piątek, 3 lutego 2017

Rozdział 11 - "Just say you love me, just for today."


Runda 9. GP Austrii.
Vettel musiał odbębnić swoją karę, czy miał na to ochotę czy nie. 10 pozycji w dół sprawiło, że bolid z numerem 5 stał ostatecznie jako 11 na gridzie. Przed Verstappenem, Ricciardo, Hamiltonem, Raikkonenem, Hulkenbergiem, Perezem, Bottasem, Alonso, Sainzem i Vandoornem. W tym sezonie nie stał jeszcze tak daleko od pierwszej linii. Samochód jednak prowadził się dobrze i miał nadzieję, że uda mu się odrobić stratę do pierwszego miejsca. Był to z resztą trochę winny zespołowi po ostatnim incydencie. Miał też przed sobą perspektywę utraty pozycji lidera, jeżeli Max dojedzie pierwszy, a on poza podium. A Red Bulle na Red Bull Ringu zdawały się być niesione przez sloganowe skrzydła. Nie chciał jednak dać satysfakcji młodziakowi z odebrania sobie prowadzenia. Wiedział jakiej dodaje to człowiekowi mocy. Dlatego już od pierwszych okrążeń zaciekle walczył o powrót do ścisłej czołówki. A walce tej towarzyszyły wszechobecne stłuczki, samochody bezpieczeństwa, awarie i kary. Do mety dojechało zaskakująco mało, bo zaledwie 15 samochodów. I wcale nie zwyciężył Verstappen, który przez dłuższą część wyścigu wydawał się nie do ruszenia, a Hulkenberg, który wreszcie zaczął znajdować się w odpowiednim miejscu i czasie. Drugie zwycięstwo w karierze z pewnością smakowało mu tak samo cudownie jak pierwsze, a Force India po raz kolejny oszalała z radości i pokazała całemu światu jak świętuje się pod podium. Max ostatecznie dojechał drugi, a Seb uzupełnił najniższy stopień.




Jak Ava wpłynęła na jego życie, Seb do tej pory nie był w stanie zrozumieć. Jednak skutki tego, były dla niego tak zadowalające, że nie głowił się nad tym zbyt długo. To jak przywróciła go do życia było dla niego fascynujące i pozwalało cieszyć się nim tak, jak robił to kiedy był Mistrzem Świata. Nie umiał bowiem żyć bez zwycięstw, co zdawała się rozumieć Larssen, a kompletnie nie pojmowała Hanna. Dlatego teraz, kiedy jego córeczki bawią się u rodziców Prater, za którymi Seb od pewnego czasu z wzajemnością nie przepada, on odpoczywa po wyścigu w wynajmowanym od kilku miesięcy domku na plaży w Menton, tuż obok zgiełku Monaco. Domek ogrodzony był od sąsiadów dużą ilością iglastych krzaków, a z oataczejącego go tarasu można było zejść bezpośrednio na plaże. Był przestronny i jasny. Przebywanie w nim odprężało. Jego narzeczona była przeciwna i miejscu i samemu domkowi, gdyż wolała kupić niedużą willę w Toskanii. Seb jednak zignorował jej życzenia. Dzięki temu mógł zapomnieć o całym świecie i skupić się na kobiecie, która powoli stawała się sensem jego życia.
- Otworzyć wino? - zapytał, wchodząc do obszernego salonu wprost z plaży. Jego nogi były jeszcze oblepione piaskiem, a z włosów kapała mu morska woda. Ava krzątała się w kuchni od garnka do patelni, od patelni do krojonych warzyw.
- Tak, zaraz będzie gotowe! - oznajmiła, odrzucając na bok kosmyk włosów. Bardzo starała się, aby kolacja była smaczna. Było to pierwsze danie, które mu przyrządziła i chciała uniknąć jakiejkolwiek wpadki. Sama już z resztą nie pamiętała, kiedy ostatni raz gotowała dla mężczyzny, który nie był Hulkenbergiem. Stół czekał pięknie nakryty na gorące posiłki, które miały rozpocząć ich wspólny wieczór.
- A co tak pięknie pachnie? - blondyn wszedł do kuchni z butelką, którą wyciągnął z piwniczki. Odstawił ją na blat i objął kobietę w pasie.
- Kaczka w winie z suszonymi śliwkami. Do tego mam sałatkę z ruccoli, sera pleśniowego i gruszki. - oznajmiła dumnie. - A na deser maliny w gorącej białej czekoladzie i ciastko migdałowe.
- Nawet ciastka upiekłaś? Mój ty ideale! - zachwycił się i pocałował ją delikatnie. Zaskakiwała go niemal każdego dnia, dając poznawać się od innej strony. W ten sposób ciągle dawała mu się zdobywać od nowa. Stawała przed nim wyzwania i była jednocześnie inspiracją do ich osiągania. To jej uśmiechu wypatrywał po wygranej, to w jej włosach chciał chować twarz po przegranej i to z nią chciał pić szampana po tych mistrzostwach. Jego życie zaczęło dosłownie kręcić się wokół Avy Larsson.
- I jak ty seksownie wyglądasz w tym fartuszku!
- Seb, ty głupku!



