piątek, 4 listopada 2016

Rozdział 2 - Don't you need somebody to keep you warm all night?

 

Sebastian Vettel właśnie rozpoczął swój dziesiąty sezon w Formule 1. W czterech sezonach zdobył mistrzostwo świata. W jednym był drugi i w jednym był trzeci. Poprzedni sezon był dla niego osobistą porażką, rokiem pełnym błędów i marnej jazdy, o którą nigdy wcześniej by się nie posądzał. Nie pomagała mu ta czerwona kupa śmieci, nazwana oficjalnie na cześć jakiejś królowej, tak naprawdę jednak była wynikiem zbyt dużej ilości alkoholu o tej samej nazwie, w towarzystwie swoich mechaników. Potem poszło w świat i trzeba było się jakoś politycznie poprawnie z tego wytłumaczyć. Tłumaczenie wyszło, ale to okropne imię napawało go odrazą, tak samo jak niektóre wyniki sezonu 2016. W tym roku obiecał sobie, że nie pozwoli sobie na żaden najmniejszy błąd. Znowu będzie perfekcjonistą, choćby miał sam zbudować to czerwone cholerstwo, którego pragnął od dzieciństwa. Czasami naprawdę warto dłużej się zastanowić, o czym się marzy. Potem może wam z tego wyjść stado inżynierów bez pomysłów, szereg silników do dupy i areodynamika, nad którą Neway płakałby ze śmiechu. Nie wspominając o strategach, którzy nie potrafią dobrze zaplanować drogi do domu, a co dopiero całego wyścigu. Ale nie, nie pozwoli by cokolwiek z tych rzeczy mu przeszkodziło. Będzie miał piątą koronę, choćby miałby ją wydrzeć Mercedesom w krwawej walce. Za długo na nią czeka, za długo jest poza pierwszym stopniem podium. On potrzebuje zwycięstw do życia jak tlenu. Bez nich nie potrafi żyć. A jeżeli już o nich mowa, to czas również na triumf na zupełnie innym gruncie. Ava Larsson przez cały weekend doskonale sobie z nim radziła. Drwiła, wzruszała ramionami, rzucała ironicznie uśmieszki. Ale w tym wszystkim nadal był flirt. Potrafił go wyczuć, przecież sam nie raz się nim posługiwał, a szczególnie lubił ten poziom na którym była Ava. Nie mrugała do niego doczepianymi rzęsami, nie rzucała głupich dowcipów, nie paplała głupot. Flirtowała z nim na swój własny sposób, który poniekąd mu się spodobał. W tym środowisku rzadko spotykał takie kobiety jak ona. Dlatego przystał na jej reguły, był chłopcem, którego można łatwo uciszyć, który odchodzi w połowie rozmowy i nie idzie za nią, kiedy ona robi to samo. Grali na jej regułach i choć była prawdopodobnie pewna, że jest tutaj górą, to tak naprawdę dała mu się przejrzeć w kilku prostych wymianach zdań i spojrzeń. Udawała, że nie jest nim zainteresowana, ale wystarczyło utkwić w niej wzrok na chwilę dłużej, by dostrzec pewne drobiazgi, które mówiły coś zupełnie innego. Choć kryła je prawie idealnie pod swoim chłodnym usposobieniem. Zaintrygowała go w sposób w jaki już dawno żadna kobieta nie była w stanie. Chciał poznać przyczyny jej nieufnego podejścia do ludzi, spojrzeć w jej chłodne oczy i dostrzec w nich radość. Pragnął panować nad jej delikatnymi, kobiecymi ruchami, wywoływać u niej uśmiech, nauczyć się zapachu jej perfum na pamięć. Chciał ją zdobyć. Była dla niego nowym wyzwaniem, a jego życie właśnie na nich polegało. Stanowiła dla niego nagrodę z bardzo rzadkiego materiału, pokrytą ukrytymi bliznami, niełatwą do zdobycia. Być może zbyt pochopnie ocenił Avę, nie wiedząc o niej jeszcze wszystkiego tego, co może sprawić, że oszaleje na jej punkcie. Być może pierwszy raz w życiu pozna co oznacza szaleć za kobietą. Być może oprze się jej i szybko wróci do swojego poukładanego życia. Być może to ona oprze się jemu.


- Całuj! - zadowolony Nico podał jej ogromny, chroniący jego głowę kask. Spojrzała na niego zza markowych okularów, które kupiła za pierwszą pensję od owego Niemca, niczym na idiotę.
- No nie mów, że nie jesteś przesądna. Przecież to szczęście przynosi! - zachęcał ją, stukając palcem w sam czubek ciężkiego przedmiotu.
- Wierzę raczej, że to ja kieruje swoim życiem, a nie los. - skwitowała chłodno, ale pod naporem proszącego wzroku, zostawiła czerwony ślad na zielonym materiale i przekazała w ręce właściciela. To prawda, że nie pluła za siebie widząc czarnego kota przebiegającego przez ulicę, przechodziła pod drabinami i nie obawiała się piątku trzynastego. Polegała tylko na sobie i nie wplątywała losu w jakiekolwiek szczęście czy nieszczęście, jakie ją w życiu spotykało. Wierzyła za to w ludzkie decyzje. Czasami zaufała nieodpowiedniej osobie lub myliła się, a innym razem miała całkowitą rację. Całej historii z Hulkenbergiem też nie postrzegała w kategoriach zrządzenia losu. Po prostu zdecydował się na nią, bo była dobra w swoim zawodzie, a on kogoś takiego potrzebował. Chciał mieć agenta na wyłączność, więc ma.
- Kieruje czy nie kieruje, jak będzie podium to stawiasz wódkę! - machnął ręką, nie chcąc wdawać się w niepotrzebne dyskusje i udał się w kierunku swojego bolidu, uprzednio podając jej parasol, który sam trzymał do tej pory. Ponieważ nie miała na prostej startowej nic więcej do roboty, złożyła owy chroniący ją przed słońcem materiał i udała się wprost do boksów Force Indii. Po drodze spotkała Vettela, który również powoli przygotowywał się do startu.
- Życz mi szczęścia. - rzucił niby niezainteresowany, kombinując coś przy swoim kombinezonie.
- Obawiam się, że nie mogę. Jesteś rywalem mojego podopiecznego. - rozłożyła szeroko ręce w geście bezsilności i puściła mu oczko.


Pierwszy wyścig w sezonie był zawsze emocjonujący. Tegoroczne GP Australii było jednak czymś, na co czekał każdy kibic, kierowca czy pracownik zespołu. Nowe reguły weszły w życie i każdy oczekiwał czegoś niesamowitego. Tak też było. Było pasjonująco i nikt, kto podaję się za prawdziwego fana nie był w stanie odwrócić wzroku choć na chwilę od ekranu telewizora. Po zaciekłej batalii niemal do ostatnich metrów pięćdziesiątego ósmego okrążenia GP Australii, na metę jako pierwszy wpadł spragniony zwycięstw Vettel. Tuż za nim wściekle szarżujący od kiepskiego startu Verstappen. Podium uzupełnił jego kolega z zespołu - Daniel, który wyprzedził mającego nadzieję na "pudło" Hulkenberga. Nie mniej był to sukces dla Force Indii, która zasilona ogromnymi pieniędzmi z tytułu wysokiego miejsca w poprzednim sezonie i kilku nowych sponsorów, których przynieśli im kierowcy, była w stanie zbudować coś naprawdę dobrego. Być może miał być to najlepszy bolid w dotychczasowej karierze tego zespołu. Również Perez, który po zderzeniu na starcie z Bottasem musiał odrabiać straty, pojechał doskonały wyścig, zajmując szóste miejsce. Natomiast panujące do niedawna nad resztą Mercedesy, odpadły z powodu złego wykorzystania ogumienia. Może i Nico nie wszedł tego dnia na podium, ale przez team radio po wyścigu i tak w ukryciu zasugerował Avie, że wódka zdecydowanie się należy. I kiedy wędrowała by uściskać swojego, nie wiadomo już bardziej przyjaciela czy podopiecznego, przeszło jej nawet przez myśl, by razem z nim ją wypić. Wtedy jednak, kompletnie niespodziewanie wyrósł przed nią zwycięzca wyścigu, który umknął na chwilę kamerom i stewardom.
- Chodź ze mną na kolację. - powiedział, chowając najróżniejsze przewody do środka kasku.
- Słucham? - odparła zaskoczona. I jego pojawieniem się i beztroskim zapraszaniem na randkę, podczas kiedy wszyscy prawdopodobnie go szukali.
- Zapraszam cię na kolację. - odparł całkiem spokojnie i uśmiechnął się zadziornie. - Musisz się zgodzić zanim po mnie przyjdą.
- Kompletnie zwariowałeś. - podsumowała go. Ale trzeba przyznać, wzbudzał w niej pozytywne uczucia i miała poważne wątpliowści jak odpowiedzieć na tą propozycję. W końcu, czy ten uśmiech potrafi wzbudzić cokolwiek negatywnego?
- Nie pójdę odebrać nagrody, póki nie powiesz tak. - wzruszył obojętnie ramionami, ale z oddali słychać już było jak ktoś go nerwowo nawołuje. Poddana presji czasu i urokowi Niemca, skinęła głową. I tak oto, Ava Larsson musiała zmienić plany na dzisiejszy wieczór.


Nie powiedziała Hulkenbergowi czemu nie dołączy do niego i Sergio na opijanie pierwszego wyścigu w sezonie. Uznała, że nie musi informować go o wszystkim co robi. W końcu nawet jeżeli zaczynają się przyjaźnić, to nie jest przecież jej ojcem, żeby mu się spowiadała. Malując się w małym lusterku przy toaletce, nie czuła ekscytacji. Miała mieszane uczucia co do tej całej kolacji. Nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia, za to wierzyła w facetów bawiących się uczuciami kobiet. Czy Vettel był jednym z nich? Z pewnością miał do tego wszelkie predyspozycje, nie mogła jednak być pewna. I chociaż obiecała sobie zachowanie ostrożności, to mimo to ubrała swoją ulubioną, seksowną sukienkę. Pomarańczowa tkanina idealnie dopasowywała się do jej figury i dzięki wcięciu w dekolcie i oddzieleniu miseczek biustu, idealnie uwydatniała, raczej przeciętnej wielkości piersi Avy. Natomiast cieniutkie ramiączka odsłaniały jej wystające obojczyki. Sukienka sięgała tuż za kolana, ale wysokie czarne sandałki i tak wydłużały nogi blondynki. Vettel nie miał szans się oprzeć, tym bardziej kiedy dopełniła wszystko jasnym, deliktanym makijażem i rozpuszczonymi, pofalowanymi włosami. Stojąc przed lustrem i poprawiając pojedyncze kosmyki, zastanawiała się co ją dzisiaj czeka. Vettel potrafi bowiem zaskoczyć, czego dowiedziała się podczas ich bardzo krótkiej znajomości. Nie jest też typem, który odpuszcza, co najbardziej ją niepokoiło w całej tej sytuacji. Obiecała sobie jednak niedawno, że pozwoli sobie na odrobionę ryzyka w swoim nowym życiu. Z resztą, kiedy rozległo się pukanie do drzwi i tak nie miała już innego wyjścia. Z hotelu wyszli tylnym wyjściem, a do praktycznie pustej restauracji, w której otrzymali stolik na uboczu, dotarli samochodem z przyciemnianymi szybami. Kierowca Ferrari zadbał więc o dyskrecję i spokój na każdym etapie ich spotkania. Nie to, żeby Vettel się denerwował. Od kiedy otworzyła mu drzwi był cały czas uśmiechnięty, sypał żartami i komplementami jak z rękawa. Lustrował ją wzrokiem pełnym zachwytu, ani trochę wulgarnym czy natrętnym. Sprawiał tym samym, że czuła przyjemne ciepło w żołądku. Nie miała jednak zamiaru być dla niego prostą zdobyczą, kupioną kilkoma wyszukanymi komplementami.
- Myślisz, że zaimponujesz mi mówiąc do kelnera po włosku? - skwitowała, kiedy złożył zamówienie. Rzeczą jasną było, że wybierze restaurację z właśnie taką kuchnią, kochał ją bowiem od zawsze. A przy okazji, faktycznie mógł się popisać swoim coraz lepszym włoskim.
- Nie, jestem pewien, że zaimponowałem ci o wiele wcześniej. - odparł niezrażony jej uszczypliwością. Można nawet powiedzieć, że ją polubił. Stanowiła dla niego wyzwanie, by nie dać sobie zamknąć ust. A jak już wielokrotnie było widać, Sebastian Vettel uwielbia wyzwania.
- Różami przysłanymi do mojego pokoju? Bądźmy szczerzy, nie jest to najbardziej kreatywna rzecz, jaką zrobiłeś w życiu. - sięgnęła z ironicznym uśmiechem po kieliszek z czerwonym winem. O nie, nie da się tak łatwo.
- Nie, Avo. Ty zgodziłaś się na tą kolację już na balu. - sięgnął po najcięższą amunicję, jaką miał w zanadrzu. I podziałało. Kobieta zamilkła, delikatnie się rumieniąc, a on wykorzystując okazję, podsunął jej drobne białe pudełeczko, obwiązane czarną aksamitną kokardą. Widząc jej pytające spojrzenie, poprosił  by je otworzyła.
- Co to jest? - zapytała zaskoczona, widząc drobny złoty łańcuszek z numerkiem 5. - Znaczy wiem co to jest, ale...
- Pięć to mój numer startowy. Może i mi zechcesz przynosić szczęście tak, jak Hulkowi? - uśmiechnął się uroczo, wlepiając w nią swoje błękitne tęczówki. Ava pochyliła się nad stołem i w odpowiedzi szepnęła zmysłowo:
- Najpierw musisz na to zasłużyć, Seb.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz