środa, 22 marca 2017

Epilog - Forgiveness



Przebaczenie jest ciężkie dla każdego, lecz dla Avy Larssen do pewnego czasu nie istniało. Miała tą okropną cechę, którą odziedziczyła po swoim ojcu, że nigdy nie zapomniała nikomu swoich krzywd. Odcinała się wtedy od tej osoby, a często i od całego otoczenia, by zacząć na nowo. Dlatego opuściła Danię i znienawidziła ją całym sercem. Zostawiła za sobą niemal wszystko, a w Berlinie zaczęła od zera. Nigdy nie była też dobra w zawieraniu bliższych relacji. Nie lubiła mówić o przeszłości, ani o sobie. Była zamknięta i choć zaczęło jej to w końcu doskwierać, ciężko było zmienić się po trzydziestu latach życia. W Sebastianie upatrywała szansy na szczęśliwe, spokojne życie, na dom i dzieci. Każdy z nas chce przecież być po prostu szczęśliwym, a Ava pragnęła tego całym swoim skrytym sercem. Okazało się jednak, że Vettel był tylko kolejną lekcją w jej życiu. Lekcją, w której nauczyła się wreszcie przebaczać. Pięć lat temu była pewna, że nigdy mu nie wybaczy, że krzywda, którą jej wyrządził była zbyt wielka. Jednak z czasem zdała sobie sprawę, że winnych w tej historii nie było. Każdy chciał podążać za miłością i czy była to miłość Avy i Hanny do Sebastiana, czy Seba do swoich córeczek, nie było ważne. Zrozumiała, że nie może przeżyć reszty swojego życia, czując tylko i wyłącznie głęboko skrywany żal do mężczyzny, którego obdarzyła tak szczerą miłością. Powinna wręcz być dumną, że doświadczyła czegoś tak pięknego i wybaczyć zabranie tego. Życie w gniewie nie było wyjściem, tak jak i doskonale znana jej ucieczka. Choć przetrenowała ją na wiele sposobów, nie było tu już miejsca na stare sztuczki. Ten nieprzewidywalny świat w ciągu krótkiego czasu zmienił ją i pomimo całego bólu i żalu, jaki ją początkowo przepełniał, Hulk uświadomił jej, że tylko wybaczając podniesie się z kolan. I wiecie co? Po miesiącach nieprzespanych nocy, wylanych łez, ścisku w żołądku i napadów płaczu, któregoś dnia obudziła się jakby w nowym świecie. Wszystko to zniknęło. Zaleczyła swoje rany i uśmiechnęła się pierwszy raz od wielu miesięcy. Wreszcie pozwoliła Vettelowi odejść.



I choć przebywanie w jednym pomieszczeniu z Vettelem długo było jej zmorą, nie pozostawiła Hulkenberga w Ferrari samego. Zajmowała się jego karierą z taką samą radością, jak na początku. Stał się dla niej kotwicą, był pierwszym człowiekiem na jej drodze, który powstrzymał ją od ucieczki. Opiekowali się sobą nawzajem, a nawet zaryzykowałaby stwierdzeniem, że bez niego nie poradziłaby sobie ze złamanym sercem. Dlatego została przy jego boku i patrzyła jak wygrywa wyścigi, staje na podium w klasyfikacji końcowej i jak, wreszcie, zdobywa swoje pierwsze mistrzostwo świata. Zajęło mu to wiele czasu, ale tego dnia wyglądał już nie tylko na człowieka szczęśliwego, ale też prawdziwie spełnionego. Jakby miał w tamtym momencie wszystko to, czego w swoim życiu pragnął. Stojąc obok swojego zespołowego kolegi oraz holenderskiego rywala z Red Bulla, miał tamtego wieczoru w Abu Dhabi łzy w oczach. A i sama Ava nie ukrywała ich przed światem, jak to jeszcze do niedawna miała w zwyczaju. Po ponad pięciu latach współpracy też czuła się spełnionym człowiekiem.
- Nico, powiedz nam, co czuje nowy mistrz świata? - Eddie Jordan podsunął mikrofon pod nos oszołomionego jeszcze Hulkenberga. Niemiec uśmiechnął się czule i spojrzał w dół, na zupełnie nieoczekiwanie poznaną miłość swojego życia. Od pewnego czasu przestawał odczuwać oddech swojego poprzednika na plecach, a dzisiejszego wieczoru, kiedy utkwił w niej swoje spojrzenie, ten oddech zniknął na dobre. W jej oczach dostrzegł bowiem coś najpiękniejszego na świecie - zapewnienie oddania jej serca, w jego ręce.
- Chciałbym podziękować pewnej wyjątkowej osobie. - powiedział, nie spuszczając wzroku z blondynki. - Która była dla mnie niesamowitą podporą, która wierzyła we mnie każdego dnia, broniła przed błędami, pilnowała bym był nie tylko dobrym kierowcą ale i człowiekiem. Dzięki której pięć lat temu uwierzyłem, że pewnego dnia będę mógł nazywać się mistrzem świata. Avo, bez ciebie nie byłoby mnie tutaj. - zaczął klaskać, z zaraz za nim wszyscy stojący pod podium. Larssen zarumieniła się, ukazując wszystkim kolejną cechę swojego charakteru, jaką dzięki Hulkenbergowi nauczyła nie tłumić w sobie. To, jak przy nim rozkwitła zadziwiało nawet ją samą. Okazało się, że by być szczęśliwą i otwartą na świat, wcale nie trzeba wielkiego wysiłku. Jej wystarczyła odpowiednia osoba przy boku. - A więc Eddie, jako mistrz świata czuje się cudownie, ale najlepszym uczuciem jest dla mnie bycie mężem tej cudownej kobiety i fakt, że już za sześć miesięcy urodzi mi syna!
- Oby był mistrzem świata wcześniej niż ty! - wtrącił się żartobliwie Verstappen, chcąc odciągnąć uwagę od starszego kolegi, który przy drugim boku Hulka, zacisnął właśnie pięści z niewiadomych mu powodów. Wam nie trzeba jednak tłumaczyć, że w tamtym momencie Sebastian Vettel nadal cierpiał, a nawet poczuł się jeszcze bardziej nieszczęśliwym człowiekiem, niż przez te ostatnie lata. Zawsze chciał, by życie Dunki ułożyło się jak najlepiej dla niej, ale fakt, że jego w nim nie było, nadal był drzazgą w jego sercu.
- Oby! - odparł Nico.
- A więc w oczekiwaniu na kolejnego mistrza świata o nazwisku Hulkenberg, cieszmy się z panowania obecnego! Panie i panowie, Nico Hulkenberg! - zakończył dziennikarz brytyjskiej telewizji. I choć Sebastian nie potrafił zebrać się w sobie i ruszyć z miejsca, wpatrując się ze łzami w oczach w Avę, ona nawet na niego nie spojrzała. Od teraz liczył się dla niej jedynie Nico. Okazało się bowiem, że wyklinanie losu nie miało nigdy najmniejszego sensu. To właśnie Hulk był jej od zawsze przeznaczony. I uwierzcie, że żadne z nich nie spojrzało nigdy na kogoś innego. Ava i Hulk dopełniali się idealnie i, powiem w tajemnicy, wychowali czwórkę wspaniałych dzieci, spośród których jeden chłopczyk naprawdę wszedł do Formuły 1. Starszy z chłopców i dwie dziewczynki zaś, nie związały się z tym sportem w żadnym wypadku, ale z zapałem kibicowali bratu. Vettel natomiast zawsze bał się już zaangażowania, pamiętając doskonale jak wielką krzywdę zrobił i sobie i Avie. Ożenił się więc z Hanną, choć nigdy nie poczuł do niej niczego, nawet w niewielkim stopniu takiego, jak do Larssen. Jego dziewczynki zaś wyrosły na niezwykle mądre kobiety, jedna z nich prowadziła zespół Red Bulla po odejściu Christiana Hornera, a druga była głównym inżynierem tegoż zespołu. On sam zaś spełniał się po zakończonej karierze, w charakterze dyrektora sportowego F1.

~*~
Nie wiem, czy tego właśnie się spodziewałyście i czy Ava z Hulkiem to dla was dobrana para, ale tak to właśnie widziałam na samym początku. I choć miałam momenty zwątpienia, w których stawiałam całym sercem autora, na szczęśliwe zakończenie Avy i Seby, to zdecydowałam się właśnie na to, co przeczytałyście. 
Mam nadzieję, że czytanie tego opowiadania cieszyło was tak, jak mnie pisanie go. 
A jeżeli macie jeszcze ochotę pomęczyć się z Vettelką, zapraszam na put-me-closer.blogspot.com, gdzie zaraz pojawi się prolog.

piątek, 10 marca 2017

Rozdział 15 - "The price was too high"


Kiedy była mała, zawsze zastanawiała się, czemu niektóre bajki są tak smutne. Potem podrosła i zaczęła zauważać, że filmy nie mają szczęśliwego zakończenia. Chłopiec, który chciał aby świat był dobry, umiera w obronie kolegi a mężczyzna po spotkaniu swojej miłości nadal chce umrzeć. Teraz, spędzając wieczór na werandzie, wierzyła, że smutna część jej bajki już się zakończyła. Książę przyjechał do niej na białym rumaku i postanowił na zawsze pozostać w zamku przy plaży. Jednak kiedy usłyszała dzwonek telefonu Niemca, jej serce zabiło nierówno, jakby obawiając się złych wieści. Odłożyła na bok książkę i weszła do środka, gdzie Seb już zaczął rozmawiać ze swoim prawnikiem. Kobieca intuicja nie dawała jej spokoju przez ponad dwugodzinną rozmowę, jaką Vettel prowadził w sypialni na górze. Kiedy zszedł na dół, siedziała nad wystudzoną dawno herbatą i stukała niespokojnie paznokciami o blat stołu. Obiecała sobie, że zacznie wreszcie czuć się pewnie i bezpiecznie, że uwierzy w trwałość tej sytuacji, ale nie potrafiła. I być może nie bez powodu.
- Ava... - zaczął, chowając telefon do kieszeni spodni. Pokręciła głową, jakby miało to cokolwiek zmienić.
- Nie, nie, nie. - wydukała, po czym zasłoniła usta ręką. Nie chciała słyszeć tego wszystkiego. Wystarczył wyraz jego twarzy, by wiedziała co chce powiedzieć. Torba przy jego nogach mówiła, że bajka zmierza ku końcowi, a szczęśliwego zakończenia nie należy wypatrywać. Podszedł do niej i mocno przytulił, chcąc ostatni raz poczuć zapach jej perfum i ciepło jej ciała. To co właśnie robił, było chyba najcięższym doświadczeniem w jego życiu. Czuł się bezsilny, nie panował nad sytuacją, chociaż sądził, że doskonale nią kieruje.
- Byłaś jak haust świeżego powietrza. Jak iskra, która rozpala pasję. Jesteś wszystkim tym, co zaspokaja pragnienie, za czym chce się podążać w nieznane. Pokochałem twój uśmiech i znienawidziłem twoje łzy. Nauczyłem się ciebie na pamięć. I zawsze będę pamiętał smak twoich ust i miękkość twojej skóry. Jesteś miłością mojego życia Avo. Przepraszam, że cię tak pokochałem. - szeptał, tuląc ją drżącymi ramionami. Czuł jak jej paznokcie wbijają się w jego plecy, jak ściska jego koszulkę, by nie wybuchnąć płaczem. Czuł jak trzęsie się w jego ramionach, zdając sobie sprawę, że jest w nich ostatni raz. Wiedział, że spojrzenie w jej oczy, złamie mu serce, ale był też pewien, że im dłużej to będzie trwało, tym trudniej będzie mu stąd wyjść. Prawdopodobnie jeszcze kilka minut i nie był by w stanie przejść przez próg tego domku. Dlatego delikatnie odsunął od siebie blondynkę, choć była to ostatnia rzecz jakiej chciał.
- Nie przepraszaj, po prostu zostań. - błagała, a Ava Larssen nigdy nikogo o nic nie błagała. W tym momencie czuła jednak, że pozostało jej tylko to. Patrzyła w jego oczy, szukając zawahania. Tak bardzo chciała je znaleźć, uczepić się go i rozdmuchać je tak, aby pozostał. Nie znalazła go. Znalazła ból i zabijaną miłość, ale nie znalazła zawahania. Poczuła jakby ktoś miażdżył jej klatkę piersiową.
- Żegnaj, Avo. - szepnął i ucałował ją w policzek po raz ostatni. Hanna wygrała, stawiając go w najgorszym świetle jako ojca. A władza rodzicielska w rękach Prater, oznaczała dla niego tylko brak kontaktu z córkami. Dlatego musiał przystać na jej okrutną propozycję udawania szczęśliwej rodziny. Przystał i musiał wrócić do Szwajcarii. Opuszczając ja i idąc do auta, płakał. Sebastian Vettel płakał po raz pierwszy od siedmiu lat.


Po zamknięciu za nim drzwi osunęła się po nich na podłogę zupełnie bezwiednie, jakby nie potrafiła utrzymać się dłużej na nogach. Nadal nie mogła złapać oddechu, jakby jej płuca pełne były wody. Jej oczy zaszły łzami tak, że nic nie widziała, ale żadna z nich nie spłynęła po policzku, jakby bała się być tą pierwszą. Nie potrafiła do siebie dojść, przetworzyć słów Sebastiana. Czyli była tylko pionkiem w grze? Jego zabawką? Nie, była po prostu tą drugą. Tą, której nie wybiera się, kiedy staje się pod murem. Kiedyś potrafiła walczyć jak lwica, teraz czuła się bezsilna wobec argumentów Prater. I szczerze nienawidziła tego uczucia.  Siedząc na zimnych panelach, jedynym czego pragnęła, było cofnięcie czasu. Ominięcie wzrokiem Vettela na balu, nie pójście z nim na randkę i pojechanie drugą, pustą windą. Ale czasu cofnąć nie można i to wspólnie spędzone pół roku na zawsze pozostanie w jej sercu, jak drzazga, która nie pozwala się goić ranom. Nigdy nie spotka na swojej drodze kogoś takiego, jak Sebastian Vettel. Przypominając sobie dotyk jego dłoni, czując wszechobecny zapach jego korzennych perfum, miała wrażenie jakby jej świat niebezpiecznie się kurczył.
- Boże, błagam cię... - mruczała, opierając czoło o podkurczone kolana. Nigdy nie była tak zraniona, jak w tamtym momencie, ani kiedy przyłapała swojego chłopaka ze swoją przyjaciółką, ani kiedy zobaczyła Hannę u boku Sebastiana w Budapeszcie, nigdy. Dał jej nadzieję, dał jej poczucie spokoju i pewności, że czeka ich teraz jedynie to, co dobre i zabrał to tak nagle, tak niespodziewanie, że miała wrażenie, że wyrwał jej kawałek duszy. Nie mógł zrobić nic gorszego, niż dać jej siebie i brutalnie zabrać. Zostawić w tej potwornej nocnej ciszy samą. Obiecać, że już nigdy nie będzie sama i pokazać, jak wielkim kłamstwem to było. Obiecać wszystko to, czego przecież nie mógł jej dać. Sięgnęła po fotografię, która stała na pobliskiej komodzie. Na której stali uśmiechnięci gdzieś w Rzymie, zanim to wszystko stało się tak skomplikowane. Na której mieli być wiecznie zakochani. Odłożyła ją na bok i zaczęła bawić się swoim pierścionkiem. Pierścionkiem, który miał symbolizować ich nowy start. Szafir odbijał światło lampki, błyszcząc jak najjaśniejsza gwiazda.
- Symbol miłości, co? - mruknęła sama do siebie i rzuciła pierścionek z całej siły przed siebie. Odbił się od podłogi i przeleciał niemal przez całe pomieszczenie. Po chwili podniosła się i podbiegła do miejsca w którym leżał. Podniosła go i usiadła na kanapie. Dopiero ściskając go ponownie w ręku, rozpłakała się. Tylko zdjęcie z komody zapamięta ich miłość. I tylko ten pierścionek po niej pozostanie.


Otworzył drzwi, zaciekawiony, kim jest niespodziewany gość. Była nim Ava. W stanie, którego wcześniej nie widział. Nie umiał powiedzieć jakie targały nią emocje. Wyglądała jakby w jej głowie szalał huragan, a na zewnątrz za wszelką cenę chciała wyglądać jakby nic się nie stało. Jednak zaczerwienione oczy zdradzały wszystko.
- Mam pytać? - rzucił na przywitanie i gestem ręki zaprosił ją do środka. Wiedział, że nie o wszystkim Larssen chce rozmawiać, czasami chce pomilczeć przy kimś, przy kim czuje się bezpieczna. Bo miał szczerą nadzieję, że właśnie tak przy nim było. Nie ważne jak było z Sebastianem, on nigdy jej nie skrzywdzi.
- Nie pytaj. - odparła i walcząc z kręcącymi się w kącikach jej oczu łzami, weszła do środka. Rozsiadła się na kanapie, rzucając uprzednio torbę na podłogę przy niej. Niemiec podał jej szklankę z podwójną whisky i lodem. Zdążył się już przyzwyczaić do upodobań kobiety. Można nawet powiedzieć, że spodobało mu się to. Sam nauczył się przy niej doceniać smak dobrego trunku.
- Nie wiem czy to dobra okazja, ale postanowiłem otworzyć tą osiemnastoletnią. - powiedział, siadając tuż obok niej z takim samym napojem. Tak jak to miał w zwyczaju, czekał, aż sama zechce mu powiedzieć co się stało. Jeżeli nie zechce, wtedy zajmie ją jakimiś przyjacielskimi bzdurami, które poprawią jej humor i wyśle do domu uśmiechniętą. Robił tak zawsze, ale nie wiedział jeszcze, że tym razem to nie pomoże...
- Szczerze mówiąc chujowa, ale dobrą whisky się nie gardzi. - ironicznie uniosła kącik ust i podniosła szklankę do góry. Stuknął w nią szybko i patrzył jak bursztynowy płyn znika w jej gardle. Dopiero kiedy przełknęła pół szklanki alkoholu, wybuchnęła szlochem tak przenikającym, że przez pierwsze sekundy Nico nie był w stanie się ruszyć, jakby sparaliżowany tym pełnym żalu dźwiękiem.
- Kochałam go. - załkała. - A on mnie zostawił. Zostawił. - przy ostatnim wyrazie niemal zawyła z rozpaczy. W tamtym momencie uświadomiła sobie, że to koniec. A Nico Hulkenberg po raz pierwszy był świadkiem tego, jak człowiek rozpada się na kawałki.



W całym tym morzu eleganckich mężczyzn, nagle zobaczyła kogoś, kto odebrał jej oddech. W takim samym szytym na miarę smokingu i czarnej muszce pod idealnie dopasowanym kołnierzykiem. Z takim samym wymuszonym uśmiechem uprzejmości. Miał jednak coś, czego nie sposób było pominąć.Niebieskie oczy, które mogą zabrać oddech każdej kobiecie. Nie można było oderwać od nich wzroku. Porwał ją bez najmniejszego wysiłku.

- Cóż to za dobry humor? Chyba nie spowodowany wynikiem Hulka w treningu?
- Hulkenberg i jego poziom jazdy nie warunkują mojego humoru.
- Auć.
- Nie powtarzaj mu tego. - zastrzegła.
- Wiesz, jestem dość interesowny. Zależy co możesz zaoferować w zamian.
- Naprawdę Vettel, tak podrywasz kobiety? Czuje się zawiedziona.

- Chodź ze mną na kolację.
- Słucham?
- Zapraszam cię na kolację. Musisz się zgodzić zanim po mnie przyjdą.
- Kompletnie zwariowałeś.
- Nie pójdę odebrać nagrody, póki nie powiesz tak. - wzruszył obojętnie ramionami, ale z oddali słychać już było jak ktoś go nerwowo nawołuje. Poddana presji czasu i urokowi Niemca, skinęła głową.

- Myślisz, że zaimponujesz mi mówiąc do kelnera po włosku?
- Nie, jestem pewien, że zaimponowałem ci o wiele wcześniej.
- Różami przysłanymi do mojego pokoju? Bądźmy szczerzy, nie jest to najbardziej kreatywna rzecz, jaką zrobiłeś w życiu.
- Nie, Avo. Ty zgodziłaś się na tę kolację już na balu. - Kobieta zamilkła, delikatnie się rumieniąc, a on wykorzystując okazję, podsunął jej drobne białe pudełeczko, obwiązane czarną aksamitną kokardą. Widząc jej pytające spojrzenie, poprosił  by je otworzyła.
- Co to jest? - zapytała zaskoczona, widząc drobny złoty łańcuszek z numerkiem 5. - Znaczy wiem co to jest, ale...
- Pięć to mój numer startowy. Może i mi zechcesz przynosić szczęście tak, jak Hulkowi?
- Najpierw musisz na to zasłużyć, Seb.

Nacisnęła guzik windy i spokojnie czekała na oznajmiający jej przybycie dzwonek. Kiedy wreszcie się rozległ, uniosła przymknięte powieki i utkwiła wzrok w oczekującym na jej wejście mężczyźnie. Vettel stał oparty o ścianę windy jedną ręką, trzymając drugą w kieszeni dżinsów. Nie powitał jej, nie uśmiechnął się na jej widok, nie obdarzył jej dłuższym spojrzeniem. Jechali w ciszy, patrząc na przeskakujące na okienku liczby. Chcąc zakończyć to milczące spotkanie jak najszybciej, ruszyła do drzwi, gdy tylko zaczęły otwierać się na 20 piętrze. Wtedy jednak Sebastian złapał ją zdecydowanie nad nadgarstkiem i przyciągnął do siebie tak, że wpadła na niego z impetem. Bez cienia wahania ujął jej twarz w dłonie i zaczął całować.

- No niestety, z naszej dwójki, to ty tu jesteś ideałem. - subtelnie splótł ich dłonie na stole.
- Tylko się w tym ideale nie zakochuj. - zastrzegła, przygryzając pomalowaną fioletową szminką wargę.
- A jeżeli nie da się już tego zatrzymać? - pochylił się nad stołem i szepnął konspiracyjnie.
- Wtedy oboje jesteśmy zgubieni. - skwitowała i stuknęła swoim kieliszkiem w jego.

- Ava, to ja. Wiem, że nie odbierasz moich telefonów, ale mam nadzieję, że odsłuchasz chociaż tą wiadomość. Przyjedź do domu w Menton. Naszego domu.

Biegiem ruszyła po ścieżce i schodkach, a potem wpadła w jego ramiona i rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtulając się w niego i wdychając zapach jego perfum, wypłakiwała wszystkie te nieszczęśliwe rozdziały swojego życia, które właśnie w tym momencie zamknęła.
- Kocham cię, Avo Larssen. I zawsze będę.

- Chce dzielić z tobą wszystko. Gotować obiady, budzić się przy tobie rano, zasypiać wieczorami. Przywozić ci trofea i wracać do ciebie po porażce. Wiem, że zawsze będziesz po mojej stronie i wiem, że ja też chce być zawsze po twojej. Chce kupić ci nawet tego brązowego labradora, na którego nigdy nie miałaś wystarczająco dużo czasu! Chce stworzyć z tobą rodzinę. Chce wszystkiego co się z tobą wiąże. Dlatego, Avo Larssen, wyjdziesz za mnie? - zapytał drżącym głosem.

- Byłaś jak haust świeżego powietrza. Jak iskra, która rozpala pasję. Jesteś wszystkim tym, co zaspokaja pragnienie, za czym chce się podążać w nieznane. Pokochałem twój uśmiech i znienawidziłem twoje łzy. Nauczyłem się ciebie na pamięć. I zawsze będę pamiętał smak twoich ust i miękkość twojej skóry. Jesteś miłością mojego życia Avo. Przepraszam, że cię tak pokochałem.

You're the one that I love
And I'm saying goodbye.

~*~
Nie wiem czemu im to zrobiłam. Nazwijcie mnie potworem i wróćcie za tydzień, by przekonać się jak wygląda życie Avy, Seby i Nico pięć lat później.

niedziela, 5 marca 2017

Rozdział 14 - "Wait for me to come home"



Ed Sheeran - Photograph

Szwajcaria.
Wielki, nieprawdopodobnie drogi i brzydki wazon, który zakupiła kiedyś Hanna, gruchnął z trzaskiem o ziemię, rozbijając się na setki kawałków, mniejszych i większych. Wyżłobił dziurę w ciemnych panelach salonu i rozprysł się po całym pomieszczeniu. Patrzył na te brązowe, pogubione kawałeczki, ciężko dysząc. Impuls, który zrodził się w jego głowie, wmówił mu, że poczuje się lepiej. Wcale się tak nie stało. Oparł ręce na sofie, czując, że zaraz zabraknie mu sił by stać. Było mu niedobrze. Czuł w ustach jej smak, w nozdrzach wirował mu zapach jej perfum. Ava pachniała cytrusami, cydrem, hiacyntem i różowym pieprzem, to mieszanka, która doprowadzała go zawsze do szału. Czuł pod palcami jej delikatną skórę, zawsze miękką, choć chłodną. Zamknął oczy, by poczuć się lepiej, odzyskać równowagę, ale wtedy widział tylko jej cenny uśmiech i falujące na wietrze włosy. Wiedział, że zaraz zwymiotuje, żołądek podchodził mu powoli do gardła. Na jego czole wystąpiły kropelki potu. Był wściekły, wpadał w furię. Nie mógł o niej zapomnieć, wryła mu się w pamięć każdym gestem i dotykiem, przyzwyczaiła do siebie każdy zmysł, który pragnął jej, krzycząc głośniej od drugiego. Jego ciało domagało się bycia przy niej. Jego umysł pragnął ją widzieć. Cena jaką płacił za wejście w życie Avy Larssen, była wysoka. O wiele wyższa niż mógł się spodziewać.
- Boże, Seb, nic ci nie jest?! - przerażona blondynka dopadła do niego i zaczęła oglądać jego ręce, szukając skaleczeń. Patrzyła na jego bladą, wpadającą w szarość twarz z przerażeniem. Nie była to jednak ta delikatna blondynka, którą pragnął teraz ujrzeć. To nie była jej wina, to on wciągnął ich wszystkich w to bagno, zachowując się jak gówniarz. Była niewinna, a jednak obrywała tak kurewsko mocno.
- Zostaw mnie! - krzyknął, wyrywając się kobiecie z którą dzielił życie, a raczej udawał, próbował. Istocie, którą zawodził, której kiedyś nie dał by skrzywdzić. W jej oczach pojawiły się łzy zaskoczenia. Ryknął na nią, zupełnie nie jak on. Widząc to zrobił najprostszą rzecz, a najbardziej tchórzliwą zarazem. Wycofał się z pomieszczenia, uciekł, zwiał, by nie patrzeć na to co za jego sprawą dzieje się w tym szczęśliwym kiedyś domu.



Tego wieczoru Sebastian Vettel wrócił do domu tylko w jednym celu - spakowania najpotrzebniejszych rzeczy. Kiedy zamknął za sobą wejściowe drzwi, Hanna natychmiast pojawiła się przed nim, jakby wyczekiwała tego dźwięku w napięciu cały ten czas. Liczył na to, że jeszcze nie śpi. Nie miał zamiaru po raz kolejny tchórzliwie uciekać, kiedy nikt nie widzi.
- Gdzie byłeś? - zapytała pociągając nosem. Była zapłakana, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Spodziewał się łez, krzyków i błagań. Wszak łamał ich idealne, według niej, życie.
- Byłem na długim spacerze. Ważniejsze jest to, gdzie zamierzam się udać. - mówił spokojnie, nie denerwował się. Zrozumiał, że tylko tak będzie w porządku względem wszystkich. Nie będzie oszukiwał córek, da Hannie możliwość znalezienia kogoś, kto będzie ją prawdziwie kochał, a Avie postara się zapewnić szczęście. Spokój zapewniał mu też ochronę przed manipulacją Prater. Nie zatrzyma go płaczem, tak jak zrobiła to całe lata temu. Nie tym razem.
- Seb, co ty...? - była zaskoczona, kiedy ruszył w kierunku ich sypialni. Złapał za torbę podróżną i zaczął wrzucać do niej ubrania i drobiazgi z łazienki. Tak naprawdę nie potrzebował golarki, szczoteczki, czy kilku koszulek. Robił to, by zająć się czymś podczas tej rozmowy, by nie siedzieć i nie patrzeć na zrozpaczoną Hannę. Cztery lata temu tego nie zrobił i dlatego tu teraz jest. Uległ jej wtedy, ale nie zrobi tego teraz. Nie powtórzy historii, która doprowadziła ich wszystkich do tego krytycznego punktu.
- Należymy do dwóch różnych światów Hanna, wiesz o tym. Już dawno przestaliśmy tworzyć tu szczęśliwy dom i będzie tylko coraz gorzej.
- To przez nią, prawda? Agentka Hulkenberga zabiera mi męża.- w jej oczach nie było cienia wątpliwości.
- Nie jestem twoim mężem. Ava tylko pokazała mi, co dzieje się pomiędzy mną i tobą. Bardzo mi przykro, że musieliśmy zajść tak daleko, by zobaczyć, że nie potrafimy razem żyć.
- Ale ja cię kocham, Seb!
- Nie sprawisz tym, że i ja cię pokocham. Dom jest twój, po rzeczy kogoś przyślę, a o reszcie porozmawiamy jak ochłoniesz. - powiedział i złożył pocałunek na czubku jej głowy. Był on jednak tak obdarty z emocji i uczuć, że jedynie utwierdził go w tym, że podjął dobrą decyzję. Zanim wyszedł udał się też do dziewczynek. Ucałował Emily i podniósł z podłogi jej ulubioną przytulankę, którą przywiózł jej z Singapuru, a Matlidę okrył szczelniej kołderką. Obiecał śpiącym córeczkom, że niedługo się zobaczą.
- Dobranoc Hanno. - powiedział do siedzącej na kanapie kobiety.
- Będziesz tego żałował. - odpowiedziała mu. Pomimo tej groźby przestąpił próg domu i czując świeże powietrze, poczuł się zarazem wolny. Wyjął z kieszeni spodni komórkę i natychmiast wybrał numer Dunki. Ponieważ nie odebrała, zostawił jej wiadomość, by przyjechała do domu w Menton. Ich domu.



Ava nie odebrała telefonu od Vettela umyślnie. Tak jak nie odbierała wszystkich telefonów od tej nieszczęsnej kolacji na Węgrzech. Pod wpływem beznadziejnej sytuacji pozwoliła sobie nawet upić się z Hulkenbergiem czystą, mocną wódką, która choć na chwilę zabrała jej wspomnienia, jakie gnębiły ją ostatnio nocami. Kiedy następnego ranka obudziła się w pokoju gościnnym Niemca, było już dawno po dwunastej. Alkohol jeszcze nie całkiem wyparował z jej organizmu i to prawdopodobnie dlatego postanowiła odsłuchać wszystkie wiadomości, jakie zostawił jej Sebastian. A kiedy kilkukrotnie odsłuchała ostatnią z nich, wyszła z pokoju cała we łzach.
- Matko jedyna, Ava co się stało?! - Nico rzucił robienie koktajlu i podbiegł do niej przerażony.
- Zostawił ją. Zostawił ją. - powiedziała i przytuliła się do niego po raz pierwszy. Kierowca Force Indii objął ją mocno i uniósł ponad ziemię. Kiedy Ava była szczęśliwa i on czuł się szczęśliwy.
- Zadzwonię po taksówkę. - ucałował ją w policzek. Larssen nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała poprzez głośnik swojego telefonu. Miała wrażenie, że śni jej się to i lada chwila się obudzi. Jadąc do Menton trzęsła się ze zdenerwowania. Uznała, że nie uwierzy w to wszystko, dopóki nie zobaczy blondyna na ganku domu. Tak bardzo pragnęła tego widoku, że rozczarowanie chyba by ją zabiło.  Kiedy czarne Audi zaparkowało pod domem należącym do Vettela, jej serce stanęło ze strachu, a żołądek podszedł jej do gardła. A co jeżeli Hanna jednak go zatrzymała? Co jeżeli go tu wcale nie będzie
- Wszystko w porządku? - zapytał taksówkarz. I w tym momencie na ganku pojawił się on. Z kubkiem kawy w dłoni, potarganymi włosami i uśmiechem, za który oddałaby wszystkie skarby ziemi.
- Nigdy nie było lepiej. - odpowiedziała i wyszła z samochodu. Biegiem ruszyła po ścieżce i schodkach, a potem wpadła w jego ramiona i rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtulając się w niego i wdychając zapach jego perfum, wypłakiwała wszystkie te nieszczęśliwe rozdziały swojego życia, które właśnie w tym momencie zamknęła.
- Kocham cię, Avo Larssen. I zawsze będę.- szepnął jej do ucha.



Spokój i cisza jakim odznaczało się otoczenie domku było bardzo odmienne od zgiełku pobliskiego Monako. Siedząc na huśtawce wiszącej na werandzie, Ava słyszała tylko delikatny szum morza. Kiedy żyła sama cisza była dla niej nieznośna. W Berlinie potrzebowała zawsze zgiełku aut za oknem, muzyki lub włączonego telewizora. Cisza po prostu przypominała jej o tym, jak bardzo jest samotna. Teraz jej nie przeszkadzała. Nauczyła się nawet ją doceniać, bo Nicholas Sparks miał rację, "cisza zbliża ludzi".
- Tutaj jesteś. - Seb wyszedł zza powiewających białych firanek z kieliszkami szampana. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Miałeś rację. To było na balu. - szepnęła, patrząc w niebieską toń jego oczu. Blondyn pokręcił głową, na znak, że nie do końca ją rozumie. - Na naszej pierwszej wspólnej kolacji powiedziałeś, że zgodziłam się na nią już na balu otwarcia sezonu. Miałeś rację, zgodziłam się na to wszystko, w momencie w którym nasze spojrzenia się spotkały.
- W takim razie za spotkanie naszego wzroku. - uniósł kieliszek z alkoholem, a Ava bez wahania stuknęła w niego swoim. Wreszcie przestała być tą drugą, wreszcie mogła zapomnieć o tym potwornym widoku, kiedy wychodził z walizkami by wrócić do Hanny. Teraz byli tylko oni. Wtuliła się w niego z uśmiechem. Całe życie czekała na to by huśtać się tu tego wieczora z Vettelem.



Ava cały ten tydzień czuła się, jakby spędzali właśnie coś w rodzaju podróży poślubnej. Codziennie rano budziło ją śniadanie do łóżka, które Seb przygotowywał, potem razem pływali, zwiedzali pobliskie miasteczka, a wieczór kończyli na werandzie. Jednak nie był to koniec planów Vettela na tą wakacyjną przerwę. Niedzielną kolację spędzali na plaży, gdzie Seb rozpalił ognisko, rozłożył koc i przyniósł różne smakołyki.
- Mogłabym spędzić w tym domku całe życie. - Ava położyła się na plecach i wpatrywała w gwiazdy. Niebo było tego wieczora idealnie czyste, przykryte milionami migoczących gwiazdek. Miała wrażenie, że nawet chmury nie chcą im teraz przeszkadzać.
- Chcesz żebym go zatrzymał?
- Oczywiście, że tak! Czemu myślałeś inaczej? - Dunka przewróciła się na bok, by móc delikatnie muskać tors ukochanego dłonią.
- Sądziłem, że będzie ci się kojarzył tylko z czasem, kiedy od ciebie odchodziłem. - wzruszył ramionami.
- Teraz mam z nim same dobre wspomnienia. - zapewniła, uśmiechnięta szeroko. 
- W takim razie dołóżmy jeszcze jedno. - Vettel poderwał się z koca i ruszył do wiklinowego koszyka, stojącego parę kroków od nich. Przez chwilę szukał w nim czegoś zawzięcie, a kiedy to znalazł podszedł do niej i podał ręce, by pomóc jej usiąść. Sam padł na kolana i wyjął zza pleców małe, czerwone pudełeczko. W oczach Avy pojawiły się łzy.
- Chce dzielić z tobą wszystko. Gotować obiady, budzić się przy tobie rano, zasypiać wieczorami. Przywozić ci trofea i wracać do ciebie po porażce. Wiem, że zawsze będziesz po mojej stronie i wiem, że ja też chce być zawsze po twojej. Chce kupić ci nawet tego brązowego labradora, na którego nigdy nie miałaś wystarczająco dużo czasu! Chce stworzyć z tobą rodzinę. Chce wszystkiego co się z tobą wiąże. Dlatego, Avo Larssen, wyjdziesz za mnie? - zapytał drżącym głosem, otwierając pudełeczko, gdzie spoczywał piękny złoty pierścionek z niebieskim szafirem. Seb zamówił go ukradkiem u jednego z jubilerów. Uważał, że do Larssen o wiele bardziej pasuje tak niezwykły kamień jak szafir, niż duży brylant. Był symbolem ich niezwykłej miłości.
- Tak. - bez wahania odpowiedziała i zaczęła się śmiać, kiedy pierścionek wylądował na jej palcu. - Ale teraz musisz kupić mi tego labradora!
- Kupie ci tyle labradorów, ile tylko zechcesz! - zapewnił, zamykając ją w swoich ramionach. Czuł, że trzymał w nich cały swój świat.