czwartek, 24 listopada 2016

Rozdział 4 - It's a little blurry how the whole thing started. I don't even really know what you intended.



Przerwa pomiędzy rundami. Szwajcaria.
Rozsiadł się wygodnie na siwej kanapie, która zajmowała sporą część salonu. Na stoliku przed sobą miał parującą herbatę z miodem i cytryną. Patrzył na kobietę, która nie tyle go znudziła, ale której miał dość. Męczyła go. Miał dość jej lamentowania, jej przytulania i otaczania z każdej strony, kiedy jest w domu. Nie umiał z nią już rozmawiać. Pasowała do jego idealnego obrazka oddanego chłopca, ale ten obrazek nigdy nie był tak bardzo przekłamany, jak w ostatnim roku. Sebastian Vettel w ostatnich latach na pewno nie był oddany. Ani w stosunku do swojej przyszłej żony, ani w stosunku do czerwonego teamu. Myślał, że mu przejdzie, że to tylko praca wprawia go w taki nastrój, Hanna natomiast nie ma z tym nic wspólnego. Urodziła mu dwie córeczki, które kocha ponad wszystko i tak naprawdę tylko one trzymają go przy tej szczupłej blondynce. To one są głównym powodem dla którego ta rodzina nadal istnieje. Dla którego obserwuje jak kobieta zakłada kolczyki z pereł, które kupił jej na dwudzieste ósme urodziny i wygładza czarną sukienkę za kolano.
- Na pewno sobie poradzisz? - zapytała po raz setny tego dnia, doprowadzając go powoli do wewnętrznego szału. Nie wiedział z kim obchodziła się bardziej jak z jajkiem, z nim czy z dziewczynkami.
- Przecież umiem zająć się własnymi córkami, a tobie należy się jakieś wyjście z koleżankami. - mruknął beznamiętnie, wypatrując pilota od ogromnego telewizora. Tak naprawdę pragnął, żeby już poszła.
- W razie czego dzwoń, natychmiast przyjadę. - oświadczyła, odwlekając moment wyjścia z domu. Skinął w odpowiedzi głową. Wahała się jeszcze chwilę czy naprawdę powinna iść na imieniny koleżanki, ale ostatecznie podeszła do niego, zostawiła ślad czerwonej szminki na jego policzku i starając się delikatnie kołysać biodrami, ruszyła do wyjścia. Sebastian owego kołysania nie zauważył, zmazując z policzka pozostałość po pocałunku narzeczonej. Jego myśli skupiły się na ostatniej kolacji dla kierowców. W przeciwieństwie do dzisiejszego wyglądu Hanny, Ava prezentowała się tam jak milion dolarów. Miała w sobie coś, czego zawsze będzie brakowało Prater. Niemka stworzona była do życia rodzinnego w zaciszu domu pośród małego miasteczka. Nie lubiła wyścigów, źle się czuła w formułowym towarzystwie. Za to Dunka wszędzie pokazywała klasę, była stworzona do tego by na nią patrzeć, by królować w tłumie. Miał wrażenie, że odnalazłaby się w każdej sytuacji, a chłód jaki w sobie miała był, o dziwo, wiele bardziej pociągający niż ciepło Hanny. Być może go odrzuciła, ale wiedział, że nie jest co do tej decyzji pewna. Przejawem tego było przyjście na kolację z Hulkenbergiem. Nie była przecież jego partnerką, a mimo to pojawiła się i nie odstępowała swojego klienta na krok. To miał być jej sposób na zdenerwowanie go. I musiał przyznać, że im dłużej ta farsa trwała, tym lepiej to działało. Nigdy nie należał do osób nazbyt cierpliwych i każdy uśmiech Hulka w stronę blondynki niemiłosiernie go irytował. Czuł jak żyły wychodzą mu na rękach, kiedy próbowała unikać spotkania wzrokiem z nim. Dokładnie to samo działo się w tym momencie. Nabrzmiałe żyły pokazały się na dłoniach, pulsując gorącą krwią. Z zamyślenia wyrwał go płacz Matildy. Podniósł się z kanapy, porzucając myśli o Avie i ruszył do pokoju córeczki.


Emmerich am Rhein, Niemcy.
W tym samym czasie, kilkaset kilometrów dalej Ava Larsson stała na zatłoczonym placu w lekkiej purpurowej kurteczce, szaliku Burberry i zamglonym wzrokiem wpatrywała się w podchodzącego od fana do fana Hulka. Całe spotkanie przebiegało sprawnie, pomimo iż przyszło znacznie więcej osób niż się spodziewali. Po przejeździe bolidem Sahara Force India ulicami miasta, wywiadzie prowadzonym przez lokalnego dziennikarza, który zadawał pytania od kibiców i konkursie dla przybyłych z nagrodami, czas było rozdać tyle autografów ile się da. Sama blondynka mogła na tę chwilę odbiec myślami od przygotowanego przez nią wydarzenia. Cały czas zastanawiało ją bowiem, czego chciał od niej Sebastian Vettel? Mężczyzna, który można rzec ma wszystko, będąc zaledwie trzydziestolatkiem. Ma na koncie cztery tytuły Mistrza Świata, spełnia swoje marzenia, jeżdżąc w topowych zespołach. Ma narzeczoną i dwójkę dzieci. Do czego więc potrzebna jest mu ona? Czemu tymi przenikliwymi niebieskimi oczami próbuje namówić ją na coś, co jest kompletnie wbrew jej moralności? Co kłóci się z jej wyobrażeniem o samej sobie? Brzydzi się zdradą, bo sama jej doznała i pomimo tego, że nie widziała na oczy partnerki Niemca, nie chciałaby by przeżywała to co ona dziesięć lat temu. Nie chciała zamienić się w cholerę, która rozbija szczęśliwe rodziny. A on właśnie tego chciał. Miał jakiś cel w posiadaniu jej jako swojej kochanki. Była zdenerwowana tym, że to akurat ją uparcie sobie upatrzył. Nie, ona wpadała powoli w  furię, myśląc o całym tym cyrku, jaki wyprawiają z kierowcą Ferrari. Była niekonsekwentna, co do niej nie pasowało. Zamiast zbyć flirciarza w najprostszy sposób, ona tylko udaje przed samą sobą, Hulkiem, Vettelem i całą resztą, że Seb jej nie interesuje. Każdego dnia na torze, walczy sama ze sobą. Walczy jej chłodna poukładana połowa z tą, która była w uśpieniu wystarczająco długo by nabyć nieopisaną siłę,  pragnącą czegoś więcej niż zachowawczego pozostawania w oddali od ludzi. Mogła przewidzieć, że owa połowa zaczyna dochodzić do głosu, kiedy dopuściła do siebie Nico. Mogła przewidzieć i stąd uciec. A jednak została, stoi tu by wspierać nowego przyjaciela i myśli o jego koledze z toru. Traci równowagę, a upadek po tylu latach, może być tragiczny w skutkach.


Monaco.
Prosto z rodzinnego miasta Hulkenberga, pojechali do Monaco, gdzie swoją drogą spędzała ostatnimi czasy coraz więcej swojego "wolnego". Jej podopieczny proponował nawet wynajęcie jej mieszkania, by nie musiała pałętać się po hotelach, ale na razie uparcie odmawiała. Być może w końcu faktycznie będzie miała dość pomieszkiwania w ten sposób w Monte Carlo, ale w tym momencie nie narzekała. Zakupem, o którym teraz myślała, coraz częściej był samochód. A skoro o samochodach mowa...
- Ava, moja zimna skandynawska kobieto! - krzyczał radośnie od samego progu swojego mieszkania Hulkenberg. Mieszkania, które zajmowało całe piętro jednego z monakijskich apartamentowców. Było tu czuć luksus, ale pomimo to poprzez drobiazgi, takie jak porozrzucane po kanapach kolorowe poduchy, prawie wypalone świeczki na stole czy suszące się przy zlewie wymyślne kubki, było widać, że ktoś tu mieszka. Nie czuło się tu jak w mieszkaniu pokazowym, w którym strach czegokolwiek dotknąć. Właściciel dbał o to by stale unosił się tu zapach pysznego jedzenia, by kwiaty i zioła nie usychały, by ilość kubków po kawie z ekspresu, mówiła o jej nieziemskim smaku. Nic więc dziwnego, że każdy czuł się tu dobrze, łącznie z przeglądającą przy stole katalog Michaela Korsa blondynką, która z uśmiechem odmruknęła mu w odpowiedzi.
- Mam coś dla ciebie! - rzucił, zamykając cieniutką książkę.
- Obiecane szpilki w premii? - zaśmiała się, przenosząc wzrok na Niemca. Hulk nie zarabiał może najwięcej w Formule, ale nie należał do ludzi, którzy nie mieli gestu. Wiedziała, że bardzo często sprawiał prezenty swoim rodzicom, zabierając ich na wakacje, wysyłając na rocznice w podróże, zapewniając wszystko czego im brakowało. Również Avę zaczął rozpieszczać od samego początku, nawet zanim zdążyła dobrze udowodnić swoją przydatność. Do wysokiej pensji, dostawała często drobne prezenty w ramach premii, jednak tym razem kierowca Force Indii nie bawił się w drobiazgi.
- Gdzie ty mnie ciągniesz? - pytała co chwilę, kiedy wyszli z mieszkania, zjechali windą na dół i wędrowali podziemnym parkingiem.
- Taaadam! - rozłożył uroczyście ręce, wskazując na stojący obok jego BMW samochód z dużą, czerwoną kokardą. Czarne Audi A7, było pozbawione srebrnych elementów, z wyjątkiem czterech pierścieni na masce i klapie bagażnika. Jego popielate felgi, powyginane w figlarny sposób, dopełniały wrażenia, które sprawiało, że szczęka opadała.
- Hulk, czy ciebie kompletnie pojebało? - wykrztusiła zdziwiona. Nawet ona nie wiedziała jak ma się w tym momencie zachować. Nie był to bowiem drobny prezent, a nie najtańszy samochód, który nawet traktowany jako służbowy, był dla niej przesadą.
- Wiesz wielu reakcji się spodziewałem, łącznie z wyznaniem miłości, ale posądzania mnie o pojebanie, nie przewidziałem. - oparł ręce na biodrach w geście dezaprobaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz