piątek, 17 lutego 2017

Rozdział 13 - When you call me "baby" I know I'm not the only one.


Sam Smith - I'm not the only one

Runda 10. GP Węgier.
Kierowcy F1 co jakiś czas lubią się spotkać na dobrym posiłku. Może nie wszyscy się lubią, niektórzy wręcz się nie tolerują, ale zawsze wychodzi tak, że wszystkim pasuje. Siada się przy osobach, które się lubi, ale nie wygląda to na podzielone na grupki zbiorowisko. Wszyscy się śmieją i są wyluzowani. Często na takie kolacje chodzą też partnerki kierowców, jednak panowie wcześniej to ustalają. Kolacja przed GP Węgier była właśnie taką, na którą część panów zabrała swoje drugie połówki. Była żona Valtteriego, dziewczyna Alonso, żona Felipe czy Romaina. Również Kimi zabrał swoją uroczą Minttu. Hulk za to tradycyjnie jako swoją parę przyprowadzał Avę. Skutecznie chroniła go bowiem przed głupotami Pereza, a i prezentowała się po prostu przepięknie. Tym razem wybrała krótką czerwoną sukienkę z odsłoniętymi plecami. Spieła włosy i dodała krwistoczerwoną szminkę. Jak zwykle przyciągnęła wzrok wszystkich, kiedy weszli na salę restauracyjną, wynajętą tylko dla Formuły.
- Ooo są i nasze papużki nierozłączki! - ucieszył się Perez, niemal odbiegając od Raikkonena, którego nagle wzięło na zacieśnianie więzów koleżeństwa.
- Oj Sergio, a kiedy ty przyprowadzisz kogoś? - zaśmiała się Ava, która zdążyła już polubić Meksykanina. Był beztroski jak dziecko, ale przy tym niezwykle sympatyczny. To chyba taka przypadłość kierowców Force Indii.
- Po co? Przecież mam najprzystojniejszą parę ze wszystkich! - zażartował, biorąc Hulkenberga pod rękę i wędrując z nim do baru. Larssen parsknęła śmiechem i pomachała za swoim przyjacielem. Zaczęła szukać wzrokiem Sebastiana. Kiedy go znalazła, żołądek ścisnął się jej tak bardzo, że przez moment zrobiło jej się czarno przed oczami. Obok Sebastiana, przyczepiona do jego ramienia stała niewysoka blondynka. Nie widziała nigdy zdjęć Hanny Prater, ale nie miała w tamtym momencie wątpliwości, że to ona. Kiedy podstępny Kimi pomachał do niej, by dołączyła do ich kółka wzajemnej adoracji, wróciła do swojego zimnego "ja", zupełnie jakby przełączyła gdzieś w głowie magiczny guzik. Nie pozwoli się tak traktować jakiemuś fińskiemu palantowi. Z lodowatym jak arktyczne lodowce uśmiechem, ruszyła ku nim. Kiedy jej wzrok spotkał się z przerażonym wzrokiem Vettela, była znów tą samą dziewczyną z początku sezonu. Znów była daleko i znów nie była jego.
- Seb, Kimi. - odparła chłodno, z dystansem, jakby nie żywiła do żadnego z nich jakichkolwiek emocji, a już na pewno nie miłości i nienawiści, odpowiednio.
- Hanno, nie znasz jeszcze Avy. - Kimi z niemal triumfalnym uśmiechem przedstawił je sobie. Wyciągnęła ku niej rękę, grając w gierkę Raikkonena lepiej, niż on sam. W momencie kiedy nieświadoma Niemka ją uścisnęła, jak oparzony podbiegł do nich Hulkenberg, który właśnie całą tę sytuację zauważył. Nie wiedział który wpadł na tak genialny pomysł, ale w myślach wymyślał im najgorsze tortury.
- Witam panie i panów! - powiedział głośno, obejmując swoją przyjaciółkę w talii, w geście obrony. Spiorunował wzrokiem najpierw Raikkonena, a następnie Vettela. - Muszę niestety porwać moją przepiękną towarzyszkę. Kochanie, mamy miejsce obok Sergio i Daniela. - zgrabnie wybrnął z sytuacji, w którą Larssen z chęcią by brnęła. Wiedział jednak, że jeżeli jej na to pozwoli, ta kolacja zakończy się jakimiś trupami.
  