Po kolacji odpoczywali przy komedii, kończąc rozpoczętą przy niej butelkę wina. Dunka leżała na jego kolanach i chichotała uroczo, za każdym razem gdy w filmie zdarzała się śmieszna sytuacja. Czuła się przy nim swobodnie, pokazywała co ją śmieszy, co straszy, a co boli. Już od jakiegoś czasu wiedziała, że jest bezpieczna, widząc jak bardzo Seb zaangażował się w ten związek. I chociaż po głowie chodziło jej pytanie "co dalej?", to nie zadawała go blondynowi. Po części dlatego, że się go bała, ale głównie dlatego, że nie chciała nakładać na nich teraz żadnej presji. Pewnie, że przyjemniej byłoby mieć go dla siebie, nie ukrywać się po letnich domkach i przemykać z hotelowego pokoju do pokoju. Jednak w jej poważaniu nie byli ze sobą na tyle długo, żeby zacząć planować rodzinę. Bo tak trzeba było kwalifikować związek z Vettelem.
- O czym myślisz? - wyrwał ją z zamyślenia, kiedy po filmie zostały tylko napisy końcowe.
- O niczym konkretnym. - odparła i obdarzyła go delikatnym uśmiechem. Pokiwał głową, ale nie uwierzył.
- Wiesz, że umiem rozpoznać, kiedy kłamiesz? - rzucił po chwili. W jej trakcie zastanawiał się nad pociągnięciem tego tematu, ale w końcu się zdecydował. Nie lubił kiedy coś ją dręczyło. Za każdym razem bowiem sądził, że chodziło o niego, że ma dość i każe mu się wynosić albo zostać na zawsze. A on potrzebował jeszcze chwili, by ułożyć sobie wszystko w głowie. Kobieta podniosła się z kanapy i chwytając drugą ze stojących na stoliku butelek, wyciągnęła w jego kierunku rękę. Za oknami słońce chowało się za horyzontem, tworząc przepiękny widok. Seb ruszył za nią.
- Myślałam nad tym, że dobrze jest mieć cię przy sobie. - odpowiedziała dopiero, kiedy siedzieli na bujaczce przed domkiem. Uśmiechnął się zawadiacko. Wbrew wszystkiemu, zakochał się w niej bez opamiętania i nie chciał nigdy stracić. Przytulił ją mocniej i patrzył jak słońce sprawiało, że jej włosy były jeszcze bardziej złote niż zazwyczaj. Przepiękny zachód sprawiał, że świat wyglądał magicznie. Ale każda magia, tak jak i bajka, kiedyś się kończy.



Obudził ją dzwoniący uparcie telefon. Seb spał twardo, obejmując ją ramieniem tak mocno, że nie mogła się ruszyć by go nie obudzić. Próbowała dosięgnąć do smartfona, ale był za daleko.
- Zostaw, ktoś się wydzwoni i przestanie. - mruknął jeszcze przez sen, przytulając się mocniej do jej pleców. Ona jednak była już poirytowana tą zaciekłością dzwoniącego i wychyliła się tak, że wreszcie chwyciła urządzenie w dłoń.
- Odbierz, dzwoni już z dziesiąty raz. - odparła i podała mu telefon. Kątem oka spostrzegła, że połączenie było od Hanny. Poczuła, jak każdy mięsień jej ciała się napina. Kompletnie nie kontrolowała tej reakcji. Seb wpatrywał się w ekran bez ruchu, zupełnie jakby bił się z myślami co zrobić. Bajka dobiegła końca, prawdziwe życie postanowiło o sobie przypomnieć i patrząc na ilość połączeń, nie miało zamiaru odpuścić. Czując, jakby jej ciało było dwa razy cięższe niż normalnie, Ava podniosła się z łóżka i ruszyła na dół, słysząc jeszcze jak Vettel rozmawia z narzeczoną.
- Tak? Przepraszam, cały czas pracuję i nie miałem czasu zadzwonić...Wieczorem mam sam... - zawiązała jedwabny szlafroczek i wstawiła wodę na kawę. Szum gotującej się wody zagłuszył rozmowę Niemca i była mu za to ogromnie wdzięczna. Nie chciała słyszeć z niej ani słowa. Chwyciła kubek, zalała go po sam czubek ciemną kawą i wyszła na werandę. Uderzyło ją ciepłe, morskie powietrze. Plaża świeciła pustkami, poza kilkoma mewami, kłócącymi się o kawałek znalezionej bułki. Fale były spokojne, a ich szum działał na nią kojąco. Znów miał do niej wrócić. Jak zawsze zostawić ją w ciepłej jeszcze pościeli i wrócić do narzeczonej. A ona za każdym razem, tak nawinie, miała nadzieję, że to się nie stanie. Liczyła, że wreszcie wybierze właśnie ją i nigdy więcej nie opuści.
- Ava? - usłyszała z głębi domku, ale nie paliła się, by odpowiadać. Po chwili z resztą Vettel sam ją znalazł. - Uciekłaś mi.
- Wybacz, że nie miałam ochoty uczestniczyć w waszej rozmowie. - odparła kąśliwie, nawet na niego nie patrząc.
- Miałem nie odbierać? Mam przecież jakieś obowiązki. - starał się, aby na niego spojrzała. I spojrzała, tyle, że nie w taki sposób, jaki chciał. Znów obdarzała go jedynie chłodem. Gorszym z każdym kolejnym razem, kiedy ją zostawiał.
- Masz rację, masz mnóstwo obowiązków nie związanych ze mną. Zajmij się nimi. - warknęła i wepchnęła mu kubek w ręce. Zeszła po trzech stopniach na plażę i ruszyła w kierunku morza.
- Gdzie ty idziesz?! - zawołał za nią, zdziwiony.
- Popływać!
- Nago?! Chyba zwariowałaś! Nie pozwalam!
- Nie okręciłeś sobie mnie wokół palca, nie jestem twoją narzeczoną! - krzyknęła, rozkładając ironicznie ręce. Otworzył usta ze zdziwienia. Ava widocznie chciała dziś pokazać, że nie miała w sobie absolutnie nic z Hanny. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, patrząc jak kobieta zanurza się w wodzie. Ile jeszcze będzie to znosiła?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz