piątek, 23 grudnia 2016

Rozdział 7 - "Your heart gave me new kind of highs."


Ava wyszła spod prysznica zaraz po tym jak Sebastian odebrał od obsługi hotelowej kolację, szampana i truskawki. Zagranie iście filmowe, ale wywołało uśmiech na twarzy blondynki. Owinięta puchatym ręcznikiem położyła się na łóżku i oczekiwała na smakołyki, które wybrał Vettel. Jej nastawienie do niego zmieniło się diametralnie. W końcu ile można się oszukiwać, że nie chce się spróbować?
- No dobra piękności, czas żebyś opowiedziała mi coś o sobie. - rzucił rozradowany Niemiec, sięgając po dwa duże talerze. Larsson zmarszczyła nos, pokazując swoje niezadowolenie z tematu, jaki wybrał.
- No dawaj, co Ava Larsson kocha? - ciągnął, nawijając czarny makaron na widelec i nadziewając na niego krewetkę.
- Ava Larsson kocha...jedzenie. Uwielbiam jeść, uwielbiam gotować i piec. Uwielbiam też podróżować, zwiedzać, poznawać nowe miejsca. Tego się nie spodziewałeś, co?
- Myślę, że się dogadamy. - zaśmiał się Vettel, karmiąc ją owym nawiniętym makaronem. Dawała mu się poznać i o to chodziło. Bowiem wbrew pozorom nie chciał mieć z nią jedynie fizycznego kontaktu. Czasami ludzie pociągają nas, przyciągają do siebie w sposób dla nas kompletnie niewytłumaczalny i tak właśnie było z Avą i Sebastianem. Chciał znać ją od każdej możliwej strony.
- A ty? Co takiego jest na świecie oprócz szybkości? - zmieniła się z odpowiadającej na zadającą pytania. To było dla niej zdecydowanie bardziej komfortowe.
- Odpadają samochody i jedzenie, jak rozumiem? - pokiwała energicznie głową, nadziewając pomidorka koktajlowego i ostrą papryczkę na widelec. - Chyba spokój. Lubię mieć chwilę na przeczytanie książki, obejrzenie dobrego filmu, spacer albo na taką rozmowę.
- No i dzieci. - wypaliła, wpatrując się w niego. Jej głos był pewny, nie zawahała się ani chwili przed wypowiedzeniem tego zdania.
- Tak, bez wątpienia dziewczynki są dla mnie ważne. Najważniejsze na świecie. Ava... - czemu miał się nie przyznać? Kochał te dwie małe istotki najbardziej na świecie i tylko dlatego nie chciał rozstać się z ich matką. Nie mógłby przeżyć bez nich. Były nierozerwalną częścią jego osobowości i nie ważne jak bardzo miał dość Hanny, nie mógł ich zostawić.
- Spokojnie, rozumiem to. Może nie mam swoich dzieci, ale to rozumiem. Chyba po prostu musiałam to usłyszeć. Wiedzieć co robimy. - wzruszyła ramionami. Nie mogła zaprzeczać istnieniu jego córek, ani ich matki w jego życiu. Sama nie wiedziała nawet jak długo to ona będzie jego niewielką częścią. Po prostu gdzieś w głębi wiedziała, że potrzebuje tych słów.
- Co robimy? Ty przywracasz mi chęci do ścigania, a ja mam zamiar naprawić wszystkie krzywdy, jakie ci wyrządzono. - łagodnie uniósł kciukiem jej brodę, tak by patrzyła mu prosto w oczy. Nie rozumiał jej fenomenu. Nie potrafił pojąć jak w tak krótkim czasie Ava mogła zawrócić mu w głowie bardziej niż wszystkie kobiety jego życia razem wzięte. Wiedział jednak, że tak długo jak będzie to trwało, nie chce z niej rezygnować.
- To czeka cię sporo pracy. - parsknęła ironicznie. Dunka należała do osób, które naprawdę łatwo zranić. To ta cecha była powodem jej chłodnego podejścia do ludzi, nieufności i niedostępności. Tak ratowała się przed kolejnym złamaniem serca. To była jej słabość.
- Jak już zdążyłaś zauważyć, zawsze osiągam swój cel. - był pewny siebie. Był przecież człowiekiem, któremu udało się osiągnąć w życiu niejeden cel. I choć postawił sobie ich jeszcze wiele, to na pewno nie ma zamiaru łatwo poddać się w tym przypadku.


Sebastian Vettel był na fali wznoszącej, która w tym momencie zdawała się nie mieć końca. Odciął się od pierwszych dwóch lat w Ferrari grubą kreską i myślał tylko o obecnym czasie. A obecny czas należał tylko do niego i czerwonej Sofii, z której wyciskał 200 procent. W końcu czuł włoski bolid, podczas wyścigu stawali się jednością, a każdy ruch kierownicy jaki wykonywał zamieniał się w płynne pokonanie toru. Sofia była idealna, idealna niczym Ava. Mając te dwie kobiety u boku czuł się królem torów. Nic go nie rozpraszało, nie denerwowały go młodzieńcze zachowania Verstappena ani trudności z dublowaniem maruderów. Na wszystko to odpowiadał swoją jazdą, a nie jak to było w poprzednim sezonie słowami. Odnalazł motywację, którą wydawało mu się, że zgubił na zawsze. Cieszył się jak dziecko, za każdym razem kiedy wsiadał do samochodu, miał głowę pełną pomysłów i przekazywał je inżynierom, których kazał na koniec poprzedniego sezonu ściągnąć do teamu. Podjeżdżając teraz pod tabliczkę z numerem jeden, śmiał się sam do siebie. Ileż radości sprawiło mu to GP! Dawno nie był tak dumny z siebie podczas walki na torze. Red Bulle starały się jak mogły, ale na nic im się to zdało. Zajmowały dwa miejsca obok niego, widocznie niezadowolone z rezultatu. Odpiął pasy, wszystkie kable i zabezpieczenia. Wyjął kierownicę i wyskoczył z samochodu. Stojąc na jego nosie pokazywał wszystkim palec wskazujący. Znów był górą. Sięgnął po kierownice by pokazać znak stajni z Maranello, a wtedy rozległy się głośne oklaski od jego zespołu. Nie mógł się powstrzymać i poklepał Sofię, tak jak robił to kiedyś z fantastycznymi Randy Mandy, Kinky Kylie, Abbey i Hungry Heidi. Kto wie, być może i Sofii przeznaczone było dołączyć do grona tych czterech fantastycznych bolidów i przynieść mu najwyższy laur na koniec sezonu? Tymczasem Charlie wołał go już na ważenie, mimo iż jego zespół ściskał go, klepał po plecach i nie chciał wypuścić. Wbiegł z kaskiem w ręku do pokoju, w którym Daniel i Max dyskutowali o tempie jego samochodu. Wskoczył na wagę i zadowolony przyjął gratulację od kolegów z toru. Miał czas tylko na łyka wody i założenie czapki w biegu, gdyż Matteo poganiał ich do wyjścia na podium. Wchodząc na najwyższy jego stopień i słuchając hymnu Niemiec, a następnie Włoch, czuł jak jego serce galopuje w piersi. Gdyby ktoś go zapytał jak wygląda szczęście, opisałby to właśnie tak. Jego zespół machał flagami włoskimi, niemieckimi oraz żółtymi z wizerunkiem czarnego rumaka. Publiczność nie śmiała buczeć, klaskała z podziwem dla trójki dzisiejszych bohaterów. W oddali zobaczył blondynkę. Jego anioła, zesłanego mu przez los. Stała na uboczu, w obcisłej białej sukience, z lejącym dekoltem na plecach, w długich złotych, mieniących się w słońcu kolczykach i luźnym koczku. Uśmiechała się do niego zza ciemnych okularów. Nie wiedział jak to zrobiła. Przecież nie miała z Formułą tak dużo wspólnego. Znała ludzi, wiedziała który zespół na co stać i znała każdy finansowo-promocyjny aspekt królowej sportów motorowych, ale nie miała pojęcia o głowie zawodnika. A jednak, sprawiła, że jego nastawienie do życia i pracy diametralnie się zmieniło. Sprawiła, że odbierał właśnie swoją czwartą nagrodę za pierwsze miejsce w tym sezonie i cieszył się prowadzeniem w klasyfikacji generalnej przed Verstappenem, Ricciardo, Hulkenbergiem, który dowiózł swoje przeklęte 4 miejsce i Hamiltonem, który miał nieszczęście nie dojechać dziś do mety. Była niesamowita.


Kiedy wyścigowe emocje opadły i każdy powoli wracał do swoich zajęć, Ava szła pustym korytarzem barcelońskiego hotelu, który już wieczorem zapełni się spoconymi mechanikami, zmęczonymi kierowcami i śpiącymi inżynierami. Larsson opuściła tor po wszystkich wywiadach udzielonych przez Hulkenberga i umówiła się z nim wieczorem, na kolacje. Teraz zmierzała do pokoju, w którym spędziła podczas tego weekendu więcej czasu niż we własnym. Zapukała delikatnie i czekała na odpowiedź. Drzwi otworzyły się po kilku sekundach, tak jakby Vettel warował tuż przy nich. Od razu porwał ją w ramiona i przytulał do piersi, słysząc jej słodki śmiech.
- Wyglądasz zjawiskowo, moja kochana. - komplementował, pożerając ją wzrokiem. Z bliska wyglądała jeszcze piękniej niż z podium.
- Wiem, starałam się. - odparła niewzruszona, okręcając na placu kosmyk włosów wypadający z jej koka.
- A dla kogo to? - mruknął, wydobywając spod jej sukienki delikatny łańcuszek, który jej podarował.
- Dla siebie. Kobiety ubierają się głównie dla siebie.
- A ja myślałem, że żeby zdobywać, manipulować i dręczyć mężczyzn. - zaśmiał się, wbijając wzrok w jej usta, pomalowane ciemnobrązową szminką. Idealnie wykonturowane i pełne. Seksowne jak diabli.
- Może tak troszeczkę. - pokazała niewielką przerwę pomiędzy palcem wskazującym, a kciukiem. Vettel pokiwał ironicznie głową.
- Więc skoro przeszliśmy etap zdobywania, to proponuje płynnie przejść do kolejnego etapu i wyskoczyć gdzieś na kilka dni przed kolejnym GP. - ponownie wziął ją w ramiona. Ava natomiast udając zamyśloną, zarzuciła ręce na jego szyję i delikatnie mierzwiła jego włosy.
- Avo, przecież wiem, że już zdecydowałaś. - szepnął jej do ucha i delikatnie przygryzł jego płatek. Mruknęła cichutko w odpowiedzi. Przecież wiedział, że się zgodzi. Pragnęła go tak samo, jak on pragnął jej. Ale kiedy po jej wyjściu zamawiał dla nich bilety na samolot i szukał hotelu, o jego obowiązkach chciał przypomnieć mu telefon. Połączenie było od Hanny, która bardzo rzadko musiała uciekać się do dzwonienia do niego w trakcie weekendu GP. Według całkiem długiej tradycji to on dzwonił do niej każdego dnia. Z czasem przestało być to tak gorliwe, a ostatnio nie robił tego prawie wcale. Dziś po raz pierwszy nacisnął czerwoną słuchawkę. Był to pierwszy sygnał tego, że tak samo jak Ava, on też może nie wyjść z tego cało.
~*~
I tym przyjemnym rozdziałem kończymy rok 2016 :)
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, kochane! :)

środa, 14 grudnia 2016

Rozdział 6 - Unpredictable moments can change your life, if you're ready for them.


Wychodząc z pokoju kierowcy, z trudem zaczęła odzyskiwać swoją równowagę. Schodząc po schodach, wyrzucała sobie, że ze wszystkich mężczyzn, których spotkała w ciągu ostatnich dziesięciu lat swojego życia, otworzyła się przed tym, który ma rodzinę. Pluła sobie w brodę, że pozwoliła zaciągnąć się do łóżka i uczestniczyła w tym wszystkim. W vettelowym sposobie na odreagowanie czy urozmaicenie nudnego, widać, życia. Dała się wmanewrować w tą chorą sytuację, tracąc na chwilę zdrowy rozsądek. Była przekonana, że więcej się w sprawie Sebastiana Vettela nie zawaha. Przemykając przez śpiący jeszcze hotel, czuła się podle względem samej siebie. Czemu dała skusić się na te wszystkie sztuczki i złamała swoje zasady? Co Vettel miał w sobie, że nie potrafiła mu się oprzeć? Wpadając do pokoju jak burza, nawet nie zauważyła, że zaczyna się dusić, że braknie jej oddechu, a do poczucia spokoju tak naprawdę jest cholernie daleko.
- Kurwa! - warknęła, czując jak po policzkach spływają jej łzy. Bowiem moje drogie, Ava Larsson pomimo usilnych starań nadal była tylko człowiekiem, nadal była poddawana emocjom i nadal czuła. Zakochiwała się pomimo wszelkich przeciwwskazań, a co gorsza, z powodu jej kurczowego trzymania się muru wybudowanego już dawno temu, nawet nie zauważyła kiedy zaczęła czuć coś do Sebastiana. Wiedząc, że nie może liczyć na nic więcej, tego właśnie pragnęła. Dokładnie wiedząc o narzeczonej i dzieciach niemieckiego kierowcy, nadal go pragnęła.


Monaco.
W tym tygodniu Ava podpisywała z Hulkenbergiem całkiem ważną umowę z nowym sponsorem. Pewna niemiecka firma produkująca systemy hamulcowe postanowiła zacząć współpracę z kierowcą. Larsson nie miała najmniejszych problemów z negocjacjami, gdyż sama firma była otwarta na spory sponsoring Hulka, a on nie miał nic przeciwko byciu ich twarzą. Pozostawało tylko dopiąć wszystko jak najkorzystniej dla samego Nico. Miało się to zdarzyć podczas ich ostatniego spotkania w Monaco. Może nie miała podczas niego problemów ze skupieniem i egzekwowaniem jego żądań, ale Nico doskonale widział, że była czymś poddenerwowana. Czym? Nie pytał. Po pierwsze dlatego, że prawdopodobnie nie uzyskał by odpowiedzi, a po drugie nie lubił wtrącać się w życie innych ludzi. Sądził, że skoro będzie chciała to powie mu jaki jest powód, a jeżeli nie to widocznie potrafi poradzić sobie z nim sama. On wyznawał w tej przyjaźni zasadę, że nie muszą się sobie spowiadać, wystarczy, żeby dla siebie byli. I z tym Hulkenberg nie miał żadnych problemów. Wyciągał ją na kolację, pijatyki z kierowcami lub nawet na zakupy, które ją odstresowywały. Coraz częściej dzięki takiemu przebywaniu przy niej, kiedy miała większy lub mniejszy kryzys, udawało mu się usłyszeć od niej o jego powodzie. Wiedział jednak, że robiła to tylko wtedy, kiedy nie odkrywała przy tym zbyt wiele siebie. Te największe problemy, ukrywała głęboko. Sądził, że nie tylko przed nim, ale też po części przed sobą. Nie trudno było domyślić się na pierwszym spotkaniu, że blondynka to osoba niezwykle skryta i nieufna. Nico, podczas swojego trzydziestoletniego stażu na ziemskim padole, zdążył wydedukować, że ludzie nie są nieufni bez powodu. Podobnie jak Vettel, bardzo chciał poznać okoliczności, przez które Ava nie lubi wchodzić z ludźmi w bliższe interakcje. Nie traktował tego jednak jako trudną do rozwiązania zagadkę z nagrodami, ale ważnym było dla niego, by spróbować to naprawić. Hulkenberg był z natury dobrym człowiekiem i chciał aby wszystkim żyło się dobrze, a zwłaszcza ludziom mu bliskim. A taka stała się dla niego Dunka. Był jej wdzięczny za wszystko co dla niego robiła, za wszystkie zarwane noce, długie telefony i godziny w samolotach, za każde nerwowe stukanie paznokciami w oczekiwaniu na decyzję sponsora, dobór i pilnowanie diety czy chowanie przed wścibskimi fotoreporterami. Pomimo jej trudnego charakteru, bardzo ją polubił. Potrafili się dogadać, czasami nawet bez słów i tworzyli naprawdę zgrany zespół. Nic dziwnego, że chciał aby Ava trochę bardziej otworzyła się na świat i cieszyła się jego pięknem.


Runda 5. Hiszpania.
Do Barcelony dotarli w środę rano. Ponieważ w tym tygodniu to Perez zarywał noce w fabryce w Silverstone, nie musieli lecieć razem z zespołem. Kiedy weszli na tor Catalunya, wszyscy uwijali się jak w ukropie. Ciężarówki wymieniały się przy boksach, kręcąc się jedna za drugą. Mechanicy rozładowywali narzędzia, samochody i części zapasowe. Inżynierowie podłączali komputery i przeglądali papiery, które ze sobą zabrali. Specjalnie do tego wyznaczeni pracownicy obiektu, belka po belce rozstawiali imponujące motorhome'y każdego z zespołów. Zniecierpliwieni pracownicy, nie mogąc doczekać się otworzenia swoich stołówek, ruszali po kawę do paddockowej kawiarni. Stewardzi i inni sędziowie krążyli i szukali wszelkich nieprawidłowości. Porządkowi podlewali ostatnie kępki trawy i grabili żwir na poboczach. Każda z tych osób miała na dziś jasno postawione zadanie. Również Ava miała w ten weekend prawdziwe urwanie głowy. W sobotę i niedzielę czekało ją zajmowanie się hiszpańskim sponsorem Hulka, który postanowił zjawić się na torze, a do samego weekendu wyścigowego czekało ją mnóstwo papierkowej roboty. Miała jednak zamiar znaleźć chwilę wolnego czasu dla siebie. Czas przestać bawić się w bohaterkę oper mydlanych, która przez 50 odcinków będzie biła się z myślami.

Idąc wprost do bijącego z daleka po oczach motorhome'u Ferrari, nie oczekiwała całej tej historii z księciem na białym koniu, czy w tym przypadku raczej w czerwonym bolidzie. Nie liczyła też na żadne ogromne deklaracje i obietnice. Chciała po prostu spróbować, zobaczyć jak to się potoczy i czy to w ogóle ma jakikolwiek sens. Weszła szybko po schodkach, pilnując by nie potknąć się na którymś stopniu przez zbyt wysokie obcasy. Przemierzyła kawałek korytarza, który dzielił ją od drzwi z wizerunkiem niemieckiego kierowcy i bez wahania w nie zapukała. Przez chwilę panowała za nimi denerwująca Avę cisza, ale potem dało się słyszeć szmer i drzwi się rozsunęły, ukazując Sebastiana z blond włosami w nieładzie i zaspanymi oczami, które jednak rozszerzyły się szybko na widok gościa.
- Dobrze, że jesteś. - uśmiechnął się delikatnie i wpuścił Dunkę do środka. Przekręcił klucz w zamku i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, poczuł jej miękkie usta na swoich. Bez wahania przyciągnął jej drobne ciało do swojego, jakby czekał na tę chwilę całe życie. W tym momencie wiedział, że Ava jest jego, że nie będzie już więcej uciekała.
- Moja silna wola. - wysapała nagle, odrywając na chwilę swoje wargi od jego. Nawet wtedy czuła ich gorąco. Jej zamglony wzrok sprawiał, że uśmiechał się szeroko.
- Co z nią, kochana? - zapytał czule, gładząc jej miękkie włosy. Mając ją wtedy w ramionach czuł się, jakby miał wszystko. Jakby cały świat leżał u jego stóp.
- Złamałeś ją. - wzruszyła ramionami, przypominając mu ich niedawną rozmowę w Rosji.
- Mówiłem, że tak będzie. - odparł i powoli zsunął dłonie na jej pośladki. Objęła go ramionami za szyją i czując jego szybkie bicie serca ponownie złączyła ich usta w namiętnym pocałunku. I prawdopodobnie kompletnie by się zatracili, gdyby nie donośne pukanie Britty do drzwi i oznajmienie, że do początku czasówki zostało zaledwie dwadzieścia pięć minut.
- Ava, nawet nie wiesz jak chciałbym się teraz z tobą kochać, ale mam kwalifikacje do wygrania. - rzucił, próbując powstrzymać się od dalszego rozbierania blondynki. Naprawdę nie mógł sobie teraz na to pozwolić, chociaż jego ciało domagało się bliskości ciała Avy.
- Wróć do mnie z Pole Position. - szepnęła mu do ucha, pokazując zawieszony na szyi łańcuszek z numerem 5.


Być może Vettel był pierwszy w klasyfikacji generalnej kierowców, ale nie oznaczało to, że Ferrari ma najmocniejszy bolid w stawce. Będąc szczerym od początku tego weekendu dostawali srogie lanie od Red Bulli i ich nadzieje na dobre kwalifikacje były nikłe. Tego dnia jednak do Sebastiana powróciło to, z czego był najbardziej znany - perfekcja. W swojej karierze wiele razy nokautował czasami rywali, zarówno podczas kwalifikacji jak i w wyścigach. Kluczem do tego była właśnie perfekcja, którą utracił gdzieś na początku ery Mercedesa. Teraz, sam nie wiedział w jaki sposób, wsiadając do bolidu przed Q1 czuł błogi spokój, taki jak w czasach swojej dominacji. Kiedy wystarczyło mu jedno okrążenie na zniszczenie rywali. Był spokojny i skupiony tylko na trasie toru. Czuł, że ma wszystko czego potrzebuje do startu z pierwszej linii jutrzejszego dnia. Podczas trzech sesji pokonał trzy bezbłędne okrążenia, po jednym w każdej. Zadziwił kibiców, dziennikarzy, rywali z toru, a nawet samego Maurizio, który nigdy nie posądzałby swojego bolidu o takie zdolności. Idąc na konferencje prasową czuł to. Odnalazł swoją pasje, ten brakujący element do stania się kierowcą pamiętanym przez miliony. Uśmiechnął się pod nosem, widząc w oddali Avę. Oto i kobieta, która jest iskrą dla jego pasji.


poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rozdział 5 - Next thing that I know I'm in a hotel with you.


Runda 4. Rosja.

Ava Larsson nie należała do kobiet, które należy denerwować. O ile w ogóle jakąś kobietę należy denerwować. Sebastian Vettel natomiast, doprowadził Dunkę do furii. Zmanipulował ją i nie wydawał się z tego powodu wcale zawstydzony. Jego wielkie, męskie ego przyprawiało Avę o mordercze odruchy. Był kolejnym, nic nie wartym mężczyzną, którego spotkała na swojej drodze. A tym razem naprawdę miała nadzieję, że tak nie będzie. Jeszcze bardziej irytował ją fakt, że tak bardzo zalazł jej za skórę. Wolałaby przejść obok niego obojętnie, niż przeżywać jego zachowanie każdego kolejnego dnia. Wzbudzało to bowiem u niej wątpliwości, czy Vettel faktycznie jest jej obojętny. Będąc na paddocku w Sochi, prawie nie opuszczała budynków Force Indii by nie spotkać kierowcy Ferrari. Chociaż jedyne czym mogła go obdarzyć było prawdopodobnie pogardliwe spojrzenie, wolała nie wystawiać się na próbę. Jeżeli wędrowała po torze, robiła to w towarzystwie Hulkenberga, pewna, że Niemiec nie podejdzie do nich, by wszystko się nie wydało. Tak udawało jej się unikać blondyna aż do soboty, kiedy zaskakując ją, wszedł pewnym krokiem do boksów FI. Wtedy Larsson, którą trudno zdziwić, po prostu opadła szczęka. Jego tupet wprawił ją jednocześnie w osłupienie, ale i wywołał podziw. Zanim jednak do niej dotarł, na szczęście, drogę zastąpił mu jej przyjaciel.
- Seb! Co cię tu sprowadza, czyżbyś miał aż tak dosyć Ferrari? - zaśmiał się Hulk, podając koledze rękę. Vettel, który miał nadzieję uniknąć wszelkich przeszkód na drodze do blondynki, z niezauważalnym westchnięciem uścisnął wyciągniętą dłoń, jednoczenie rzucając kobiecie wymowne spojrzenie. Więcej Avie nie trzeba było, zamknęła laptopa, zgarnęła swoją torbę i zwiała z garażu, stukając obcasami chabrowych szpilek.
- Chciałem zapytać o Avę. Jesteś z niej zadowolony? - skłamał z szerokim uśmiechem.
- Dzięki tej kobiecie jedyne czym muszę się martwić to czyste piękno jazdy. Jest niesamowita. - zachwycał się. Akurat o tym Seb zdążył się już przekonać. - Ale jeżeli chcesz ją zatrudnić, to mam złe wieści. Ava jest na moją wyłączność!
- Potrafisz się ustawić. - odparł ze śmiechem i starał się jak najszybciej wymyślić kolejne kłamstwo. - A myślisz, że mogłaby mi kogoś polecić?
- Pewnie, że tak. - Nico obejrzał się za siebie, spodziewając się zobaczyć przyjaciółkę. Kiedy zamiast tego ujrzał puste miejsce, polecił Vettelowi by poszedł na tyły do jego pokoju, gdzie przesiadywała, kiedy w garażu było za głośno i nie mogła się skupić. Tym samym nieumyślnie wydał biedną Larsson, która poirytowana przewróciła tylko oczami, kiedy zobaczyła Niemca w progu.
- Co ty tu, u diabła, robisz? - warknęła, wstając z kanapy i podeszła do niego wściekła. Powstrzymała się od odepchnięcia go i ruszyła do wyjścia. Złapał ją jednak z ogromnym refleksem za rękę i nie miał zamiaru puścić. Wbił w nią spojrzenie, od którego nogi odmawiają posłuszeństwa.
- Widzę, że opierasz się ostatkami sił. - szepnął jej do ucha, puszczając łokieć i delikatnie przesuwając ręką po jej talii.
- Może powinieneś zbadać sobie wzrok. - odparła, czując jak zasycha jej gardło. Biła się sama ze sobą, by strącić jego dłoń, jednak nie mogła się na to zdobyć.
- I uwierz mi, ja też wykorzystuje końcówkę silnej woli, by cię nie pocałować. Tu i teraz. - czuła jak jego ręka zadrżała, kiedy dotarła do linii bioder i zatrzymała się gwałtownie. Ona sama też zadrżała, czując jak ciepło rozlewa się powoli po jej ciele.
- Być może nie przewidziałeś, że moja silna wola na wyczerpaniu, jest nadal silniejsza od twojej. - starała się myśleć trzeźwo, by nie ulec. Przypomnieć sobie, jak jeszcze przed chwilą była na niego tak potwornie zła. Wszystko jednak znikało jak za mgłą, kiedy jego rozpraszające ręce wędrowały po jej talii, a usta były już tylko milimetry od jej ucha.
- A jednak, nie mam zamiaru zaprzestać prób złamania jej. - nieurażony słowami, a skupiony na reakcji jej ciała, nie dawał za wygraną. Delikatnie musnął płatek jej ucha wargami, z satysfakcją widząc jak się wzdrygnęła, a na jej karku pojawiła się gęsia skórka. Wtedy jednak, owe ostatki silnej woli przebiły się przez pożądanie, które w niej rodził i zmusiły ją do ruszenia galaretowatych nóg.
- Nie omieszkam dać znać, kiedy ci się to uda. - mruknęła i niepewnym krokiem jak najszybciej opuściła pomieszczenie. Jeszcze po wyjściu z niego, kręciło jej się w głowie od zapachu jego perfum i bliskości jego ciała.



Od samego rana dwóch spośród Niemców w stawce, było najbardziej zmotywowanymi ludźmi na torze. Każdy z nich  miał swoje ambicje na ten start i nie mieli zamiaru odpuścić. Vettel przed wejściem do samochodu wyginał swoją szyję na wszystkie strony, słuchając jak kości strzelają mu w karku. Robił to zawsze, kiedy przeczuwał trudne starty. Skupiał się przy tym na swojej obmyślonej wcześniej strategii obrony pozycji. Tym razem również łatwo wybrał optymalną drogę by uciec zarówno drugiemu Verstappenowi, jak i trzeciemu Ricciardo. Hulkenberga i Hamiltona zostawił już kolegom. Wsiadając do samochodu myślał tylko o wygranej. Zupełnie tak, jak za swoich mistrzowskich czasów. Czuł ssanie w żołądku, takie samo jak wtedy, kiedy jest głodnym. Tym razem chodziło jednak o głód zwycięstwa. Nie miał wątpliwości, że zaspokoi go już w ten weekend, zastanawiał się tylko ile walki będzie musiał o to stoczyć.  Kiedy wsiadł do samochodu i zapadł w swój trans, nie było już dla niego żadnych przeszkód. Zerknął w lusterko, na cały tył stawki i powtarzając sobie dokładnie trasę toru, czuł w ustach smak zwycięskiego szampana. I jak okazało się dwie godziny później, nie mylił się. Zwycięstwo było proste jak na torze kartingowym. Kiedy udało mu się odejść na starcie, wszyscy zajęli się sobą. Red Bulla nękała Force India, a Force Indię Hamilton z Bottasem. Po wyścigu słyszał tylko o emocjonujących walkach z tyłu stawki. A na podium dołączył do niego Hulkenberg, który dowiózł swoje pierwsze drugie miejsce w karierze i Hamilton, który sprytnie ograł dwa Czerwone Byki.



Sebastian był osobą bardzo emocjonalną. Kiedy się cieszył, to do łez, kiedy się denerwował to do wyzwisk. Już za czasów Red Bull Racing nie raz pokazał łzy lub środkowy palec. O ile jednak RBR udawało się temperować Niemca, tak Ferrari nawet za bardzo na tym nie zależało. Dopóki nie obrażał publicznie samochodu i zespołu, dopóty mógł sobie wyzywać kogo tylko miał ochotę. Nie polepszało to jego wizerunku w mediach, ani tym bardziej wśród kierowców. Zawsze miał na pieńku z Alonso i Webberem, a po ostatnim sezonie z daleka omijał go zastraszony już Kvyat i wiecznie niepokorny Esteban Gutierrez. Również z Maxem Verstappenem nie raz się już starł, nie tylko na torze ale i poza nim. Z resztą potrafił się dogadać, nawet jeżeli przez team radio nazwał ich bardzo niepoprawnie politycznie. Z Hulkenbergiem ani nie miał nigdy problemów w trakcie wyścigu, ani po nim. Lubili uciąć sobie krótką rozmowę w trakcie weekendu, pośmiać się, a nawet startowali w jednej drużynie w Race of Champions. Kiedy jednak do gry swoim eleganckim krokiem wkroczyła Ava, jego nastawienie do Hulka zmieniało się jak w kalejdoskopie. Najpierw traktował kolegę jako drogę do blondynki, potem był przy tym zbędny i ponownie wymieniali się opiniami o torach i plotkach piłkarskich. Teraz jednak, zaczynał niecierpliwego Vettela denerwować. Widok Avy na jego rękach, roześmianej równie szczerze jak on i ślad jej różowej szminki na jego policzku, sprawił, że mocniej zacisnął szczęki. Nie lubił patrzeć jak ktoś zabiera mu trofeum sprzed nosa, o czym dobitnie przekonał się rok temu w Meksyku Verstappen. Sam fakt oglądania kierowców Mercedesa przed nim, wywoływał u niego odruch wymiotny. Teraz znowu wrócił na szczyty, a jego palec wskazujący zamiast grozić, był symbolem zwycięstwa. Wiedział jednak, od kolacji z Avą, że nie zadowolą go tylko materialne trofea. Chciał podbić serce Dunki i nie podobało mu się, że zamiast niego, robił to Nico. Nie dość, że tego dnia musiał się sporo namęczyć, żeby po pit stopie wyprzedzić szerokiego jak szykana Hulka, to jeszcze teraz musi oglądać to, co ogląda. To on zwyciężył w tym wyścigu, a to kierowca Force Indii zgarnia największe oklaski. Już zaciskał pięści na swoim pucharze, kiedy podszedł do niego Kimi.
- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz jakbyś właśnie wygrał. - mruknął, mierząc przyjaciela podejrzliwym wzrokiem.
- Mam dziś jeszcze trochę do wygrania. - odparł i odszedł, nie zwracając uwagi na żadne z trojga.



Kilka drinków przyjemnie szumiało jej w głowie, kiedy szła hotelowym korytarzem. Upewniła się, że jej podopieczny grzecznie zakończy wieczór w swoim pokoju, gdzie wraz kilkoma kierowcami postanowili dokończyć picie. Uspokoiło ją to, gdyż jej zadaniem było między innymi uniknąć jakichkolwiek niepotrzebnych zdjęć lub spotkań po alkoholu w wykonaniu Hulkenberga. Był dorosły, więc jeżeli chciał się upić to to zrobi, wystarczyło zadbać o to, by nie natknął się wtedy na niego ktoś ważny. Sama dała się porwać i wychyliła z nimi kilka kieliszków mocniejszego alkoholu, przy wiwatach Hamiltona z Perezem, kiedy zagryzała tequlię limonką bez najmniejszego skrzywienia. Teraz marzyła o spokojnym śnie, który umożliwi jej normalne funkcjonowanie następnego ranka i ściągnięcie z łóżka tego lenia, zanim odleci ich samolot. Nacisnęła guzik windy i spokojnie czekała na oznajmiający jej przybycie dzwonek. Kiedy wreszcie się rozległ, uniosła przymknięte powieki i utkwiła wzrok w oczekującym na jej wejście mężczyźnie. Vettel stał oparty o ścianę windy jedną ręką, trzymając drugą w kieszeni dżinsów. Nie powitał jej, nie uśmiechnął się na jej widok, nie obdarzył jej dłuższym spojrzeniem. Kiedy po naciśnięciu guzika z numerem jej piętra oparła się plecami o ścianę na przeciw niego, zrobił to samo, mierzwiąc uprzednio swoje blond włosy. Jechali w ciszy, patrząc na przeskakujące na okienku liczby. Chcąc zakończyć to milczące spotkanie jak najszybciej, ruszyła do drzwi, gdy tylko zaczęły otwierać się na 20 piętrze. Wtedy jednak Sebastian złapał ją zdecydowanie nad nadgarstkiem i przyciągnął do siebie tak, że wpadła na niego z impetem. Bez cienia wahania ujął jej twarz w dłonie i zaczął całować. Zaskoczył ją, ale nawet na sekundę nie przyszło jej do głowy, by nie odwzajemnić pocałunku. Wręcz przeciwnie, po chwili oddawała je równie namiętnie jak on. Dźwig ruszył w górę, by dowieść ich na trzydzieste piętro. Tam wypadli z niego, nie przerywając zachłannych pocałunków, które rozgrzewały usta i przyśpieszały oddechy. Nie przejmując się niczym, poza sobą, przemknęli przez korytarz do pokoju zajmowanego przez Vettela.
- Seb... - zaczęła, wahając się na chwilę przed zdjęciem jego koszulki. Nie była pewna czy to alkohol tak wyostrzył wszystkie jej zmysły, czy może sam Seb.
- Przestań wszystko kontrolować. - przerwał jej szeptem. Ciepło jego oddechu delikatnie popieściło jej szyję. Już nie miała wątpliwości, gwałtownie ściągnęła czarny materiał, który przykrywał jego tors i rzuciła gdzieś za siebie. Obchodziły ją tylko jego ręce na jej ciele, błądzące od talii po policzki. Jego pocałunki, które rozpalały każdy skrawek jej ciała, były dla niej jak ratunek przed kompletnym zamarznięciem. Patrzył na nią, chłonąc każdy szczegół, każdy błysk w zielonych tęczówkach, gęsią skórkę, pieprzyk, spazmatyczny ruch rozkoszy. Pamiętał wzór czerwonej bielizny i miękką w dotyku koronkę pończoch. Chłonął jej zapach i dotyk chłodnych dłoni na swoim ciele. Delikatne podgryzanie jego szyi, wariacje języka, jej wyzywający wzrok. Poznawali się tej nocy najdokładniej jak umieli, jakby chcieli zapamiętać każdy dotyk, każde złączenie ich ciał na zawsze. Dosłownie oszaleli na swoim punkcie. Jej ciche zmysłowe pomrukiwanie do ucha, przeradzające się w coraz głośniejsze jęki, sprawiały mu większą satysfakcję niż orgazm jakiekolwiek innej kobiety. Delikatne wbijanie się jej paznokci w jego kark sprawiało, że mocniej chwytał ją w biodrach. Kochali się bez opamiętania, a Ava zapominała w jego ramionach każdą kolejną krzywdę, której kiedyś doznała. Wszystko przestawało mieć znaczenie, kiedy szeptał jej do ucha, jak bardzo jej pragnie.

Jednak kiedy rano obudziły ją pierwsze promienie słońca, uświadamiając sobie, że leży w objęciach Vettela, poczuła się okropnie. Jego silne ramiona, które obejmowały ją, by dać poczucie bezpieczeństwa, wywołały małą panikę w jej głowie. I mimo iż coś podpowiadało jej cichutko i nieśmiało, by w owych ramionach zostać, to jedyne o czym myślała to iż jego narzeczona właśnie budzi się w pustym łóżku. Bez wahania uwolniła się z objęć, które jeszcze kilka godzin temu były wszystkim, czego pragnęła. Ponieważ nie bawiła się w dyskrecję, Sebastian natychmiast się rozbudził.
- Ava, gdzie ty uciekasz o piątej rano? - zapytał, unosząc się na łokciach i obserwując spokojnie jej chaotyczne ruchy, niczym nie przypominające tych wysublimowanych i przemyślanych, jakimi odznacza się zazwyczaj.
- To nie miało miejsca. - warknęła, zapinając zamek od sukienki. Tak bardzo pragnęła, żeby to w ogóle nie miało miejsca.
- A ja jestem całkiem pewien, że miało. - odparł surowo, rozwiewając jej zaczątki spokoju. Czuł wczoraj jej szybkie bicie serca, widział zaciśnięte powieki i przede wszystkim jej wtulone w niego ciało, całkowicie mu oddane.
- Och, przestań, przecież byłam tylko kolejną do zaliczenia. Cholerną literką w alfabecie. A ja głupia się na to zgodziłam. - uniosła się. Mówiąc to głośno, sama się do tego przekonywała. Puści to wszystko w niepamięć, omijając Niemca szerokim łukiem.
- Czyś ty zwariowała? - wstał i ubiegając ją, przytrzymał drzwi, uniemożliwiając ich otworzenie.
- Nie, to ty zwariowałeś. Masz narzeczoną i dzieci, a przytulasz mnie rano, jakbyś... - zawiesiła na chwilę głos. Zbił ją, wpatrując się prosto w oczy. Zabrakło jej słów, a to nie zdarza się często. Nie kiedy zachowuje dystans, racjonalnie myśli i nie głupieje...
- Jakbym tylko ciebie pragnął. - dokończył.

~*~
I tak oto Ava uległa. Ale czy na dobre?
Nie wiem czy jest tu Was dużo, ale jeżeli jesteście to dajcie znać w komentarzach. Zawsze jestem ciekawa waszych opinii, a i motywacja do pisania jest większa :)
Poza tym z chęcią zajrzę na wasze blogi, łącznie z tymi, które F1 nie dotyczą, także zostawiajcie linki w komentarzach :)

czwartek, 24 listopada 2016

Rozdział 4 - It's a little blurry how the whole thing started. I don't even really know what you intended.



Przerwa pomiędzy rundami. Szwajcaria.
Rozsiadł się wygodnie na siwej kanapie, która zajmowała sporą część salonu. Na stoliku przed sobą miał parującą herbatę z miodem i cytryną. Patrzył na kobietę, która nie tyle go znudziła, ale której miał dość. Męczyła go. Miał dość jej lamentowania, jej przytulania i otaczania z każdej strony, kiedy jest w domu. Nie umiał z nią już rozmawiać. Pasowała do jego idealnego obrazka oddanego chłopca, ale ten obrazek nigdy nie był tak bardzo przekłamany, jak w ostatnim roku. Sebastian Vettel w ostatnich latach na pewno nie był oddany. Ani w stosunku do swojej przyszłej żony, ani w stosunku do czerwonego teamu. Myślał, że mu przejdzie, że to tylko praca wprawia go w taki nastrój, Hanna natomiast nie ma z tym nic wspólnego. Urodziła mu dwie córeczki, które kocha ponad wszystko i tak naprawdę tylko one trzymają go przy tej szczupłej blondynce. To one są głównym powodem dla którego ta rodzina nadal istnieje. Dla którego obserwuje jak kobieta zakłada kolczyki z pereł, które kupił jej na dwudzieste ósme urodziny i wygładza czarną sukienkę za kolano.
- Na pewno sobie poradzisz? - zapytała po raz setny tego dnia, doprowadzając go powoli do wewnętrznego szału. Nie wiedział z kim obchodziła się bardziej jak z jajkiem, z nim czy z dziewczynkami.
- Przecież umiem zająć się własnymi córkami, a tobie należy się jakieś wyjście z koleżankami. - mruknął beznamiętnie, wypatrując pilota od ogromnego telewizora. Tak naprawdę pragnął, żeby już poszła.
- W razie czego dzwoń, natychmiast przyjadę. - oświadczyła, odwlekając moment wyjścia z domu. Skinął w odpowiedzi głową. Wahała się jeszcze chwilę czy naprawdę powinna iść na imieniny koleżanki, ale ostatecznie podeszła do niego, zostawiła ślad czerwonej szminki na jego policzku i starając się delikatnie kołysać biodrami, ruszyła do wyjścia. Sebastian owego kołysania nie zauważył, zmazując z policzka pozostałość po pocałunku narzeczonej. Jego myśli skupiły się na ostatniej kolacji dla kierowców. W przeciwieństwie do dzisiejszego wyglądu Hanny, Ava prezentowała się tam jak milion dolarów. Miała w sobie coś, czego zawsze będzie brakowało Prater. Niemka stworzona była do życia rodzinnego w zaciszu domu pośród małego miasteczka. Nie lubiła wyścigów, źle się czuła w formułowym towarzystwie. Za to Dunka wszędzie pokazywała klasę, była stworzona do tego by na nią patrzeć, by królować w tłumie. Miał wrażenie, że odnalazłaby się w każdej sytuacji, a chłód jaki w sobie miała był, o dziwo, wiele bardziej pociągający niż ciepło Hanny. Być może go odrzuciła, ale wiedział, że nie jest co do tej decyzji pewna. Przejawem tego było przyjście na kolację z Hulkenbergiem. Nie była przecież jego partnerką, a mimo to pojawiła się i nie odstępowała swojego klienta na krok. To miał być jej sposób na zdenerwowanie go. I musiał przyznać, że im dłużej ta farsa trwała, tym lepiej to działało. Nigdy nie należał do osób nazbyt cierpliwych i każdy uśmiech Hulka w stronę blondynki niemiłosiernie go irytował. Czuł jak żyły wychodzą mu na rękach, kiedy próbowała unikać spotkania wzrokiem z nim. Dokładnie to samo działo się w tym momencie. Nabrzmiałe żyły pokazały się na dłoniach, pulsując gorącą krwią. Z zamyślenia wyrwał go płacz Matildy. Podniósł się z kanapy, porzucając myśli o Avie i ruszył do pokoju córeczki.


Emmerich am Rhein, Niemcy.
W tym samym czasie, kilkaset kilometrów dalej Ava Larsson stała na zatłoczonym placu w lekkiej purpurowej kurteczce, szaliku Burberry i zamglonym wzrokiem wpatrywała się w podchodzącego od fana do fana Hulka. Całe spotkanie przebiegało sprawnie, pomimo iż przyszło znacznie więcej osób niż się spodziewali. Po przejeździe bolidem Sahara Force India ulicami miasta, wywiadzie prowadzonym przez lokalnego dziennikarza, który zadawał pytania od kibiców i konkursie dla przybyłych z nagrodami, czas było rozdać tyle autografów ile się da. Sama blondynka mogła na tę chwilę odbiec myślami od przygotowanego przez nią wydarzenia. Cały czas zastanawiało ją bowiem, czego chciał od niej Sebastian Vettel? Mężczyzna, który można rzec ma wszystko, będąc zaledwie trzydziestolatkiem. Ma na koncie cztery tytuły Mistrza Świata, spełnia swoje marzenia, jeżdżąc w topowych zespołach. Ma narzeczoną i dwójkę dzieci. Do czego więc potrzebna jest mu ona? Czemu tymi przenikliwymi niebieskimi oczami próbuje namówić ją na coś, co jest kompletnie wbrew jej moralności? Co kłóci się z jej wyobrażeniem o samej sobie? Brzydzi się zdradą, bo sama jej doznała i pomimo tego, że nie widziała na oczy partnerki Niemca, nie chciałaby by przeżywała to co ona dziesięć lat temu. Nie chciała zamienić się w cholerę, która rozbija szczęśliwe rodziny. A on właśnie tego chciał. Miał jakiś cel w posiadaniu jej jako swojej kochanki. Była zdenerwowana tym, że to akurat ją uparcie sobie upatrzył. Nie, ona wpadała powoli w  furię, myśląc o całym tym cyrku, jaki wyprawiają z kierowcą Ferrari. Była niekonsekwentna, co do niej nie pasowało. Zamiast zbyć flirciarza w najprostszy sposób, ona tylko udaje przed samą sobą, Hulkiem, Vettelem i całą resztą, że Seb jej nie interesuje. Każdego dnia na torze, walczy sama ze sobą. Walczy jej chłodna poukładana połowa z tą, która była w uśpieniu wystarczająco długo by nabyć nieopisaną siłę,  pragnącą czegoś więcej niż zachowawczego pozostawania w oddali od ludzi. Mogła przewidzieć, że owa połowa zaczyna dochodzić do głosu, kiedy dopuściła do siebie Nico. Mogła przewidzieć i stąd uciec. A jednak została, stoi tu by wspierać nowego przyjaciela i myśli o jego koledze z toru. Traci równowagę, a upadek po tylu latach, może być tragiczny w skutkach.


Monaco.
Prosto z rodzinnego miasta Hulkenberga, pojechali do Monaco, gdzie swoją drogą spędzała ostatnimi czasy coraz więcej swojego "wolnego". Jej podopieczny proponował nawet wynajęcie jej mieszkania, by nie musiała pałętać się po hotelach, ale na razie uparcie odmawiała. Być może w końcu faktycznie będzie miała dość pomieszkiwania w ten sposób w Monte Carlo, ale w tym momencie nie narzekała. Zakupem, o którym teraz myślała, coraz częściej był samochód. A skoro o samochodach mowa...
- Ava, moja zimna skandynawska kobieto! - krzyczał radośnie od samego progu swojego mieszkania Hulkenberg. Mieszkania, które zajmowało całe piętro jednego z monakijskich apartamentowców. Było tu czuć luksus, ale pomimo to poprzez drobiazgi, takie jak porozrzucane po kanapach kolorowe poduchy, prawie wypalone świeczki na stole czy suszące się przy zlewie wymyślne kubki, było widać, że ktoś tu mieszka. Nie czuło się tu jak w mieszkaniu pokazowym, w którym strach czegokolwiek dotknąć. Właściciel dbał o to by stale unosił się tu zapach pysznego jedzenia, by kwiaty i zioła nie usychały, by ilość kubków po kawie z ekspresu, mówiła o jej nieziemskim smaku. Nic więc dziwnego, że każdy czuł się tu dobrze, łącznie z przeglądającą przy stole katalog Michaela Korsa blondynką, która z uśmiechem odmruknęła mu w odpowiedzi.
- Mam coś dla ciebie! - rzucił, zamykając cieniutką książkę.
- Obiecane szpilki w premii? - zaśmiała się, przenosząc wzrok na Niemca. Hulk nie zarabiał może najwięcej w Formule, ale nie należał do ludzi, którzy nie mieli gestu. Wiedziała, że bardzo często sprawiał prezenty swoim rodzicom, zabierając ich na wakacje, wysyłając na rocznice w podróże, zapewniając wszystko czego im brakowało. Również Avę zaczął rozpieszczać od samego początku, nawet zanim zdążyła dobrze udowodnić swoją przydatność. Do wysokiej pensji, dostawała często drobne prezenty w ramach premii, jednak tym razem kierowca Force Indii nie bawił się w drobiazgi.
- Gdzie ty mnie ciągniesz? - pytała co chwilę, kiedy wyszli z mieszkania, zjechali windą na dół i wędrowali podziemnym parkingiem.
- Taaadam! - rozłożył uroczyście ręce, wskazując na stojący obok jego BMW samochód z dużą, czerwoną kokardą. Czarne Audi A7, było pozbawione srebrnych elementów, z wyjątkiem czterech pierścieni na masce i klapie bagażnika. Jego popielate felgi, powyginane w figlarny sposób, dopełniały wrażenia, które sprawiało, że szczęka opadała.
- Hulk, czy ciebie kompletnie pojebało? - wykrztusiła zdziwiona. Nawet ona nie wiedziała jak ma się w tym momencie zachować. Nie był to bowiem drobny prezent, a nie najtańszy samochód, który nawet traktowany jako służbowy, był dla niej przesadą.
- Wiesz wielu reakcji się spodziewałem, łącznie z wyznaniem miłości, ale posądzania mnie o pojebanie, nie przewidziałem. - oparł ręce na biodrach w geście dezaprobaty.

środa, 16 listopada 2016

Rozdział 3 - 'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

 

Runda 3. Bahrajn.

Ava nie jest kobietą, którą łatwo zaciekawić. A jednak, F1 w pewien sposób wzbudziło u niej sympatię. Siedząc na piątkowych treningach w kąciku, na wygodnym fotelu przypisanym Hulkenbergowi, przypatrywała się uwijającym się nad samochodem mechanikom i skupionym inżynierom. Perfekcyjna współpraca jaką musiał odznaczać się zespół wyjątkowo zdolnych ludzi, była fascynującym widokiem. Każdy zajmował się swoim obszarem samochodu, a jeżeli mógł, służył pomocą kolegom. Wszyscy byli tu piekielnie skupieni, by piąć się w górę tabeli zespołów, by maksymalnie wykorzystywać swoje dwa dzieła sztuki, okupione godzinami ciężkiej pracy, prób i błędów. Żaden z nich nie mógł się pomylić, bo ceną byłby stracony wyścig, a na to nie stać nawet tych najlepszych zespołów. W Force Indii panowała przyjazna atmosfera i mimo iż samochód, który nie był perfekcyjny, przysparzał im problemów i stresów, nie wyczuwało się tutaj napięcia. Obydwaj kierowcy należeli do osób sympatycznych, co z pewnością wpływało na ową atmosferę. Nie obwiniali zespołu, nie naskakiwali na pracowników, uważali się za jego część i współpracowali by sukces był wspólny. Hulkenberg stworzył w ostatnim czasie też inny zespół. Razem z nią tworzyli duet, który miał za zadanie dotrzeć na szczyty tego sportu. Każdy z nich odpowiedzialny był w nim za co innego. Ava nie była tylko agentką, która pojawiała się w momencie podpisania umowy by zgarnąć spory procent. Ponieważ zażyczył sobie jej na wyłączność, spełniała też wiele innych funkcji. Oprócz negocjowania najlepszych umów, starała się by Nico, był jak najatrakcyjniejszy w oczach szefów zespołów. Dbała o jego dobry wizerunek, pozyskiwała sponsorów, pilnowała by stosował się do podpisanych zobowiązań, towarzyszyła przy akcjach marketingowych i przyjęciach, a nawet pilnowała diety. Nie pojechała na wyścig w Chinach, ale za to załatwiła umowę z całkiem sporym sponsorem. Była jego rzecznikiem prasowym, menadżerem, partnerką na balach, a nawet matką. Poświęcała godziny dziennie by zapanować nad wszystkim i nadrobić lata bez agenta w jak najkrótszym czasie. Zdobywała kontakty i szeptała ważnym osobom o zaletach Hulka. Robiła wszystko by jedynym nad czym musiał się skupić była jazda i odpowiednie przygotowanie fizyczne. Dwoiła się i troiła by ten mały, dwuosobowy zespół pracował równie sprawnie jak ten mechanizm, który właśnie obserwowała. A szło jej coraz lepiej.
- Wuhuu, kocham tą robotę! - radośnie zawołał Niemiec po zdjęciu kasku i poklepał swój samochód po pokrywie silnika. Uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi. Zazdrościła ludziom takim jak on. Spełniał marzenia, robił to co kochał, nie musiał martwić się o pieniądze na przeżycie i czerpał radość z każdego kolejnego dnia. A co najważniejsze, doceniał to. Wielu ludziom w tych czasach tego brakowało. Podążali za modą, niedoścignionymi wzorcami, majątkiem, zapominając o tym, że żyje się tylko raz i nie po to by całe życie pracować na drogi samochód.
- Mam więc nadzieję, że kochasz też kibiców. - odparła, podając mu czapeczkę i odbierając kask. Ustawiła go na przeznaczonej dla niego półce i przetarła miękką ściereczką.
- Może nie mam ich tyle co Vettel, ale są pięć razy lepsi. - oświadczył dumnie, rozpinając swój kombinezon pod szyją. W Bahrajnie było piekielnie gorąco, nawet jeżeli się już ściemniało.
- W takim razie z radością przejrzysz program spotkania w Niemczech, który ustaliłam. W twojej umowie z Force Indią jest zapis, że raz do roku możesz "wykorzystać" zespół do takiego spotkania. Oczywiście z niego nie korzystałeś. - rzuciła, idąc z nim korytarzem na drugą stronę alei. Niemiec spojrzał na nią zdziwiony, utwierdzając ją w fakcie, że nie miał o tym zapisie zielonego pojęcia.
- Nie pomyślałbym o tym.
- Od tego masz mnie. Potrzebujesz tego. Zespoły w tych czasach nie chcą tylko dobrych wyników. Potrzeba im też sponsorów czy kibiców, którzy napędzają rynek z gadżetami i dają kolejne dochody.
- Masz u mnie szpilki w premii. - pokiwał z uznaniem głową. Pomimo iż w relacjach międzyludzkich daleko jej było do zrównoważonego ideału, to w pracy nim była. Ideałem, który sam wybrał. Cholera, ależ miał nosa!


Miała wiele sposobów na rozładowanie nerwów. W takiej pracy musiała mieć. Jednym z nich było właśnie bieganie, a ponieważ do innych nie miała w tym momencie dostępu, to bieg z Hulkenbergiem uznawała za swoistą terapię. Mogła odciąć się od pracy czy niespokojnych myśli. Jedynym co się liczyło, było stawianie kroku za krokiem. Mimo iż słońce zaczynało już prażyć, z radością przemierzała kolejne metry toru. Oczyszczała umysł, który pełny był nowych zmartwień, wyzwań ale i radości. Pierwszy raz od dawna pozwalała sobie jej zaznać bez żadnych obaw. Nie wiedziała co tak na nią działało, czy było to nowe otoczenie, czy może najbardziej pozytywny człowiek, jakiego w życiu poznała.
- Nie ma to jak dobre, pustynne bieganie. - ów człowiek mruknął właśnie, po czym wziął głęboki wdech, suchego i ciepłego powietrza. Przez te cztery miesiące wspólnej pracy miała wrażenie, że coś takiego jak smutek czy złość wcale się go nie ima. Był wiecznie uśmiechnięty, a z kłopotliwych sytuacji tylko sobie żartował. Czasami myślała, była wręcz pewna, że tak jak ona przed nim, tak i on przed nią nie chce pokazywać swoich słabości. Za każdym razem jednak, udowadniał jej, że Nico Hulkenberg nie jest tym typem człowieka. Żył w sposób najmniej stresujący, zupełnie jakby był chodzącym podręcznikiem szczęśliwego życia.
- Czy ty się kiedyś nie uśmiechasz? - pokręciła głową z delikatnym uśmiechem. Niemiec spojrzał na nią poważnie, by po chwili się roześmiać.
- Staram się by moje zmarszczki przy ustach były większe niż te na czole. - odparł, zwalniając i sytuując swoje białe spodenki na zapiaszczonym i brudnym od pyłu torze. Usiadła tuż obok niego, na biało-czerwonej tarce. - Wiesz, moi wspaniali rodzice zadbali o to, bym taki był. Uczyli mnie, że cokolwiek się stanie nie wolno się poddawać, a na smutek nie ma co tracić czasu. Wszystko dzieje się po coś i być może to co złe, ma zaprowadzić mnie do tego co dobre. Weźmy moją karierę. W Williamsie zakończyło się nieprzyjemnie i miałem prawo być zły, wtedy jednak trafiłem do tego zespołu. Do tych cudownych ludzi, którzy pokładają we mnie nadzieje i traktują jak członka rodziny, a nie kolejnego młodziaka do przemiału. Potem poszedłem do Saubera, w którym było tragicznie i dzięki temu zrozumiałem, że tutaj jest moje miejsce. Dlatego też, kiedy Ferrari powiedziało mi, że nie potrzebuje dwóch Niemców w składzie, uznałem, że czeka mnie coś lepszego. Kto wie, może Force India osiągnie właśnie ze mną rzeczy dla niej historyczne, a może trafię do innego zespołu i będę mistrzem świata? Nie martwię się tym wszystkim, bo nie zostałem wychowany by żyć w stresie.
- Nie żyjesz w stresie będąc kierowcą F1? - spojrzała na niego wielkimi oczami. Może nie była jeszcze ekspertem od tego sportu, ale zdążyła poznać go na tyle, by uznać słowa podopiecznego za dziwne.
- Nawet jeżeli, to przekładam to na coś pozytywnego. Nie pozwalam mojemu żołądkowi wywracać się do góry nogami, moim dłoniom trząść się, a nogom odmawiać posłuszeństwa. Wiesz, moi rodzice są naprawdę cudowni. Kocham ich najmocniej na świecie, za wszystko co dla mnie zrobili i nie umiałbym żyć inaczej niż oni starali się mnie wychować. - wzruszył ramionami, opierając ręce na kolanach. Oddychał miarowo, by odpocząć po wyczerpującym biegu. Był spokojny, a z jego twarzy można było wyczytać nutę nostalgii
- I powiesz, że nikogo jeszcze tym w sobie nie rozkochałeś? - zaśmiała się, wiedząc, że w czasie ich współpracy był może na dwóch randkach. Dziwiło ją, że to dranie znajdują miłości swojego życia, a nie ludzie tacy jak Hulkenberg.
- Ciągle takiej szukam. - również się zaśmiał, patrząc jej w oczy. - Patrząc na moich rodziców, nauczyłem się też innej rzeczy. Te wszystkie bajki o ludziach dla siebie stworzonych. To nie są bajki, to może być rzeczywistość. Dlatego szukam tej, przy której będzie mi dobrze i która zaakceptuje cały ten pakiet związany ze mną. Raikkonen znalazł, więc czemu ja mam nie znaleźć? - z każdym kolejnym spędzonym wspólnie dniem, robił na Larsson coraz większe wrażenie. Powoli przestawał zadziwiać ją fakt, że stał się dla niej ważną osobą. Dla chłodnej, przezornej i nieufnej służbistki. On był po prostu osobą, której pozytywnemu urokowi nie dało się oprzeć, kimkolwiek się było.
- Mam nadzieję, że za jakiś czas też będę mieć rodzinę. Jak Romain czy Seb. - rozmarzył się na chwilę. Chwilę przez którą Ava zmrużyła niebezpiecznie oczy, a na jej czole pojawiły się głębokie zmarszczki. Seb? Sebastian Vettel miał rodzinę? Ta wiadomość uderzyła w nią z całą mocą, zupełnie jakby ktoś znienacka uderzył ją w kark.
- A ty? Nigdy nie mówisz nic o sobie. - zapytał, nie pozwalając jej na dłuższe przemyślenia.
- A ja jestem tematem na inny dzień. - mruknęła i podniosła się jak strzała z ziemi. Ruszyła w kierunku pit lane szybkim krokiem, a mężczyzna tuż za nią. Kiedy ją dogonił, pozwolił sobie na przyjacielskie objęcie jej ramieniem. Na początku spięła mięśnie, zaskoczona. Ostatecznie jednak nie zrzuciła jego ramienia ze swoich barków, a uśmiechnęła się delikatnie.
- Jesteś dobrym człowiekiem Nico. - podsumowała, nie patrząc mu w oczy. W przeciwieństwie do niektórych kłamców, naprawdę był dobrym człowiekiem.


Nocne GP Bahrajnu podzieliło kierowców na dwie grupy - tych którzy pojechali po mistrzowsku i tych, którzy zapłacili sporą cenę za swoje błędy. Nie obyło się bez wypadków, w których odpadli Sainz, Ocon, Alonso i Grosjean. Szczególnie niebezpiecznie wyglądał przelot Ocona nad głową Romaina, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. W czasie walki bok w bok, Vettel nie chcąc uznać wyższości areodynamiki Red Bulla w zakrętach, padł ofiarą swojego błędu i obrócił się na środku szykany. Jadący za nim Rosberg nie mógł zrobić zbyt wiele i sprzątnął pół przedniego skrzydła kolegi z Niemiec. Oboje skończyli w pit stopie i mieli nie obejrzeć podium z bliska. Tym razem w Force Indii to Perez okazał się lepszy, zajął bowiem piąte miejsce, a Hulkenberg musiał zadowolić się tylko miejscem ósmym. Nie był to dobry rezultat, pomimo iż niedawno mieścił się w granicach zadowolenia ekipy z Indii. W tym momencie jednak Hulk stracił trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej na rzecz Ricciardo, a Kimi tracił do niego już tylko jeden punkt. Po dwóch wygranych i dzisiejszym czwartym miejscu Vettel mógł zachować fotel lidera, ale młodziutki Verstappen zbliżał się do niego z zawrotną prędkością, wygrywając dziś w cuglach z Raikkonenem i swoim partnerem zespołowym. Walka o mistrzostwo zapowiadała się w tym roku niezwykle pasjonująco, a kibice zacierali ręce z radością. Kiedy po wyścigu, a przed nieinteresującym ją dzisiaj rozdaniem nagród na podium, szła do budynku, który zajmowało w ten weekend Force India, zaczepiła ją ostatnia osoba, z jaką chciała rozmawiać.
- Nie odbierasz moich telefonów. - zatrzymał ją gwałtownie, kiedy nie reagowała na swoje imię, padające z jego ust. Nawet kiedy stanął przed nią, nie patrzyła na niego. Nie miała na to ochoty, po tym czego się dowiedziała. A już najmniej interesowało ją to, czy dzisiejsze kłopoty Vettela miały cokolwiek z nią wspólnego.
- I nie będę tego robić. - odparła chłodno, udając, że szuka czegoś w obszernej torbie. Kiedyś być może by go zatkało, ale nie teraz. Teraz po prostu zagotowało się w jego żyłach. To nic, co można było dostrzec z zewnątrz.
- Ava, czy ty mogłabyś się zastanowić czego chcesz? - spokojnie zapytał, wkładając jedną rękę w kieszeń. Paddock powoli zaczynał się im przyglądać.
- Jesteś przebrzydłą świnią, Vettel! Masz rodzinę. Myślałeś, że się nie dowiem? - parsknęła ironicznie, wbijając w niego igły swoim wzorkiem. Była wściekła. Wściekła na niego, ale przede wszystkim na siebie. Dała się mu zwieść, ale nie da się wykorzystać. Zabawa skończona, panie Sebastianie.
- Daj mi to wytłumaczyć. - nadal spokojnie zasugerował. Pokręciła głową. Nie chciała, nie mogła. Znała te manewry, kłamstwa i zwody. Będzie się broniła zaciekle, jak Max broni swoich pozycji. Nie pozwoli mu zniszczyć wszystkiego, co budowała uparcie przez dziesięć lat swojego życia. Nie da zburzyć poczucia bezpieczeństwa, które sobie stworzyła.
- Widocznie jeden kierowca F1 w moim życiu wystarczy. - zakończyła, nie pozwalając wciągnąć się w dalszą rozmowę.


Chciała zatopić swoje nerwy w butelce dobrego, czerwonego wina, które kupowała nie patrząc na jego cenę. To był jeden z wielu pozytywów nowej pracy - jej pensja pozwalała często nie patrzeć na ceny. Lecz nie było dane jej nawet otworzyć owej butelki trunku. W nieprawdopodobny sposób zyskała swojego anioła stróża, który wiedział, że coś jest nie tak nawet wtedy, kiedy nic o tym nie mówiła. Nie pytał, nie drążył, po prostu przychodził, jakby wyczuwał z daleka jej bicie serca, różne dla każdego nastroju.
- No dalej, nie każ mi iść tam samemu, bo umrę znowu chlejąc z Perezem. - jęczał, próbując przekonać ją do swojego pomysłu. Jego proszący wzrok, przekonałby prawdopodobnie Berniego do przepisania mu wszystkich udziałów jakie staruszek posiadał w F1 przed sprzedażą. Nic więc dziwnego, że i Ava po kilkunastu minutach namowy, zgodziła się, pod pretekstem pilnowania by nie pił więcej niż trochę wina do kolacji. Jej asertywność ulatywała przy nim gdzieś daleko. Musiała przyznać, że Hulkenberg działał na ludzi w niesamowity sposób.
- Rozleję po lampce na dobry początek! - zawołał za nią zadowolony, kiedy poszła do łazienki się przygotować. Gdyby ktoś powiedział jej, że zaprzyjaźni się z klientem, parsknęłaby mu ironicznie w twarz śmiechem. A jednak, czuła, że znalazła w nim kogoś takiego. Każdy przecież potrzebuje w życiu przyjaciół.
- Byle dużą! - zastrzegła. Zmyła z twarzy makijaż, by nałożyć świeży, wieczorowy. Podkreśliła oko ciemnym granatowym eyelinerem, na górze i na dole. Dodała do tego jasny cień i czarną kredkę wewnątrz oka. Wytuszowała mocno długie rzęsy i pomalowała usta beżową szminką. Włosy spięła w koka, nie przejmując się jego nieładem. Kiedy makijaż i fryzura były gotowe, założyła siwą obcisłą sukienkę na ramiączka. Jej góra cześć odsłaniała niedużą część brzucha. By złagodzić trochę głęboki dekolt w serek, założyła delikatny naszyjnik. Uznając się za gotową na wyjście, opuściła łazienkę by poszukać odpowiednich butów.
- O kurczę, zdecydowanie wolę iść z tobą niż z Checo. - palnął Nico, patrząc na jej poszukiwania, z pełnym kieliszkiem w ręku.
- Uznam to za komplement. - rzuciła po namyśle, wyjmując z dna walizki czarne sandałki. Czuła, że spotka na kolacji Vettela i nie napawało ją to szczęściem. Był to jednak przecież jeden z wielu mężczyzn, którzy pracują w F1 i chcąc nie chcąc, może go spotkać jeszcze setki razy. Lepiej zacząć jak najwcześniej się do niego przyzwyczajać. Powoli powracać do równowagi, do chłodnej, ale bezpiecznej równowagi.

piątek, 4 listopada 2016

Rozdział 2 - Don't you need somebody to keep you warm all night?

 

Sebastian Vettel właśnie rozpoczął swój dziesiąty sezon w Formule 1. W czterech sezonach zdobył mistrzostwo świata. W jednym był drugi i w jednym był trzeci. Poprzedni sezon był dla niego osobistą porażką, rokiem pełnym błędów i marnej jazdy, o którą nigdy wcześniej by się nie posądzał. Nie pomagała mu ta czerwona kupa śmieci, nazwana oficjalnie na cześć jakiejś królowej, tak naprawdę jednak była wynikiem zbyt dużej ilości alkoholu o tej samej nazwie, w towarzystwie swoich mechaników. Potem poszło w świat i trzeba było się jakoś politycznie poprawnie z tego wytłumaczyć. Tłumaczenie wyszło, ale to okropne imię napawało go odrazą, tak samo jak niektóre wyniki sezonu 2016. W tym roku obiecał sobie, że nie pozwoli sobie na żaden najmniejszy błąd. Znowu będzie perfekcjonistą, choćby miał sam zbudować to czerwone cholerstwo, którego pragnął od dzieciństwa. Czasami naprawdę warto dłużej się zastanowić, o czym się marzy. Potem może wam z tego wyjść stado inżynierów bez pomysłów, szereg silników do dupy i areodynamika, nad którą Neway płakałby ze śmiechu. Nie wspominając o strategach, którzy nie potrafią dobrze zaplanować drogi do domu, a co dopiero całego wyścigu. Ale nie, nie pozwoli by cokolwiek z tych rzeczy mu przeszkodziło. Będzie miał piątą koronę, choćby miałby ją wydrzeć Mercedesom w krwawej walce. Za długo na nią czeka, za długo jest poza pierwszym stopniem podium. On potrzebuje zwycięstw do życia jak tlenu. Bez nich nie potrafi żyć. A jeżeli już o nich mowa, to czas również na triumf na zupełnie innym gruncie. Ava Larsson przez cały weekend doskonale sobie z nim radziła. Drwiła, wzruszała ramionami, rzucała ironicznie uśmieszki. Ale w tym wszystkim nadal był flirt. Potrafił go wyczuć, przecież sam nie raz się nim posługiwał, a szczególnie lubił ten poziom na którym była Ava. Nie mrugała do niego doczepianymi rzęsami, nie rzucała głupich dowcipów, nie paplała głupot. Flirtowała z nim na swój własny sposób, który poniekąd mu się spodobał. W tym środowisku rzadko spotykał takie kobiety jak ona. Dlatego przystał na jej reguły, był chłopcem, którego można łatwo uciszyć, który odchodzi w połowie rozmowy i nie idzie za nią, kiedy ona robi to samo. Grali na jej regułach i choć była prawdopodobnie pewna, że jest tutaj górą, to tak naprawdę dała mu się przejrzeć w kilku prostych wymianach zdań i spojrzeń. Udawała, że nie jest nim zainteresowana, ale wystarczyło utkwić w niej wzrok na chwilę dłużej, by dostrzec pewne drobiazgi, które mówiły coś zupełnie innego. Choć kryła je prawie idealnie pod swoim chłodnym usposobieniem. Zaintrygowała go w sposób w jaki już dawno żadna kobieta nie była w stanie. Chciał poznać przyczyny jej nieufnego podejścia do ludzi, spojrzeć w jej chłodne oczy i dostrzec w nich radość. Pragnął panować nad jej delikatnymi, kobiecymi ruchami, wywoływać u niej uśmiech, nauczyć się zapachu jej perfum na pamięć. Chciał ją zdobyć. Była dla niego nowym wyzwaniem, a jego życie właśnie na nich polegało. Stanowiła dla niego nagrodę z bardzo rzadkiego materiału, pokrytą ukrytymi bliznami, niełatwą do zdobycia. Być może zbyt pochopnie ocenił Avę, nie wiedząc o niej jeszcze wszystkiego tego, co może sprawić, że oszaleje na jej punkcie. Być może pierwszy raz w życiu pozna co oznacza szaleć za kobietą. Być może oprze się jej i szybko wróci do swojego poukładanego życia. Być może to ona oprze się jemu.


- Całuj! - zadowolony Nico podał jej ogromny, chroniący jego głowę kask. Spojrzała na niego zza markowych okularów, które kupiła za pierwszą pensję od owego Niemca, niczym na idiotę.
- No nie mów, że nie jesteś przesądna. Przecież to szczęście przynosi! - zachęcał ją, stukając palcem w sam czubek ciężkiego przedmiotu.
- Wierzę raczej, że to ja kieruje swoim życiem, a nie los. - skwitowała chłodno, ale pod naporem proszącego wzroku, zostawiła czerwony ślad na zielonym materiale i przekazała w ręce właściciela. To prawda, że nie pluła za siebie widząc czarnego kota przebiegającego przez ulicę, przechodziła pod drabinami i nie obawiała się piątku trzynastego. Polegała tylko na sobie i nie wplątywała losu w jakiekolwiek szczęście czy nieszczęście, jakie ją w życiu spotykało. Wierzyła za to w ludzkie decyzje. Czasami zaufała nieodpowiedniej osobie lub myliła się, a innym razem miała całkowitą rację. Całej historii z Hulkenbergiem też nie postrzegała w kategoriach zrządzenia losu. Po prostu zdecydował się na nią, bo była dobra w swoim zawodzie, a on kogoś takiego potrzebował. Chciał mieć agenta na wyłączność, więc ma.
- Kieruje czy nie kieruje, jak będzie podium to stawiasz wódkę! - machnął ręką, nie chcąc wdawać się w niepotrzebne dyskusje i udał się w kierunku swojego bolidu, uprzednio podając jej parasol, który sam trzymał do tej pory. Ponieważ nie miała na prostej startowej nic więcej do roboty, złożyła owy chroniący ją przed słońcem materiał i udała się wprost do boksów Force Indii. Po drodze spotkała Vettela, który również powoli przygotowywał się do startu.
- Życz mi szczęścia. - rzucił niby niezainteresowany, kombinując coś przy swoim kombinezonie.
- Obawiam się, że nie mogę. Jesteś rywalem mojego podopiecznego. - rozłożyła szeroko ręce w geście bezsilności i puściła mu oczko.


Pierwszy wyścig w sezonie był zawsze emocjonujący. Tegoroczne GP Australii było jednak czymś, na co czekał każdy kibic, kierowca czy pracownik zespołu. Nowe reguły weszły w życie i każdy oczekiwał czegoś niesamowitego. Tak też było. Było pasjonująco i nikt, kto podaję się za prawdziwego fana nie był w stanie odwrócić wzroku choć na chwilę od ekranu telewizora. Po zaciekłej batalii niemal do ostatnich metrów pięćdziesiątego ósmego okrążenia GP Australii, na metę jako pierwszy wpadł spragniony zwycięstw Vettel. Tuż za nim wściekle szarżujący od kiepskiego startu Verstappen. Podium uzupełnił jego kolega z zespołu - Daniel, który wyprzedził mającego nadzieję na "pudło" Hulkenberga. Nie mniej był to sukces dla Force Indii, która zasilona ogromnymi pieniędzmi z tytułu wysokiego miejsca w poprzednim sezonie i kilku nowych sponsorów, których przynieśli im kierowcy, była w stanie zbudować coś naprawdę dobrego. Być może miał być to najlepszy bolid w dotychczasowej karierze tego zespołu. Również Perez, który po zderzeniu na starcie z Bottasem musiał odrabiać straty, pojechał doskonały wyścig, zajmując szóste miejsce. Natomiast panujące do niedawna nad resztą Mercedesy, odpadły z powodu złego wykorzystania ogumienia. Może i Nico nie wszedł tego dnia na podium, ale przez team radio po wyścigu i tak w ukryciu zasugerował Avie, że wódka zdecydowanie się należy. I kiedy wędrowała by uściskać swojego, nie wiadomo już bardziej przyjaciela czy podopiecznego, przeszło jej nawet przez myśl, by razem z nim ją wypić. Wtedy jednak, kompletnie niespodziewanie wyrósł przed nią zwycięzca wyścigu, który umknął na chwilę kamerom i stewardom.
- Chodź ze mną na kolację. - powiedział, chowając najróżniejsze przewody do środka kasku.
- Słucham? - odparła zaskoczona. I jego pojawieniem się i beztroskim zapraszaniem na randkę, podczas kiedy wszyscy prawdopodobnie go szukali.
- Zapraszam cię na kolację. - odparł całkiem spokojnie i uśmiechnął się zadziornie. - Musisz się zgodzić zanim po mnie przyjdą.
- Kompletnie zwariowałeś. - podsumowała go. Ale trzeba przyznać, wzbudzał w niej pozytywne uczucia i miała poważne wątpliowści jak odpowiedzieć na tą propozycję. W końcu, czy ten uśmiech potrafi wzbudzić cokolwiek negatywnego?
- Nie pójdę odebrać nagrody, póki nie powiesz tak. - wzruszył obojętnie ramionami, ale z oddali słychać już było jak ktoś go nerwowo nawołuje. Poddana presji czasu i urokowi Niemca, skinęła głową. I tak oto, Ava Larsson musiała zmienić plany na dzisiejszy wieczór.


Nie powiedziała Hulkenbergowi czemu nie dołączy do niego i Sergio na opijanie pierwszego wyścigu w sezonie. Uznała, że nie musi informować go o wszystkim co robi. W końcu nawet jeżeli zaczynają się przyjaźnić, to nie jest przecież jej ojcem, żeby mu się spowiadała. Malując się w małym lusterku przy toaletce, nie czuła ekscytacji. Miała mieszane uczucia co do tej całej kolacji. Nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia, za to wierzyła w facetów bawiących się uczuciami kobiet. Czy Vettel był jednym z nich? Z pewnością miał do tego wszelkie predyspozycje, nie mogła jednak być pewna. I chociaż obiecała sobie zachowanie ostrożności, to mimo to ubrała swoją ulubioną, seksowną sukienkę. Pomarańczowa tkanina idealnie dopasowywała się do jej figury i dzięki wcięciu w dekolcie i oddzieleniu miseczek biustu, idealnie uwydatniała, raczej przeciętnej wielkości piersi Avy. Natomiast cieniutkie ramiączka odsłaniały jej wystające obojczyki. Sukienka sięgała tuż za kolana, ale wysokie czarne sandałki i tak wydłużały nogi blondynki. Vettel nie miał szans się oprzeć, tym bardziej kiedy dopełniła wszystko jasnym, deliktanym makijażem i rozpuszczonymi, pofalowanymi włosami. Stojąc przed lustrem i poprawiając pojedyncze kosmyki, zastanawiała się co ją dzisiaj czeka. Vettel potrafi bowiem zaskoczyć, czego dowiedziała się podczas ich bardzo krótkiej znajomości. Nie jest też typem, który odpuszcza, co najbardziej ją niepokoiło w całej tej sytuacji. Obiecała sobie jednak niedawno, że pozwoli sobie na odrobionę ryzyka w swoim nowym życiu. Z resztą, kiedy rozległo się pukanie do drzwi i tak nie miała już innego wyjścia. Z hotelu wyszli tylnym wyjściem, a do praktycznie pustej restauracji, w której otrzymali stolik na uboczu, dotarli samochodem z przyciemnianymi szybami. Kierowca Ferrari zadbał więc o dyskrecję i spokój na każdym etapie ich spotkania. Nie to, żeby Vettel się denerwował. Od kiedy otworzyła mu drzwi był cały czas uśmiechnięty, sypał żartami i komplementami jak z rękawa. Lustrował ją wzrokiem pełnym zachwytu, ani trochę wulgarnym czy natrętnym. Sprawiał tym samym, że czuła przyjemne ciepło w żołądku. Nie miała jednak zamiaru być dla niego prostą zdobyczą, kupioną kilkoma wyszukanymi komplementami.
- Myślisz, że zaimponujesz mi mówiąc do kelnera po włosku? - skwitowała, kiedy złożył zamówienie. Rzeczą jasną było, że wybierze restaurację z właśnie taką kuchnią, kochał ją bowiem od zawsze. A przy okazji, faktycznie mógł się popisać swoim coraz lepszym włoskim.
- Nie, jestem pewien, że zaimponowałem ci o wiele wcześniej. - odparł niezrażony jej uszczypliwością. Można nawet powiedzieć, że ją polubił. Stanowiła dla niego wyzwanie, by nie dać sobie zamknąć ust. A jak już wielokrotnie było widać, Sebastian Vettel uwielbia wyzwania.
- Różami przysłanymi do mojego pokoju? Bądźmy szczerzy, nie jest to najbardziej kreatywna rzecz, jaką zrobiłeś w życiu. - sięgnęła z ironicznym uśmiechem po kieliszek z czerwonym winem. O nie, nie da się tak łatwo.
- Nie, Avo. Ty zgodziłaś się na tą kolację już na balu. - sięgnął po najcięższą amunicję, jaką miał w zanadrzu. I podziałało. Kobieta zamilkła, delikatnie się rumieniąc, a on wykorzystując okazję, podsunął jej drobne białe pudełeczko, obwiązane czarną aksamitną kokardą. Widząc jej pytające spojrzenie, poprosił  by je otworzyła.
- Co to jest? - zapytała zaskoczona, widząc drobny złoty łańcuszek z numerkiem 5. - Znaczy wiem co to jest, ale...
- Pięć to mój numer startowy. Może i mi zechcesz przynosić szczęście tak, jak Hulkowi? - uśmiechnął się uroczo, wlepiając w nią swoje błękitne tęczówki. Ava pochyliła się nad stołem i w odpowiedzi szepnęła zmysłowo:
- Najpierw musisz na to zasłużyć, Seb.

piątek, 28 października 2016

Rozdział 1 - "I can make the bad guys good for a weekend."


Runda 1. Australia.

Biegła bez opamiętania. Nie czując bólu nadwyrężonych mięśni, kołaczącego się niczym przerażony ptak w klatce serca i uczucia wbijania igieł w głowę. Stawiała krok za krokiem, ciężko oddychając i nie patrząc gdzie lądują jej stopy. Jej umysł sam prowadził ją po nitce toru, kiedy jej myśli były gdzieś daleko, skupiały się na czymś innym niż pozorny bieg, by ulżyć skutkom zbyt dużej ilości szampana. Zawsze cierpiała po nim na okropny ból głowy, być może dlatego nie pałała do niego wielką sympatią. Wczoraj jednak nie poprzestała na jednym, grzecznościowym kieliszku na początek imprezy. Jej mocna, skandynawska głowa pozwoliła wlać w siebie wiele więcej niż jeden i zachować względną trzeźwość umysłu, lecz nie oparła się nieprzyjemnemu działaniu bąbelków.
- Ava, czyś ty zwariowała?! - krzyknął Hulkenberg, zatrzymując ją gwałtownie. Dopiero wtedy wróciła do siebie. Prawie nie mogła złapać tchu, który był potrzebny, by uspokoić rozszalałe serce. Kiedy to jej się udało, jej mięśnie uderzyły z całą mocą, tak, że pożałowała każdego kolejnego kroku, który postawiła tego dnia. Prawie upadła na chropowaty asfalt, ale Nico podtrzymał ją w odpowiednim momencie.
- Już. - mruknęła, stając pewnie na galaretowatych nogach. Nie takie rzeczy w życiu przetrwała, żeby narzekać dłużej niż kilka minut. Nie miała w zwyczaju pokazywać jakichkolwiek słabości przy ludziach.
- Co to było? - Niemiec podał jej upuszczony bidon z wodą. Zgarnęła go i wlała w siebie całą zawartość, która w nim pozostała. Zimna ciecz łagodnie ugasiła ogień w jej zaschniętym gardle, dając ulgę choć na moment.
- Zamyśliłam się. - wzruszyła ramionami, nawet nie patrząc na towarzysza. Ten uniósł tylko brew do góry, kompletnie jej nie wierząc. Nie miał jednak zamiaru drążyć tego tematu, gdyż był to najwyższy czas by ruszać do hotelu na szybki prysznic.
- Powiedz mi lepiej, czemu przywiozłeś mnie na to słońce z antypodów? - zapytała, zmęczonym głosem. Nie rozumiała postępowania kierowcy. W swojej pracy nie spotkała się z kimś takim jak on. Z rozpieszczonymi gwiazdami sportu i owszem, ale nie z tymi rozpieszczającymi.
- Bo płacę krocie za to, żebyś była na moja wyłączność. - odpowiedział jakby było to coś najbardziej oczywistego na świecie, otwierając jej drzwi od hotelu.
- Teraz czuje się jak kobieta do wynajęcia. - rzuciła całkiem poważnie, świdrując Hulka wzrokiem.
- Zawsze lubiłem zimne Dunki. - poruszył brwiami.
- Tak, zdecydowanie tak się czuje. - udała obrażoną, ale kiedy sprzedał jej kuksańca w bok, roześmiała się razem z nim.


Tego dnia nie miała ochoty być na torze, ale pomimo przyjaźni jaka o dziwo połączyła ją z Hulkenbergiem, był on przede wszystkim jej klientem. Jeżeli płacił owe krocie, by skupiła się tylko na nim, to musiała to robić. I jeżeli wymagało to pojechania na każdy, cholerny wyścig i robienie w większości...za ozdobę w boksach, to tak też będzie. Ponieważ dzień zapowiadał się o wiele cieplej, niż poranek, w czasie którego biegali, wybrała biały komplet. Ołówkową, gładką spódnicę i top na szerokich rękawach. Umalowała usta na czerwono, spięła włosy w wysoki kucyk, nałożyła niewysokie czarne sandałki i pakując do torby czarne okulary przeciwsłoneczne, wyszła z pokoju hotelowego. Na tor dotarła bez przeszkód, był w parku po drugiej stronie ulicy. Z przepustką też nie było najmniejszego problemu, więc stojący przy bramkach ochroniarz uśmiechnął się do niej tylko na powitanie. Wędrowała przez paddock, pewna siebie, niedostępna, służbowa. Tego nauczyło ją życie, nie kilka lat praktyki zawodowej. Hulka dostrzegła gdzieś pomiędzy garażami, ubranego w zespołową koszulkę Force Indii, jej czapkę i kompletnie nie pasujące do tego wszystkiego spodnie, które ten modniś uważał zapewne za hit sezonu. Stał z kimś w czerwonym pakiecie, odwróconym tyłem. Pomachał do niej, na znak by podeszła. Ściągnęła okulary z nosa i ruszyła w jego kierunku.
- Seb, poznaj moją nową agentkę, Avę Larsson. - dumny z siebie, przedstawił ją...Jemu. Rozbawionemu sytuacją blondynowi, który bez wahania wyciągnął do niej dłoń i miękkim głosem oznajmił:
- Sebastian Vettel, miło mi. - zamarła na ułamek sekundy, który on zdawał się w jej umyśle zauważyć. Nonsens, nawet kierowcy F1 nie mają takiej spostrzegawczości. Pozbierała się z prędkością światła i uścisnęła jego dłoń, delikatnie unosząc kąciki ust.
- Ava to bardzo nietypowe imię. - rozpoczął, kiedy Nico na chwilę odszedł, by porozmawiać ze swoim inżynierem. Był pewny siebie i swobodny. Jego natura pozwalała mu bez problemu nawiązywać znajomości, rozpoczynać rozmowy i flirtować z kobietami bez opamiętania.
- Nie każdemu podobają się duńskie pomysły. - wzruszyła obojętnie ramionami. Pod naporem jego wzroku ścisnęła jedynie mocniej rączki swojej dużej torby. Nie lubiła tego u mężczyzn. Zazwyczaj po prostu ją to irytowało i spławiała natręta jednym spojrzeniem lub słowem, ale Sebastiana postanowiła tymczasowo oszczędzić. Można rzec, że rzucił na nią na balu, swego rodzaju urok.
- Źle mnie zrozumiałaś. Lubię nietypowe imiona. - podszedł krok bliżej i szepnął jej to tuż koło ucha. Chwile potem popełniła jeden z największych błędów swojego życia, a warto zaznaczyć, że miała ich na koncie już całkiem sporo. Spojrzała wprost w te cholernie błękitne, głębokie oczy i poczuła, że mogłaby się w nich utopić i nawet nie próbować się ratować. Było to coś, czego nie czuła od bardzo długiego czasu i czego nie spodziewała się więcej poczuć.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy Avo. - powiedział bardzo powoli i uśmiechając się pod nosem, odszedł luźnym krokiem. Zwróciła wzrok na Hulkenberga. Ten pokręcił jedynie głową. Czuł w kościach, że to nie skończy się dobrze.


Ava nie była tylko ładną, zgrabną blondynką. Pomimo swojej nienawiści do zimnej Skandynawii, miała tamtejszy charakter. Choć za wszelką cenę w Berlinie chciała się go wyzbyć, duński chłód pozostał w niej głęboko. Była niedostępna. Nie tylko taką grała, po prostu nie pozwalała zbliżyć się do siebie komukolwiek. Jej poprzedni klienci, byli zadowoleni z jej rzetelnej pracy, ale zawsze czuli się przy niej trochę nieswojo. Nico był prawdopodobnie pierwszym z nich, z którym utrzymywała towarzyskie kontakty. Być może chodziło tu bardziej o Niemca, o którym mówiono w paddocku, że nie da się go nie lubić, niż o nieufną blondynkę. W każdym razie lubiła z nim pracować. Czuła się żywa. Nie chodziła codziennie do ubogo wyposażonego biura, które tak naprawdę było przeszkloną klatką. Miała podróżować, biegać po torach, spotykać się z ludźmi z branży tutaj, bo to na torach F1 prowadzili swoje życia, biznesy i romanse. Miała oderwać się od nieprzewidywalności i nudnego, szarego życia. Miała zapomnieć o popełnionych błędach i zadanych jej ciosach w serce i plecy. O chłopaku, którego obdarzyła szczerą miłością jako jedynego w swoim trzydziestoletnim życiu, a zabranym przez jej najbliższą przyjaciółkę. O ich kłamstwach w żywe oczy, widoku ich w jego łóżku. O rodzicach, z którymi tak naprawdę nigdy się nie dogadywała. O tej całej, kurewsko zimnej Danii, której tak nienawidziła. Czas by stłuc bańkę, w której schowała się by więcej nie cierpieć. Czas się opalać, oglądać szybkie samochody, beztrosko się śmiać, może nawet zaufać komuś, przełamać się. Zostać nieustępliwą agentką, która nie popuści nawet centa w umowie swojego klienta, ale pójdzie w życiu na kilka drobnych kompromisów. Której będą bać się mężczyźni w garniturach, konstruujący umowy, ale nie ci, którzy mogą obdarzyć ją miłością. Czas przestać popełniać stare błędy. Być może te nowe, zaprowadzą ją we wspaniałe miejsca. Tak naprawdę, w jednym wspaniałym miejscu już była. Zawsze chciała odwiedzić Australię, poznać misia koalę, który misiem przecież wcale nie był i popatrzeć na skaczące kangury. Nico, dzięki swoim akcjom PRowym jej na to pozwolił, a siedzący na jej rękach uroczy koala, rozczulił jej zimne serce. W piątek, pozwoliła sobie wstać później, spokojnie przygotować się do wyjścia, a w czasie trwania treningu rozsiadła się wygodnie w kawiarni i oglądała swojego podopiecznego w telewizji, popijając przy tym gorzką, czarną kawę. Uwielbiała zapach i smak tej ciemnej cieczy, a słodzenie jej i zalewanie mlekiem uważała za barbarzyństwo. Delektując się smakiem ulubionego napoju, nie zauważyła nawet jak trening się zakończył. Samochody zjawiły się w garażach, a ludzie pracujący przy nich podzieli się na dwie grupy - takich, którzy mogą pójść zjeść lunch i takich, którzy tego przywileju szybko nie zaznają. Ona sama nie była głodna, ale obiecała Hulkenbergowi, że choćby się waliło i paliło, zje z nim posiłek w przerwie pomiędzy treningami. Upiła więc ostatni łyk z białej filiżanki i opuściła kawiarnie. Budynek znajdował się na samym początku garażów, musiała więc minąć kilka, by dostać się do Force Indii, gdzie zapewne czekał na nią blondyn. Już nawet widziała jak zniecierpliwiony tupie nóżką. Zaśmiała się do siebie na tą myśl.
- Cóż to za dobry humor? Chyba nie spowodowany wynikiem Hulka w treningu? - zaśmiał się Vettel, pojawiając się tuż obok niej. Wytrącił ją z zamyślenia. Nie spodziewała się go, choć przecież powinna - na paddocku podczas piątkowych treningów nie kręci się zbyt dużo ludzi spoza kręgu F1.
- Hulkenberg i jego poziom jazdy nie warunkują mojego humoru. - odpowiedziała, poprawiając luźnego warkocza, który spoczywał na jej ramieniu.
- Auć. - skwitował blondyn, będąc pod coraz większym wrażeniem kobiety. Wydawała się jednocześnie ucieszona każdym jego widokiem i niedostępna, w sposób wręcz prześmiewczy, dla niego. Nie zrażała go jednak ani trochę. Sebastian nie należał do ludzi, którzy szybko się poddawali.
- Nie powtarzaj mu tego. - zastrzegła.
- Wiesz, jestem dość interesowny. Zależy co możesz zaoferować w zamian. - zastąpił jej drogę, widząc na horyzoncie wyczekującego na nią kolegę z toru. Stanęła przed nim, tak jak tego chciał. Nie wyminęła go, po prostu lustrowała wzrokiem.
- Naprawdę Vettel, tak podrywasz kobiety? Czuje się zawiedziona. - obdarzyła go szerokim uśmiechem i dopiero wtedy odeszła, nie odwracając się mimo pokusy. Kołysząc delikatnie, ale seksownie biodrami, dotarła do Nico. Ten spojrzał na nią przenikliwie, jakby miał z niej wyczytać treść rozmowy z mistrzem świata. Rozbawiło ją to. Naprawdę śmiała się tutaj częściej niż zazwyczaj.
- Spokojnie, to że z tobą się zaprzyjaźniłam, nie oznacza, że zrobię to samo z każdym innym blond kierowcą F1 z Niemiec. - skwitowała, klepiąc go po klatce piersiowej i nadal uśmiechnięta ruszyła wprost do stołówki FI.

~*~
Ponieważ sezon 2016 zbliża się wielkimi krokami do końca, a zimowa przerwa jest dla kibica F1 pełnym napięcia lub nudy oczekiwaniem na uroki nowego sezonu, ja przynoszę go Wam już dziś.
Witamy więc w sezonie 2017. Sezonie całkowicie dostosowanym do potrzeb tego opowiadania. Gdzie każdy wyścig toczy się dla bohaterów w mojej skromnej głowie. Sezonie tak samo skomplikowanym jak życie naszych bohaterów. Pełnym wzlotów i upadków dla każdego z nich. Gdzie Vettel nie lubi Ferrari, nawet jeżeli w nim wygrywa. Gdzie Mercedesy giną na marginesie, przestając nas zanudzać (albo przynajmniej mnie). I w końcu, gdzie Hulkenberg nie rozstał się z Force Indią i wcale nie złamał mojego serca przenosząc się do Renault.

wtorek, 11 października 2016

Prolog


" When we first met I never felt something so strong"

Nigdy nie zapomni chwili, w której pierwszy raz go zobaczyła. Dookoła tłoczyło się mnóstwo ludzi, którzy starali się odnaleźć w tym rozgardiaszu kogoś sobie przyjaznego. Wszyscy elegancko ubrani, z kieliszkami szampana w dłoniach, rozmawiali ożywieni. Gestykulowali i śmiali się głośno. Niektórzy tańczyli na parkiecie. Z głośników rozbrzmiewał śpiew Rihanny, która zgodziła się zaśpiewać kilka wolnych utworów. Orkiestra na żywo przygrywała jej najlepiej jak umiała, a nie była to byle jaka orkiestra. Na takich przyjęciach gra tylko najlepsza w całej Australii. Przepych widać było wszędzie, od drogich żyrandoli pod rozstawionymi specjalnie na tą okazję namiotami, przez smokingi i suknie prosto z domów mody, aż do najlepszych szefów kuchni na całym kontynencie, którzy mieli podawać kolację. Kierowca za kierowcą. Z żonami, niedawno poznanymi modelkami czy sami przechodzili od szefa teamu do drugiego, witając się i rzucając drobne żarty. W całym tym morzu eleganckich mężczyzn, nagle zobaczyła kogoś, kto odebrał jej oddech. W takim samym szytym na miarę smokingu i czarnej muszce pod idealnie dopasowanym kołnierzykiem. Z takim samym wymuszonym uśmiechem uprzejmości. Miał jednak coś, czego nie sposób było pominąć. Coś, co wyróżniało go, czego nie miał żaden z tu obecnych. Niebieskie oczy, które mogą zabrać oddech każdej kobiecie. Nie można było oderwać od nich wzroku. Porwał ją bez najmniejszego wysiłku. Jednym spojrzeniem z oddali i cwaniackim uśmiechem. Tyle wystarczyło, by zapragnęła widzieć ten błękit każdego dnia, kompletnie nieracjonalnie. Stała samotnie, patrząc jak ignorując swojego rozmówcę, dalej się do niej uśmiecha.
- Tutaj jesteś. - szepnął zadowolony Nico, podając jej kieliszek z niezwykle drogim szampanem, którego wspaniałości nie była w stanie dostrzec. Ot, zwykły szampan. Kiedy odwróciła się by znów spojrzeć na blondyna, zniknął. Rozejrzała się dyskretnie, wcale nie słysząc swojego towarzysza. Nie było po nim śladu. Miała wrażenie, że go sobie wymyśliła. Przywidział jej się, rozmarzonej, wsłuchanej w pełen pasji głos Rihanny, samotnej. Gdy pogodziła się już z tym faktem, odeszli na parkiet, by nacieszyć się tańcem.
- Pięknie wyglądasz. - szepnął jej do ucha Niemiec. Uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi. Wtedy znów go zobaczyła. Tańczył z roześmianą, smukłą szatynką, jakby znali kroki na pamięć. Obserwowała każdy jego ruch, doskonale przemyślany i swobodny. Kiedy na koniec utworu ich spojrzenia się spotkały, skinął delikatnie głową i odszedł. Po prostu odszedł.

~*~

Witajcie. Mam nadzieję, że pokochacie chłodną Avę, uwodzącego Sebastiana i cudownego Nico. Wydaję mi się, że są tego naprawdę warci ;)

niedziela, 2 października 2016

Bohaterowie


Ava Larssen
30 lat. Dunka.

 "I thought, I'm not that kind of girl. I was wrong."



Sebastian Vettel
30 lat. Niemiec.

 "What do I gotta do to get in your motherfucking heart?"




Nico Hulkenberg
30 lat. Niemiec.

 "I'll be there to save the day
Superman got nothing on me"