- Naprawdę ładna ta nowa dziewczyna Hulkenberga. - rzuciła, by rozpocząć rozmowę Hanna. Zdejmowała właśnie diamentowe kolczyki, które niemiłosiernie obciążały jej płatki uszu, ale były piekielnie drogie i piękne. Pasowały więc na kolację, na którą każda z partnerek stroiła się, pudrowała nosek i obwieszała świecącą biżuteria.
- Jaka dziewczyna? - zadziwiony  Vettel zmarszczył czoło, odrzucając eleganckie buty przed siebie.
- No...Ava? Chyba tak miała na imię.
- Przestań, to jego agentka, a nie dziewczyna. - machnął ręką, jakby go to wcale nie interesowało, ale powoli zaczynał dostawać furii. Jak to Ava i Hulk? Co ta głupia blondyna sobie wymyśliła?
- No co ty, na pierwszy rzut oka widać, że jest pomiędzy nimi wyjątkowa więź. - zaśmiała się perliście, kręcąc delikatnie głową. Siedząc przy toaletce i zmywając zbyt mocny makijaż, nie zauważyła, jak na czole jej ukochanego wyskakuje pojedyncza żyłka, a jego pięści zaciskają się na miękkim hotelowym materacu. Jak przez mgłę słyszał dalsze zachwyty swojej niczego nieświadomej narzeczonej nad Larsson. Jaka ona zgrabna, jaka ładna, a jaka inna niż te wszystkie "wypindrowane" modelki. Gdybyś głupia tylko wiedziała! - myślał zdenerwowany. Miał ochotę wykrzyczeć jej wszystko w twarz, byle by zamilkła.
- Zostawmy temat Hulkenberga. - warknął, gwałtownie zdejmując krawat i omal się nie dusząc przy okazji.
- Od kiedy tak go nie lubisz? Myślałam, że po Kimim to twój najlepszy kolega na torze. A tymczasem ostatnio się pobiliście, teraz nie chcesz o nim rozmawiać. - odwróciła się do niego zdziwiona, trzymając w rękach mały kremik.
- Na torze nie ma czegoś takiego jak kolega. - odparł, mordując w myślach Nico, za same słowa Prater. Nie interesowało go czy to co mówiła, to tylko jej wybujała wyobraźnia, którą zawsze się odznaczała czy też może zauważyła swoim kobiecym okiem coś, co on przegapił.
- Seb, o co poszło? - przysiadła się do niego, chcąc rozwikłać problem, jaki najwidoczniej powstał pomiędzy Niemcami. Jak zwykle jej intencje były dobre, ale też jak to ostatnio bywało, oberwała za nie.
- Hanna, czy możesz się raz odpieprzyć? - warknął, odrzucając jej dłoń ze swojego uda. Nie myślał już jasno. W jego głowie był tylko jeden cel i nie bacząc na łzy na policzkach blondynki ruszył do drzwi. Bezmyślnie wyszedł na korytarz i popędził wprost pod numer 342.


Pomimo późnej pory nie spała. Nawet nie myślała o położeniu się do łóżka. Siedziała na wiklinowym fotelu na tarasie, popijając różowe wino ze zdecydowanie zbyt wielkiego kieliszka. Wpatrywała się w nocną panoramę miasta i nie myślała o niczym konkretnym. Nie była po prostu w stanie uporządkować swoich myśli, które przeskakiwały w jej głowie piekielnie szybko. Przed jej oczami przewijały się sceny z dzisiejszej kolacji, ze wszystkich wspólnie spędzonych z Sebastianem chwil i całego jej życia. Cierpki alkohol przyjemnie tępił jej nadto wyostrzone dziś zmysły. Rześkie nocne powietrze dawało jej oddech, którego nie mogła złapać po przekroczeniu progu swojego pokoju. Coś w niej pękało, ale po cichu, głęboko, bez krzyku i płaczu. Nie czuła żalu, smutku czy samotności. Po prostu egzystowała na tym balkonie, znieczulając się dla pewności dobrym, włoskim winem. Myślała nawet o zaniesieniu butelki do łazienki, napełnieniu wielkiej wanny gorącą wodą i figlarnymi olejkami jakie znajdowały się na łazienkowych półkach, zapaleniu kilku świeczek i zanurzeniu się po samą brodę. Tak, to był dobry pomysł. To jej plan na resztę tej nocy, której z pewnością nie prześpi. A kiedy woda stanie się nieznośnie zimna, zamówi drugą butelkę wina, jakiś pyszny makaron z całodobowej hotelowej kuchni i po prostu tu wróci. Może z krewetkami? Albo coś z suszonymi pomidorami i świeżą bazylią...Jej przemyślenia w połowie drogi z balkonu do łazienki z butelką i kieliszkiem w dłoniach przerwało pukanie do drzwi. Nie, nie, nie jest jej absolutnie potrzebny Hulkenberg. Naprawdę docenia jego instynkt opiekuńczy, ale dziś chce być sama. Z westchnięciem odstawiła trunek na stolik i ruszyła by przywitać Nico. Kiedy jednak otworzyła drzwi, po ułamku sekundy odruchowo chciała je zatrzasnąć. Jej gość był od niej niestety zdecydowanie silniejszy i udało mu się wpaść do środka.
- Co ty tu, kurwa, robisz?! - wybuchła, tracąc kontrolę nad swoim głosem. Wrzasnęła tak potężnie, że sama była zdziwiona, bacząc na spokój, którym jeszcze przed chwilą się odznaczała. Vettel bez ceregieli zamknął za sobą drzwi i zrobił krok w jej kierunku, by ją uspokoić.
- Zostaw mnie. - już tylko odwarknęła, wyrywając się z jego uścisku. Jego zawsze kojący dotyk był teraz dla niej palący jak żywy ogień.
- Ava, nie obchodzi mnie to wszystko. Nie wrócę tam dzisiaj ani jutro. - deklarował, szczerze wierząc w swoje słowa. Musicie bowiem wiedzieć, że tak bardzo jak Sebastian Vettel był do czasu poznania Avy Larssen zwykłym dupkiem, tak bardzo teraz był zagubiony i bezsilny. I tak samo pogubiła się Dunka.
- Czy ty się słyszysz? Przychodzisz do mnie, kiedy ona jest piętro wyżej? Przyprowadzasz ją na kolację dla kierowców, pokazujesz mi się z nią przed nosem i co sobie, kurwa, myślisz? - zaśmiała się gorzko, sama łamiąc sobie serce wypowiadanymi słowami. Patrzeniem w tą głęboką toń jego oczu, które w tym świetle były idealnie matowe. Jego obecnością i zapachem.
- Nie mogłem cię uprzedzić, ona strasznie uparła się żeby tu przyjechać...
- Przestań! - przerwała, nie mogąc słuchać ani sekundy dłużej o Hannie Prater. Po części dlatego, że raniła tę kobietę podczas każdej spędzonej z Sebastianem chwili, ale głównie z innego powodu. Po całym tym czasie spędzonym z Vettelem przestawało być jej żal Niemki. Wręcz przeciwnie, była zła, zaczynała pałać nienawiścią do kobiety, która tak naprawdę jest jego. Ona mogła mieć tylko złudzenie bycia jego. Mgliste pojęcie, które rozwiewało się za każdym razem kiedy wracał do domu.  Nienawidziła jej za to. Za wspólny dom, rodzinę, za wszystko do czego on czuł powinność wracać, a uciekać od niej. Było jej niedobrze za każdym razem, kiedy wychodził z walizką. Ale chyba najbardziej gardziła nią za niewiedzę. Za słodką niewiedzę, której ją samą pewnego słonecznego ranka pozbawił Hulk. Tak bardzo chciałaby nie wiedzieć o trzech blondynkach, które czekają na kierowcę w Szwajcarii.
- Ava, proszę cię. Nie wrócę już do niej. Nigdy. - dukał, słysząc jak słowa padające z jego ust zagłusza mu jego serce. Walące tak głośno i donośnie, że aż kręciło mu się od tego w głowie.
- Nie? Nie wrócisz po córki? Myślisz, że z radością odda ci Emily i Mathildę?
- To da się...
- Nie da się! - uniosła się. - Nie rozumiesz, że ona zawsze będzie miała to coś, dzięki czemu będziesz do niej wracał? Wychodził z mojego łóżka i wracał do waszego? - głos się jej łamał. Czuła, że to moment by wyrzucić go za drzwi i nigdy więcej do siebie nie dopuszczać. Ale nie mogła. Znacie ten moment kiedy widzicie, że wasze życie pędzi wprost na wielką betonową ścianę i nie umiecie nic z tym zrobić? Ava znała to uczucie aż za dobrze.
- Z moimi pieniędzmi da się wszystko. - szepnął jej do ucha, mocno przyciągając ją do siebie i zamykając w swoich ramionach. Nie miał zamiaru jej wypuszczać, nawet jeżeli miało go to kosztować o wiele więcej niż tylko pieniądze. Uniosła zaszklone oczy i patrząc na niego wzorkiem, tak bardzo rozbitym, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie widział, prawie bezgłośnie szepnęła:
- Wyjdź. Proszę cię wyjdź, muszę ochłonąć.


Dalsza część weekendu była nerwowa dla całej czwórki naszych bohaterów. Hulkenberg skakał nad Avą w obawie o jej stan psychiczny, a ona denerwowała się traktowaniem swojej osoby jak porcelanowej lalki. Nie była przyzwyczajona do takiej troski i czuła się przez nią jak mała dziewczynka. Kojarzyło jej się to tylko i wyłącznie z bezbronnością, a to nie było ulubione uczucie Avy. Dziesięć lat temu obiecała sobie, że już nigdy więcej go nie doświadczy, tymczasem to samo co pozwalało czuć się jej wreszcie bezpieczną, narażało ją na bezbronność wobec wszystkiego wokół. Kimiemu nie udało się wyprowadzić jej z równowagi przy wszystkich, ale kiedy była sama, nie potrafiła sobie poradzić z zagrywką Fina. W tamtym momencie, kiedy zamknęła drzwi za Niemcem, zrozumiała, że dotarła do ściany. Do momentu w którym nie umie już dłużej poradzić sobie z dzieleniem się nim. I albo on zburzy tę ścianę, albo ona pod nią zginie. Opcji powrotu, w tej grze już dawno nie było.
- Ava, dobrze się czujesz? - dobiegł do niej zmartwiony głos Hulka. Zmarszczyła czoło i przeniosła na niego wzrok. W jego rękach spoczywał kask, a samochodu nie było w garażu. Oznaczało to, że kwalifikacje dobiegły końca, a ona nawet tego nie zauważyła.
- Tak, zamyśliłam się. Które mamy miejsce? - speszona zaczęła zbierać wszystkie swoje manatki do torebki, by uniknąć spojrzenia przyjaciela.
- Czwarte. Może powinnaś zrobić sobie trochę wolnego? Odpuścić następny wyścig, albo wylecieć do domu przed tym? - odstawił kask na półkę i rozpiął kombinezon. Propozycja była niezwykle kusząca, ale szanse, by Ava z niej skorzystała były nikłe. Wiedział, że ona nigdy nie zwalnia tempa w pracy.
- Przecież wiesz, że twoje miejsce na linii mety jest dla mnie najważniejsze. - uśmiechnęła się. Nie mogła go po prostu zostawić przed wyścigiem i oglądać relację w domu. Chciała go wspierać i koniec kropka. - A poza tym w poniedziałek mamy spotkanie z szefostwem Ferrari. Nie możemy zepsuć tej szansy. - dodała szeptem. Załatwienie tego kosztowało ją ogrom pracy i zamierzała zrobić wszystko, by Hulkenberga brano pod uwagę w przyszłorocznym składzie stajni z Maranello. I nie obchodziło ją nic, poza tym, że jest to teraz jeden z najlepszych bolidów w stawce i miejsce idealne dla Nico.

Do Vettela natomiast jakby zupełnie nic nie docierało, ani słowa Raikkonena, ani jego inżyniera wyścigowego, a już na pewno nie Hanny, która była wręcz zrozpaczona sytuacją w której znalazła się tak nagle i niespodziewanie. Dotarło do niej, że nie zna swojego narzeczonego tak, jak myślała. Zobaczyła w nim kogoś zupełnie obcego i przeraziło ją to, jak nic dotąd. Co mu się stało? I kiedy? Nie umiała sama odpowiedzieć sobie na te pytania, a Sebastian nie raczył jej już nawet przelotnym spojrzeniem. Nawet kiedy w wyścigu zatrzymał się dosyć dramatycznie na bandzie, a ona chciała tylko wiedzieć, czy wszystko z nim w porządku. Burknął wtedy ciche "tak" i zaszył się gdzieś. To ją obwiniał za całą tą sytuację. Gdyby siedziała w domu, byłby to kolejny weekend bez zmartwień, a teraz jest to jedna wielka porażka. Siedząc w bolidzie zastanawiał się nie nad strategią startu, ale tym jak to rozwiązać. Ava nie mogła go zostawić, to nie wchodziło w grę. Musiał jednak postępować mądrze, jeżeli bowiem Hanna zrobiłaby z niego najgorszego ojca roku, miałaby otwartą drogę do zemsty na nim przez dziewczynki. A jedynym wyjściem dla niego odpowiednim, było to by dziewczynki były z nim i Avą. Jednak to wymagało poświęcenia Dunki. Z miejsca stałaby się przecież macochą dwóch małych dziewczynek, które wymagają mnóstwa uwagi. Czy kochała go na tyle, by poświęcić dużą część życia zawodowego? On zaczynał w to wierzyć, ale zanim schował się przed całym światem, zdążył usłyszeć od Raikkonena jedno zdanie.
- Ona cię niszczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz