że jest to teraz jeden z najlepszych bolidów w stawce i miejsce idealne dla Nico.

Do Vettela natomiast jakby zupełnie nic nie docierało, ani słowa Raikkonena, ani jego inżyniera wyścigowego, a już na pewno nie Hanny, która była wręcz zrozpaczona sytuacją w której znalazła się tak nagle i niespodziewanie. Dotarło do niej, że nie zna swojego narzeczonego tak, jak myślała. Zobaczyła w nim kogoś zupełnie obcego i przeraziło ją to, jak nic dotąd. Co mu się stało? I kiedy? Nie umiała sama odpowiedzieć sobie na te pytania, a Sebastian nie raczył jej już nawet przelotnym spojrzeniem. Nawet kiedy w wyścigu zatrzymał się dosyć dramatycznie na bandzie, a ona chciała tylko wiedzieć, czy wszystko z nim w porządku. Burknął wtedy ciche "tak" i zaszył się gdzieś. To ją obwiniał za całą tą sytuację. Gdyby siedziała w domu, byłby to kolejny weekend bez zmartwień, a teraz jest to jedna wielka porażka. Siedząc w bolidzie zastanawiał się nie nad strategią startu, ale tym jak to rozwiązać. Ava nie mogła go zostawić, to nie wchodziło w grę. Musiał jednak postępować mądrze, jeżeli bowiem Hanna zrobiłaby z niego najgorszego ojca roku, miałaby otwartą drogę do zemsty na nim przez dziewczynki. A jedynym wyjściem dla niego odpowiednim, było to by dziewczynki były z nim i Avą. Jednak to wymagało poświęcenia Dunki. Z miejsca stałaby się przecież macochą dwóch małych dziewczynek, które wymagają mnóstwa uwagi. Czy kochała go na tyle, by poświęcić dużą część życia zawodowego? On zaczynał w to wierzyć, ale zanim schował się przed całym światem, zdążył usłyszeć od Raikkonena jedno zdanie.
- Ona cię niszczy...

piątek, 10 lutego 2017

Rozdział 12 - We’re running out of time, chasing our lies.


Runda 10. GP Wielkiej Brytanii.
Kimi Raikkonen nie był ślepy, ani też wbrew zdaniu większości, niespostrzegawczy. Doskonale wiedział, że coś musiało stać się w życiu przyjaciela w ostatnim czasie. Długo nie pytał, czekając aż może sam mu o tym powie. Jednak po tym wyścigu doszło do niego, że Vettel wcale nie zamierza mu się zwierzyć. Postanowił więc sam uzyskać odpowiedź na to pytanie. Bez ogródek ruszył do pokoju hotelowego Sebastiana po wyścigowej odprawie. Ponieważ drzwi były zamknięte, zapukał głośno. Kiedy odpowiedziała mu głucha cisza, odwrócił się na pięcie i ruszył do siebie z zamiarem dorwania go na kolacji. Zanim jednak zniknął za rogiem, drzwi za nim się otworzyły. Z pokoju Vettela dyskretnie wyszła doskonale znana mu z widzenia blondynka, nie zauważając, że Fin obserwuje ją zza wielkiej doniczki. Zaklął siarczyście pod nosem i kiedy weszła windy, niemal biegiem udał się z powrotem pod pokój swojego przyjaciela. Wpadł do niego niczym tornado, zadziwiając Niemca, któremu o mały włos nie spadł zawiązany na biodrach biały ręcznik.
- Coś ty zrobił Seb? - Kimi wpatrywał się w swojego przyjaciela z niedowierzaniem. Jasne, on nie raz bawił się w romanse, krótsze i dłuższe, chociaż częściej krótsze, no ale to był ON. Nie Sebastian, ten zawsze wybierający dobrze dla wszystkich. Było to dla niego coś tak abstrakcyjnego, że aż nie mieściło się w jego chłodnej głowie.
- O co ci chodzi? - odparł blondyn, marszcząc czoło.
- Jeszcze się pytasz?! Sypiasz z agentką Hulkenberga?! Dlatego się z nim ostatnio pobiłeś?! - pytania wychodziły z jego ust z prędkością i emocjami, o jakie chyba sam siebie nigdy by nie posądzał. Vettel chciał natychmiast odpowiedzieć, ale gdy otworzył usta, wszystkie słowa jakich chciał użyć wydały mu się po prostu głupie. Dlatego zamknął je i zacisnął w wąską kreskę, a na jego czole pojawiła się wielka zmarszczka. Cóż miał mu powiedzieć? Był pewien, że po historii z Nico byli ostrożniejsi, że skoro upiekło im się w tamtym przypadku to więcej nie pozwolą sobie na ryzyko. A jednak, ten związek był ciągłym ryzykiem. Wiedza jaką posiadł Kimi, była jednak najbardziej ryzykowna z tego wszystkiego.
- To nie twoja sprawa czemu pobiłem się z Hulkenbergiem, ani co robiła tutaj Ava. - odpowiedział spokojnym głosem, analizując dokładnie każdy użyty zwrot. Zachowywał spokój, ale wewnątrz zaczynał już się denerwować.
- Seb, coś ty odpierdolił? - wręcz z rozpaczą zapytał Kimi, podchodząc do niego dwa kroki bliżej.
- Kimi, zostaw ten temat w spokoju. - warknął, czując jak jego spokój ulatuje. W jednej chwili poczuł nienawiść do najlepszego przyjaciela, zdając sobie sprawę co może zrobić. Jeżeli powie Hannie, przyrzeka, zabije go.
 - Wiedziałem, że flirtujesz z kobietami, może nawet byłem pewny, że z jedną raz wylądowałeś w łóżku, ale to? Jak długo to trwa? - złapał się za głowę Fin. Nie miał zamiaru odpuszczać. Nie chciał żeby Vettel popełniał jego błędy, z resztą on tak naprawdę nie kochał Jenni, a oni z Hanną są dla siebie stworzeni! Mają dwójkę dzieci, do jasnej cholery!
- Raikkonen, jeżeli powiesz komukolwiek, to będzie koniec naszej przyjaźni. Rozumiesz? - wpatrywał się w oczy przyjaciela z absolutną powagą, ale też ukrytą groźbą.  - Po prostu stań po mojej stronie, stary.
- Tobie totalnie odjebało! Zatraciłeś się! - złapał kolegę za ramiona. - Sypianie z nią to nie jest odpowiedź na twoje problemy, to wręcz ich powód! Nie możesz tego dłużej robić Hannie, ona na to nie zasługuje, słyszysz?
- Znalazł się pierdolony moralizator. - powiedział przez zaciśnięte zęby i strącił ręce Fina z ramion. Podszedł do drzwi i otworzył je szeroko. - Wyjdź. - warknął.


- I co teraz? - zapytała Ava, siedząc na łóżku w swoim pokoju hotelowym. Była spokojna, chociaż wszystko mówiło jej, że nie powinna być. Wszystko się waliło. Najpierw dowiedział się Nico, a teraz Raikkonen. Co śmieszniejsze, obydwaj w taki sam sposób. To wszystko zaszło tak daleko, że miała nadzieję, że tak jak ona Hulka, tak Seb udobrucha Kimiego. Trzymała się tego przeświadczenia, jak tonący brzytwy. Nie chciała widzieć zmierzającej na nich katastrofy. Ona, ta, która zawsze była kilka kroków przed jakąkolwiek katastrofą. Oddała wszystko w jego ręce i w konsekwencji nie panowała już nad niczym.
- Nic. - odparł krótko, siadając za nią z zamiarem rozmasowania jej karku.
- I co, będziemy tak siedzieć spokojnie, aż dowiedzą się wszyscy? - mruknęła, wstając. Nie miała ochoty na masaż. Miała ochotę ciskać gromami na prawo i lewo, a jedyne co czuła to ten cholerny spokój.
- Ava, wiesz jaka jest nasza sytuacja.
- Tak, wiem. - warknęła. Jej klatka piersiowa unosiła się zbyt szybko. Czuła jak zalewa ją fala gorąca. Wiedziała. I to było w tym wszystkim najgorsze. Dopiero to doprowadziło ją do furii. Vettel zauważył to w mgnieniu oka, nauczył się czytać z niej, jak z otwartej księgi. Doskoczył do niej i ujął jej twarz w swoje dłonie.
- Ava, wiesz że cię...
- Nie. Nic nie mów, po prostu mnie pocałuj. - przerwała mu. Zrobił to, o co go prosiła. Włożył w ten pocałunek wszystko to, co chciał jej powiedzieć. A potem wziął ją na ręce i położył na łóżku najdelikatniej jak potrafił, jakby bał się, że pryśnie jak bańka mydlana i pozwolił jej się po prostu w siebie wtulić. Objął ją ramionami, na znak, że nie pozwoli wyrządzić jej krzywdy. Nikomu. Albo nie nazywa się Sebastian Vettel.




Szwajcaria.
Kiedy usłyszał o pomyśle Hanny na zaproszenie Raikkonenów na kolację, trudno powiedzieć aby był wniebowzięty. Uśmiechnął się sztucznie i chciał wykręcić, ale było już za późno. Pozostawało mu więc tylko ubrać się w wybraną przez narzeczoną koszulę i kontynuować robienie dobrej miny do złej gry. Otworzył im z uśmiechem, poczęstował alkoholem i zaprosił do stołu, który Prater zapełniała jedzeniem. Wszystko wydawało się być pod kontrolą, kiedy niespodziewanie w połowie wieczoru Raikkonen wypalił do blondynki z kolacją dla kierowców, która ma się odbyć po następnej  Grand Prix. Namówiona przez niego Minttu zaczęła ją natomiast zachęcać, mówiąc, że będzie jej przyjemniej z koleżanką przy boku.
- Może podrzucimy rodzicom dziewczynki i faktycznie razem wyskoczymy na wyścig? Ostatnio nie mamy zbyt wiele czasu dla siebie. - odparła entuzjastycznie jego narzeczona, a przy ostatnim zdaniu Kimi chrząknął niby bez podtekstu. Miał ochotę rzucić w niego krwistym mięsem ze swojego talerza. Nie cierpiał go w tym momencie tak samo jak krwistego steku, który z uporem maniaka serwuje mu Hanna. Czy to takie trudne nauczyć się przez 15 lat wspólnego życia, że ma ochotę zwymiotować kolację, żując prawie surowe mięso? Linia szczęki mu się uwydatniła, oczy stały się matowe, a ręce niebezpiecznie zaciskały się na kieliszku i kolanie. Był na skraju wybuchu. Nienawidził ich wszystkich - nie mającej o niczym pojęcia Minttu, cholernego Kimiego i słodkiej jak miód Hanny. Żołądek z połową niewysmażonego mięsa podszedł mu do gardła.
- Przepraszam na chwilę. - wstał i szybkim krokiem opuścił dom. Nie słyszał nawoływań Prater, ale słyszał chrzęst drobnych kamyczków pod stopami na podjeździe. Znacznie bardziej wolał słyszeć te kamyczki niż ją. Oparł się o maskę czarnego Ferrari i starał się unormować oddech. Pierdolony Raikkonen, ma zamiar go tak zmusić do zostawienia Avy? To się, kurwa, pomyli.
- Seb? - usłyszał za sobą głos Fina. Ostatkami sił powstrzymał się od odwrócenia się i przyłożenia mu.
- Spierdalaj. - warknął. To było najmilsze, na co było go obecnie stać. Żałował przemiany przyjaciela w potulnego strażnika domowego ogniska. Dawny Kimi, nawet nie zauważyłby jego związku z Avą, chyba że sam chciałby ją przelecieć. Tymczasem jego nowa "wersja" pragnęła naprawiać świat!
- Nie widzisz, że staram się pomóc?
- Kimi, ja bez niej nie jestem już sobą. Przy niej dopiero czuję, że żyje! - spojrzał w oczy Raikkonenowi. Ava była wszystkim czego pragnął w kobiecie. Nie mógł jej zostawić, ze względu na siebie, ale też na nią. Zaopiekował się nią i jeżeli ją zostawi, ona już się nie pozbiera.
- Wmówiłeś to sobie! - niemal krzyknął Kimi.
- Niczego nie wmówiłem! Myślisz, że chciałem takiej sytuacji? Czasami życie nas zaskakuje i tym razem zaskoczyło mnie. Nie mogę pozwolić, żeby Hanna tam pojechała. Wiesz co poczuje Ava?
- A wiesz co poczuje Hanna?! - nie wytrzymał i przyłożył przyjacielowi z otwartej dłoni w twarz. Jak to się stało, że z tak poważnego człowieka, zamienił się w gówniarza?
- Czyim ty jesteś przyjacielem? - syknął, trzymając się za policzek. Był to jednak tylko odruch, bo w całej tej furii nie czuł nic, oprócz tego, że właśnie stracił przyjaciela.
- Byłem przyjacielem porządnego, młodego chłopaka. Teraz nie wiem kim on jest. - Fin rozłożył szeroko ręce i bez namysłu wszedł z powrotem do domu. Rozjuszony Seb kopnął w niczemu winne czarne auto, aż włączył się wyjący alarm. Pierdolił ten alarm. I ich wszystkich też.

~*~
Sebastiana zaczynają doganiać własne kłamstwa, a do końca zostały nam już tylko cztery rozdziały!

piątek, 3 lutego 2017

Rozdział 11 - "Just say you love me, just for today."


Runda 9. GP Austrii.
Vettel musiał odbębnić swoją karę, czy miał na to ochotę czy nie. 10 pozycji w dół sprawiło, że bolid z numerem 5 stał ostatecznie jako 11 na gridzie. Przed Verstappenem, Ricciardo, Hamiltonem, Raikkonenem, Hulkenbergiem, Perezem, Bottasem, Alonso, Sainzem i Vandoornem. W tym sezonie nie stał jeszcze tak daleko od pierwszej linii. Samochód jednak prowadził się dobrze i miał nadzieję, że uda mu się odrobić stratę do pierwszego miejsca. Był to z resztą trochę winny zespołowi po ostatnim incydencie. Miał też przed sobą perspektywę utraty pozycji lidera, jeżeli Max dojedzie pierwszy, a on poza podium. A Red Bulle na Red Bull Ringu zdawały się być niesione przez sloganowe skrzydła. Nie chciał jednak dać satysfakcji młodziakowi z odebrania sobie prowadzenia. Wiedział jakiej dodaje to człowiekowi mocy. Dlatego już od pierwszych okrążeń zaciekle walczył o powrót do ścisłej czołówki. A walce tej towarzyszyły wszechobecne stłuczki, samochody bezpieczeństwa, awarie i kary. Do mety dojechało zaskakująco mało, bo zaledwie 15 samochodów. I wcale nie zwyciężył Verstappen, który przez dłuższą część wyścigu wydawał się nie do ruszenia, a Hulkenberg, który wreszcie zaczął znajdować się w odpowiednim miejscu i czasie. Drugie zwycięstwo w karierze z pewnością smakowało mu tak samo cudownie jak pierwsze, a Force India po raz kolejny oszalała z radości i pokazała całemu światu jak świętuje się pod podium. Max ostatecznie dojechał drugi, a Seb uzupełnił najniższy stopień.




Jak Ava wpłynęła na jego życie, Seb do tej pory nie był w stanie zrozumieć. Jednak skutki tego, były dla niego tak zadowalające, że nie głowił się nad tym zbyt długo. To jak przywróciła go do życia było dla niego fascynujące i pozwalało cieszyć się nim tak, jak robił to kiedy był Mistrzem Świata. Nie umiał bowiem żyć bez zwycięstw, co zdawała się rozumieć Larssen, a kompletnie nie pojmowała Hanna. Dlatego teraz, kiedy jego córeczki bawią się u rodziców Prater, za którymi Seb od pewnego czasu z wzajemnością nie przepada, on odpoczywa po wyścigu w wynajmowanym od kilku miesięcy domku na plaży w Menton, tuż obok zgiełku Monaco. Domek ogrodzony był od sąsiadów dużą ilością iglastych krzaków, a z oataczejącego go tarasu można było zejść bezpośrednio na plaże. Był przestronny i jasny. Przebywanie w nim odprężało. Jego narzeczona była przeciwna i miejscu i samemu domkowi, gdyż wolała kupić niedużą willę w Toskanii. Seb jednak zignorował jej życzenia. Dzięki temu mógł zapomnieć o całym świecie i skupić się na kobiecie, która powoli stawała się sensem jego życia.
- Otworzyć wino? - zapytał, wchodząc do obszernego salonu wprost z plaży. Jego nogi były jeszcze oblepione piaskiem, a z włosów kapała mu morska woda. Ava krzątała się w kuchni od garnka do patelni, od patelni do krojonych warzyw.
- Tak, zaraz będzie gotowe! - oznajmiła, odrzucając na bok kosmyk włosów. Bardzo starała się, aby kolacja była smaczna. Było to pierwsze danie, które mu przyrządziła i chciała uniknąć jakiejkolwiek wpadki. Sama już z resztą nie pamiętała, kiedy ostatni raz gotowała dla mężczyzny, który nie był Hulkenbergiem. Stół czekał pięknie nakryty na gorące posiłki, które miały rozpocząć ich wspólny wieczór.
- A co tak pięknie pachnie? - blondyn wszedł do kuchni z butelką, którą wyciągnął z piwniczki. Odstawił ją na blat i objął kobietę w pasie.
- Kaczka w winie z suszonymi śliwkami. Do tego mam sałatkę z ruccoli, sera pleśniowego i gruszki. - oznajmiła dumnie. - A na deser maliny w gorącej białej czekoladzie i ciastko migdałowe.
- Nawet ciastka upiekłaś? Mój ty ideale! - zachwycił się i pocałował ją delikatnie. Zaskakiwała go niemal każdego dnia, dając poznawać się od innej strony. W ten sposób ciągle dawała mu się zdobywać od nowa. Stawała przed nim wyzwania i była jednocześnie inspiracją do ich osiągania. To jej uśmiechu wypatrywał po wygranej, to w jej włosach chciał chować twarz po przegranej i to z nią chciał pić szampana po tych mistrzostwach. Jego życie zaczęło dosłownie kręcić się wokół Avy Larsson.
- I jak ty seksownie wyglądasz w tym fartuszku!
- Seb, ty głupku!



Po kolacji odpoczywali przy komedii, kończąc rozpoczętą przy niej butelkę wina. Dunka leżała na jego kolanach i chichotała uroczo, za każdym razem gdy w filmie zdarzała się śmieszna sytuacja. Czuła się przy nim swobodnie, pokazywała co ją śmieszy, co straszy, a co boli. Już od jakiegoś czasu wiedziała, że jest bezpieczna, widząc jak bardzo Seb zaangażował się w ten związek. I chociaż po głowie chodziło jej pytanie "co dalej?", to nie zadawała go blondynowi. Po części dlatego, że się go bała, ale głównie dlatego, że nie chciała nakładać na nich teraz żadnej presji. Pewnie, że przyjemniej byłoby mieć go dla siebie, nie ukrywać się po letnich domkach i przemykać z hotelowego pokoju do pokoju. Jednak w jej poważaniu nie byli ze sobą na tyle długo, żeby zacząć planować rodzinę. Bo tak trzeba było kwalifikować związek z Vettelem.
- O czym myślisz? - wyrwał ją z zamyślenia, kiedy po filmie zostały tylko napisy końcowe.
- O niczym konkretnym. - odparła i obdarzyła go delikatnym uśmiechem. Pokiwał głową, ale nie uwierzył.
- Wiesz, że umiem rozpoznać, kiedy kłamiesz? - rzucił po chwili. W jej trakcie zastanawiał się nad pociągnięciem tego tematu, ale w końcu się zdecydował. Nie lubił kiedy coś ją dręczyło. Za każdym razem bowiem sądził, że chodziło o niego, że ma dość i każe mu się wynosić albo zostać na zawsze. A on potrzebował jeszcze chwili, by ułożyć sobie wszystko w głowie. Kobieta podniosła się z kanapy i chwytając drugą ze stojących na stoliku butelek, wyciągnęła w jego kierunku rękę. Za oknami słońce chowało się za horyzontem, tworząc przepiękny widok. Seb ruszył za nią.
- Myślałam nad tym, że dobrze jest mieć cię przy sobie. - odpowiedziała dopiero, kiedy siedzieli na bujaczce przed domkiem. Uśmiechnął się zawadiacko. Wbrew wszystkiemu, zakochał się w niej bez opamiętania i nie chciał nigdy stracić. Przytulił ją mocniej i patrzył jak słońce sprawiało, że jej włosy były jeszcze bardziej złote niż zazwyczaj. Przepiękny zachód sprawiał, że świat wyglądał magicznie. Ale każda magia, tak jak i bajka, kiedyś się kończy.



Obudził ją dzwoniący uparcie telefon. Seb spał twardo, obejmując ją ramieniem tak mocno, że nie mogła się ruszyć by go nie obudzić. Próbowała dosięgnąć do smartfona, ale był za daleko.
- Zostaw, ktoś się wydzwoni i przestanie. - mruknął jeszcze przez sen, przytulając się mocniej do jej pleców. Ona jednak była już poirytowana tą zaciekłością dzwoniącego i wychyliła się tak, że wreszcie chwyciła urządzenie w dłoń.
- Odbierz, dzwoni już z dziesiąty raz. - odparła i podała mu telefon. Kątem oka spostrzegła, że połączenie było od Hanny. Poczuła, jak każdy mięsień jej ciała się napina. Kompletnie nie kontrolowała tej reakcji. Seb wpatrywał się w ekran bez ruchu, zupełnie jakby bił się z myślami co zrobić. Bajka dobiegła końca, prawdziwe życie postanowiło o sobie przypomnieć i patrząc na ilość połączeń, nie miało zamiaru odpuścić. Czując, jakby jej ciało było dwa razy cięższe niż normalnie, Ava podniosła się z łóżka i ruszyła na dół, słysząc jeszcze jak Vettel rozmawia z narzeczoną.
- Tak? Przepraszam, cały czas pracuję i nie miałem czasu zadzwonić...Wieczorem mam sam... - zawiązała jedwabny szlafroczek i wstawiła wodę na kawę. Szum gotującej się wody zagłuszył rozmowę Niemca i była mu za to ogromnie wdzięczna. Nie chciała słyszeć z niej ani słowa. Chwyciła kubek, zalała go po sam czubek ciemną kawą i wyszła na werandę. Uderzyło ją ciepłe, morskie powietrze. Plaża świeciła pustkami, poza kilkoma mewami, kłócącymi się o kawałek znalezionej bułki. Fale były spokojne, a ich szum działał na nią kojąco. Znów miał do niej wrócić. Jak zawsze zostawić ją w ciepłej jeszcze pościeli i wrócić do narzeczonej. A ona za każdym razem, tak nawinie, miała nadzieję, że to się nie stanie. Liczyła, że wreszcie wybierze właśnie ją i nigdy więcej nie opuści.
- Ava? - usłyszała z głębi domku, ale nie paliła się, by odpowiadać. Po chwili z resztą Vettel sam ją znalazł. - Uciekłaś mi.
- Wybacz, że nie miałam ochoty uczestniczyć w waszej rozmowie. - odparła kąśliwie, nawet na niego nie patrząc.
- Miałem nie odbierać? Mam przecież jakieś obowiązki. - starał się, aby na niego spojrzała. I spojrzała, tyle, że nie w taki sposób, jaki chciał. Znów obdarzała go jedynie chłodem. Gorszym z każdym kolejnym razem, kiedy ją zostawiał.
- Masz rację, masz mnóstwo obowiązków nie związanych ze mną. Zajmij się nimi. - warknęła i wepchnęła mu kubek w ręce. Zeszła po trzech stopniach na plażę i ruszyła w kierunku morza.
- Gdzie ty idziesz?! - zawołał za nią, zdziwiony.
- Popływać!
- Nago?! Chyba zwariowałaś! Nie pozwalam!
- Nie okręciłeś sobie mnie wokół palca, nie jestem twoją narzeczoną! - krzyknęła, rozkładając ironicznie ręce. Otworzył usta ze zdziwienia. Ava widocznie chciała dziś pokazać, że nie miała w sobie absolutnie nic z Hanny. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, patrząc jak kobieta zanurza się w wodzie. Ile jeszcze będzie to znosiła?

czwartek, 19 stycznia 2017

Rozdział 10 - I can't get you out of my brain.


Kierowcy do Pit Lane dotarli oddzielnymi samochodami - Vettel samochodem bezpieczeństwa, a Hulkenberg samochodem medycznym. Kiedy Ava wraz z Brittą patrzyły na nich na zimnym korytarzu przed pokojem sędziowskim, pierwszy z nich miał zszytą wargę, a drugi plaster na opuchniętym nosie. Wyglądali żałośnie, jak chłopcy którzy czekają na karę od dyrektora, po bijatyce na długiej przerwie. Larssen nadal była wstrząśnięta głupotą każdego z nich z osobna.
- Ava... - zaczął Hulk, widząc jak kobieta z dezaprobatą kręci głową.
- Nie próbuj przeciągnąć jej na swoją stronę! - warknął Vettel. Zanim jednak wywiązał się między nimi kolejny niemiły dialog, Dunka zareagowała.
- Przestańcie! Ty nie mogłeś wybrać gorszego miejsca do wyprzedzania, a ty zamknąłeś mu bezczelnie drogę. Jeżeli chcieliście się pozabijać, to gratuluję! Byliście naprawdę blisko! - uśmiechnęła się ironicznie. Nie miała zamiaru brać strony Vettela. To Hulk był jej klientem i nie ważne było czy sypiała z Sebastianem, czy Nico był jej przyjacielem. Miała być wierna osobie, która ją zatrudniła. A że w tym wszystkim naprawdę jedyną winą Nico było podejście do kolegi z toru, to tylko szczęśliwy zbieg okoliczności, dzięki któremu nie musiała czuć się winna.
- Czy ja mogę wiedzieć co się tutaj dzieję? Bo mam wrażenie, że z całej naszej czwórki tylko ja nie wiem o co chodzi. - zdezorientowana Britta, spojrzała wyczekująco na kierowcę Ferrari. Wiedziała, że nie pomoże mu, jeżeli nie będzie znała prawdy. Odpowiedziało jej jednak głuche milczenie.


- Ava... - po raz drugi tego dnia zaczął Hulkenberg. I tym razem jednak nie miała zamiaru go słuchać.
- Zamknij się i podpisuj te karty. - warknęła. I tak mu się upiekło. Wybroniła go z inżynierem wyścigowym, niczym najlepszy duet adwokatów w sądzie. Dzięki temu nie poniósł konsekwencji za kolizję z Vettelem, ale musiał wpłacić karę za swoje zachowanie po wypadku i odbębnić spotkanie z kibicami w ramach akcji bezpiecznej jazdy. Powinno go to cieszyć, biorąc pod uwagę, że wina za cały wypadek spadła na kierowcę Ferrari i to on dostał punkty karne, karę cofnięcia o 10 pozycji na następnym GP, większa karę pieniężną i również spotkanie z kibicami. Jedynym mankamentem był fakt, że spotkanie muszą zaliczyć wspólnie, gdyż według Charliego pokazali młodym ludziom zbyt wiele niegodnych naśladowania zachowań i czas to naprawić.
- Ale Ava, przecież ja nic nie zrobiłem. - stanowczo odparł, podpisując tysięczną kartę ze swoim wizerunkiem.
- Zaczęliście się bić! Na Boga, wiesz ile pracy będzie kosztowało zatuszowanie tego? Nico, ja naprawdę nie chce żebyś z mojego powodu doznawał uszczerbku na swoim wizerunku. - powiedziała bardziej zła na siebie niż na niego. Mogła przewidzieć, że zrobi wszystko by ją chronić. A jednak nie przewidziała i bardziej lub mniej, to właśnie przez nią Nico przez najbliższy czas będzie tym, który przyłożył Vettelowi po wyścigu. Jeżeli stracą przez to przyszłoroczną umowę z czołowym teamem, nie wybaczy sobie tego.
- Pieprze ten wizerunek! - krzyknął, po czym po poprawił się. - Znaczy szanuje twoją pracę, ale należało mu się. Wmieszał cię w ten wypadek, jakbyś była jakąś kartą przetargową!
- Wiem, że go nie lubisz, ale spróbuj zaakceptować, że z nim jestem. I nie bij się z nikim więcej, bo mi serce pęknie! - ostatnie zdanie, mówiła już ze łzami w oczach. Naprawdę uwielbiała tego chłopaka.
- Jeżeli złamie ci serce, obije mu mordę tak, że go rodzona matka nie pozna! - zastrzegł, wstając i przytulając blondynkę. Uszanuje jej zdanie, ale do tego momentu. Jeżeli Seb coś jej zrobi, to naprawdę nikt nie chciałby być w jego skórze. A jeżeli zachowa się z honorem, to przynajmniej miło się co do niego pomyli.


Szwajcaria.
Sebastian patrzył jak Emily biega po ogrodzie, kołysząc w wózku, śpiącą Matildę. Dziewczynka o wiele bardziej doceniała możliwość spania niż Emily, kiedy była w jej wieku. Jego pierwsza córeczka dawała im w kość, domagając się jako niemowlak ciągłego zainteresowania. Flegmatyczna mniejsza blondyneczka wolała natomiast przesypiać ile tylko się da. Za to Em, nie przestawała biegać od kiedy tylko nauczyła się chodzić. Trzylatka była istnym wulkanem energii, który wszystkiego uczył się z błyskawiczną prędkością. Był dumnym ojcem i uwielbiał takie chwile jak ta. Kiedy mógł się z nimi bawić, patrzeć jak uczą się świata, czy nawet obserwować jak spokojnie śpią. Nie potrafiłby bez nich żyć.
-  Tata chodź! - krzyknęła rozemocjonowana Em. Seb zerknął jeszcze na jej mniejszą siostrę i ruszył w kierunku córeczki.
- Co tutaj masz szkrabie? Ooo, jaszczurka! - ukucnął przy niej i posadził ją sobie na kolanie. Pod kamykiem chowała się kolorowa jaszczurka, która niezwykle przypadła do gustu ciekawej świata dziewczynki.
- Ale nie możemy jej zabrać do domu kochanie, mama nie byłaby zadowolona. - oświadczył, kiedy Emily prosiła o złapanie małej jaszczurki. Seb oczywiście wziął ją na chwilę na rękę, tak aby mała mogła się jej przyjrzeć, a następnie puścił wolno. Hanna nie chciała widzieć nawet małego psa na podwórku, więc za jaszczurkę w domu prawdopodobnie wyrzuciłaby go do garażu. Mania kontrolowania wszystkiego co związane z dziećmi, zawędrowała u Prater tak daleko, że ich widok bawiących się z psem, choćby najbardziej rodzinną i spokojną rasą, był dla niej nie do przyjęcia. Dlatego do domu Vettelów wstępu nie ma żadne zwierzę.
- Seb! Obiad gotowy! - zawołała Hanna, dzierżąc na rękach rozbudzona już Matildę. Od rana obserwowała narzeczonego, który spędzał dzień na dworze z dziewczynkami. Zobaczyła w nim radość z życia, której nie widziała przez ostatni rok. Spędzał z dziećmi prawie cały swój wolny czas, a nawet wymęczony zasypiał z uśmiechem na ustach. Odkrył w sobie nowy zapał, a pozytywna energia biła od niego z daleka. Zastanawiało ją co stało się z Vettelem, że w tak krótkim czasie nastąpiła u niego ogromna zmiana. Chciała go nawet zapytać, czy to nowy samochód, czy powrót na najwyższe stopnie podium, ale jeżeli była rzecz, na którą Seb widocznie nie miał nadal ochoty, to była to rozmowa z nią. Nie unikał jej, nie mogła mu tego zarzucić, ale wyczuwała między nimi niezręczną ciszę. Nie chciał z nią rozmawiać nawet o bijatyce, którą wprawił ją w osłupienie. Nie sądziła, że stać go na takie zachowanie. Jej spokojnego, ułożonego Sebastiana.
- Idziemy! - odpowiedział, sadzając sobie Em na ramionach. Dziewczynka śmiała się, zadowolona i wydawała się zapomnieć już o jaszczurce. Minął kobietę bez obdarzenia jej choćby sekundowym spojrzeniem, wszedł do domu i ruszył z córką umyć ręce.


Leżał w swoim wielkim, wygodnym łóżku, czując każdy mięsień. Emily była lepszym trenerem niż cała trójka Finów, która się nim zajmowała. Był zmęczony, ale szczęśliwy. Czuł, że powróciła do niego iskra, która rozpaliła nie tylko zapał do sportu, ale też do życia. Nawet bójka z Hulkiem nie wyprowadziła go na długo z równowagi. Prawda, dostał naprawdę niezłego prawego sierpowego i szczęka dawała mu o sobie znać kilka dni, ale on też przyłożył kierowcy Force India całkiem ładnie. Poza tym, nie miał problemów z udobruchaniem Avy. Trochę na niego pokrzyczała, miała pretensje o jego zachowanie i słowa, jakie wypowiedział w kierunku Hulka. Jednak ostatecznie uspokoiła go, mówiąc, że Nico nie będzie się już więcej wtrącał w ich sprawy. Tym, co sprawiło, że w ogóle przestał się martwić, było ucałowanie go w obitą szczękę z czułością, o jaką po pierwszym spotkaniu Larsson, nikt by jej nie posądzał. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, przypominając uczuciowy pocałunek Dunki. Jest cała jego i nie musi się nikogo obawiać.
- Dawno nie widziałam tego uśmiechu. - jego rozmyślania przerwała Hanna, która weszła do sypialni z łazienki. Zgasiła światło i weszła pod kołdrę. Ciemność była dla niego wybawieniem. Nie odpowiedział jej na pytanie, odwrócił się do niej plecami i wpatrywał się w ową ciemność. To nie był czas na uświadomienie Hannie, że ten uśmiech nie ma nic wspólnego z nią, a wszystko z kobietą, która zapewne zasypia właśnie w dobrze jej znanym pokoju hotelowym w Monako. Ale to był czas, by zastanowić się nad sytuacją, w której się znalazł. Nad tym czego chce, co może poświęcić, a co jest dla niego zbyt ważne...

~*~
I tak oto Seb zaczyna sobie uświadamiać, że musi podjąć wreszcie jakąś męską decyzje! 
Zapraszam również na wznowione "First time" i do zapoznania się z bohaterami "Put me closer".

środa, 11 stycznia 2017

Rozdział 9 - I know he is just not right for you.



 Runda 8. GP Europy. Azerbejdżan.
Ava próbowała się właśnie dobudzić pod zimnym prysznicem, kiedy usłyszała jak ktoś bezpardonowo wchodzi do jej pokoju. Na tyle bezpardonowo, że usłyszała go pomimo szumu prysznicowej wody. Nie należała do kobiet nadto strachliwych, więc po prostu zakręciła kurek, chwyciła ręcznik i wyrżnęła mokre włosy.
- Nico? - zadziwiła się, otwierając drzwi łazienki i widząc niemal czerwonego, ze złości jak mniemała, Hulkenberga. Mężczyzna nie mógł znaleźć sobie miejsca, chodził nerwowo w tą i z powrotem po niewielkim pokoiku, wyglądając nawet trochę komicznie. Słysząc pytanie Larsson, zatrzymał się gwałtownie i wbił w nią ostre spojrzenie. Pierwszy raz obdarzył ją czymś tak surowym i wymownym.
- Powiedz mi, że to co widziałem przed paroma minutami, to była fatamorgana! - rozkazał, wskazując palcem na zamknięte drzwi od jej pokoju. Dunka nie była głupia i w sekundzie zorientowała się, o cóż może mu chodzić. Nie miała jednak zamiaru pokazywać kart, a wręcz przeciwnie, grać niewinną blondyneczkę.
- Fatamorganę to możesz mieć na pustyni, a nie w środku stolicy Azerbejdżanu. - odparła, owijając się mocniej ręcznikiem.
- Ty mi tu nie graj specjalistki od logicznych wypowiedzi! Co robił tutaj Sebastian Vettel, we własnej osobie?
- Pytał o jakiegoś dobrego agenta. - skłamała bez mrugnięcia okiem i ruszyła do niewielkiej szafy, którą w swoim wyposażeniu miał pokój.
- Ooo, nie kłam! Jesteś dobra w ukrywaniu prawdopodobnie wszystkiego, ale ja nie jestem głupi! Ava, co ty wyprawiasz? Czy ty nie słyszałaś jak mówiłem, że on ma rodzinę? To jest podły drań! - dostał istnego słowotoku, robiąc się jeszcze bardziej czerwony, niż w momencie wejścia tutaj. Nie mówił tego wszystkiego bezpodstawnie. Od dawna po paddocku chodziły najróżniejsze plotki o najmłodszym mistrzu świata. Nie bardzo się nimi interesował, ale mając za zespołowego partnera największego po Alonso plotkarza w Formule, trudno było nie zarejstrować paru faktów. Wszystkie one uderzyły w niego z momentem zobaczenia kierowcy, wychodzącego nad ranem z pokoju jego przyjaciółki.
- Jesteś moim przyjacielem, nie ojcem Nico. Nie pouczaj mnie. - zmierzyła go srogim, zimnym spojrzeniem. Kiedy się denerwowała, stawała się zimna i zamknięta. Nie dawała nikomu do siebie dotrzeć. Nie lubiła, kiedy ktoś wtrącał się w jej życie. Nie przywykła by ktoś robił to w dobrej wierze. I nie potrafiła wyzbyć się tego nawyku, nawet jeżeli chodziło o Hulkenberga.
- Przyjaciele są od tego, żeby chronić przed upadkiem w przepaść. A ty stoisz na jej krawędzi Ava. - złapał ją delikatnie za rękę, tuż nad łokciem, chcąc ją zatrzymać. Bardzo nie chciał by kobieta wpadła w ową przepaść. Była bowiem tak głęboka, że szanse wydostania się z niej były naprawdę nikłe. Był przekonany, że jeżeli spadnie w jej ciemności, już nigdy nie będzie potrafiła dopuścić do siebie jakiegokolwiek szczęścia.
- Moje życie, moja przepaść. - odwarknęła i wyszarpnęła się z uścisku mężczyzny. Chwilę potem usłyszał tylko trzask łazienkowych drzwi.


Hulkenberg naprawdę wyznawał zasadę nie ingerowania w życie Avy. Do teraz. Nie potrafił się powstrzymać, mimo iż było to zupełnie sprzeczne z jego naturą. Nie mógł przejść obojętnie koło tej sytuacji i jeżeli ona nie chciała go słuchać, to Vettel musi to zrobić. Larsson nie była dla niego kimś przypadkowym w życiu. Wierzył, że nie bez powodu na nią trafił i nie bez powodu wszystko co dobre w jego karierze zaczęło dziać się właśnie teraz. W czasie tych wszystkich godzin wspólnej pracy, wypoczynku i zabawy, Hulk zauważył w Larsson kogoś zupełnie innego niż osoba, za którą chciała uchodzić. Widział ją jako emocjonalną, kruchą i niezwykle delikatną osobę. Pod oschłą skorupką, chowała dobre serce i strach przed jego złamaniem. I za wszelką cenę nie chciał dopuścić do jej upadku. Była zbyt dobrym człowiekiem według niego, by dotykało ją zło tego świata. A obecnie złem, które jej zagrażało był właśnie czterokrotny Mistrz Świata F1. Wiedział, że Dunka potrzebowała osoby, która się nią zaopiekuje i pokaże radość życia, ale nie do jasnej cholery, Sebastiana Vettela. To wręcz ostatnia osoba w jego mniemaniu, która powinna taką funkcję pełnić. Był więc zdeterminowany by Niemca ustawić do pionu. Ba! Był nawet gotów obić mu tą przystojną buźkę jeśli będzie trzeba, a należał przecież do osób wyjątkowo ugodowych.



Kierowcy F1 to ludzie, którym emocje i stresy nie są obce. To nieodłączny element ich życia. Jednak jeżeli ktoś myśli, że na torze kierują się tylko chłodną głową, kalkulacją i traktują każdego konkurenta tak samo, to jest w błędzie. W błędzie był też Hulkenberg, który do wyścigu o GP Azerbejdżanu myślał identycznie. Kiedy jednak na jego horyzoncie pojawiła się czerwona kropka, która miała na imię Sofia, a jej kierowcą był Vettel, obudził się w nim dziki instynkt. Znalazł zarówno w sobie, jak i swoim bezimiennym bolidzie zapasy mocy, wspinając się na wyżyny osiągów silnika i areodynamiki. Dogonił odrabiającego po nadprogramowym pit stopie Sebastiana w dwa okrążenia. Pomogły mu oczywiście szybsze opony i fakt, że były lepiej dogrzane niż vettelowe. Jego celem było wyprzedzenie kolegi z Niemiec, najlepiej spektakularnie i upokarzająco. Seb nie należał jednak do osób, które łatwo oddają pozycję, tym bardziej jeżeli przestał pałać do niego sympatią. Dlatego też, przed dramatycznym końcem tej zabawy, dostarczyli widzom i komentatorom niesamowitych emocji, a kamery pokazywały ich niemal bez przerwy przez 12 okrążeń. Kiedy jednak Vettel bezpardonowo wypchnął Hulka z toru, a ten uderzył w bandę, stracił panowanie nad bolidem i zarzucony, uderzył w niego niczym wracający bumerang, oboje stracili szansę na dokończenie wyścigu. Na torze pojawiła się czerwona flaga, a Nico, nie odpowiadając na pytania zespołu czy wszystko z nim w porządku, wyleciał z samochodu niczym oparzony i ruszył w kierunku patrzącego na swój pogruchotany pojazd, kierowcy Ferrari.
- Chciałeś mnie zabić, skurwysynie?! - chwycił go z furią za ramię. Nie przejmował się kamerami ani kibicami. Widział wszystko w jaskrawych barwach, a złość przysłaniała mu dodatkowo świat. Nie myślał, szedł za impulsem, a ten kazał nie oszczędzać Vettela.
- To ty idioto pchasz się tam gdzie nie ma miejsca na dwa samochody! - wyszarpnął mu się, ale nie odszedł na krok. Mierzyli się spojrzeniami, stojąc centymetry od siebie i od wielkiej bijatyki, jednocześnie. Nie raz mierzył się już tak z Webberem, tyle, że w zaciszu boksów, gdzie nikt prócz przyzwyczajonych już do kłótni mechaników, ich nie słyszał. Ileż to razy, musieli ich rozdzielać zapobiegawczo, by nie tłumaczyć się kolejnego dnia z lima pod okiem?
- Bo zamykasz drogę! Nikt cię nie uprawnił do rozbijania innych! - wrzeszczał, żywo gestykulując. Miał ochotę go zatłuc.
- Mówię ci, jak byk krowie, że wepchnąłeś się tam, gdzie nie było miejsca! To tylko i wyłącznie twoja wina! - pokazywał mu Sebastian. Każdy z nich był przekonany do swojej racji, a czując w tym wszystkim głęboki podtekst, nie mieli zamiaru odpuścić, póki nie wycofa się druga strona.
- Nie zgrywaj głupka, wiesz, że zamknąłeś mi drogę nieprzepisowo! - groził palcem Hulkenberg. Miał zamiar dziś dowieść dobry rezultat, nawet kolejne podium, a ten burak mu przeszkodził. Sam napatoczył mu się przed bolid i jeszcze miał czelność zepchnąć na metalowe bandy! A co gdyby to wszystko skończyło się gorzej? Przecież mógł też nie wysiąść z bolidu o własnych siłach!
- Mam ci to narysować?! Przeceniłeś swoje możliwości, beztalenciu! - ryknął, odtrącając jego palec sprzed swoich oczu. Alonso? Okej. Verstappen? Okej. Webber? Mniej okej, ale i tak zawsze odpuszczał. Hulkenberg? Tego już za wiele!
- Co powiedziałeś?! - oczy kierowcy Force Indii rozszerzyły się niebezpiecznie. Vettel zaczął wojnę.
- Że jedna wygrana w tym indyjskim gruchocie, nie sprawi, że masz talent!
- O nie, kurwa, wielki talent się znalazł! Gdzie byłeś ostatnie dwa lata?! Powiem ci, mój drogi. W DUPIE BYŁEŚ, GÓWNO UMIAŁEŚ ZROBIĆ! - wrzasnął, aż porządkowi krzątający się przy bolidach zatrzymali się gwałtownie, prawdopodobnie zastanawiając się, czy nie lepiej kierowców rozdzielić. Kiedy jednak Hulk zaczął odchodzić, wrócili do swojej pracy.
- Co cię tak boli?! Że jestem mistrzem świata, że miałem lepsze samochody od ciebie?! A może, to że Ava wolała mnie?! - zawołał za nim zawodnik Ferrari.
- Nie mieszaj jej do tego. Nie mieszaj, kurwa! - gwałtownie się odwrócił i nie miał już złudzeń co do tego, że ta kłótnia zakończy się pokojowo. Szarpnął kombinezon byłego już kolegi i zacisnął nerwowo pięści. Sebastian nie był mu dłużny i w sekundzie zareagował, odpychając go od siebie. Krew go zalała. Chce się bić? Proszę bardzo!
- No jasne, każdego by bolało, że go olewa! - dodał z ironicznym uśmiechem, mając pięści gotowe do ataku. Może i Hulk jest wyższy, ale on będzie szybszy.
- Ciebie widać bardzo, skoro nie możesz się powstrzymać pomimo dwójki dzieci i żony! - wytknął mu, podczas szarpaniny, którą wprawili dosłownie wszystkich w osłupienie. Osłupiały był Arivabenne, osłupiała była cała Force India, osłupiała nawet sama Ava.
- Narzeczonej! - odparował mu Vettel, jednocześnie zadając cios koledze i przyjmując cios od niego. Każdy z nich usłyszał chrzęst kości. Seb szczęki, a Nico nosa. Charliemu Whitingowi ogromnie dużo czasu zajęło wysłanie kogokolwiek do dwójki, która z szarpaniny przechodziła już do bójki. Ale kierowca samochodu bezpieczeństwa zdążył, zanim panowie połamali sobie kości.
- Zajebiście! Licytujmy się teraz, jak bardzo cię to usprawiedliwia, draniu! - warknął na koniec, trzymany przez Bernda Maylandera.
- Panowie, nie publicznie! - zakończył sędzia, który doskoczył do drugiego z Niemców. Runda pierwsza zakończona, ale walka potrwa jeszcze długo.