piątek, 10 marca 2017

Rozdział 15 - "The price was too high"


Kiedy była mała, zawsze zastanawiała się, czemu niektóre bajki są tak smutne. Potem podrosła i zaczęła zauważać, że filmy nie mają szczęśliwego zakończenia. Chłopiec, który chciał aby świat był dobry, umiera w obronie kolegi a mężczyzna po spotkaniu swojej miłości nadal chce umrzeć. Teraz, spędzając wieczór na werandzie, wierzyła, że smutna część jej bajki już się zakończyła. Książę przyjechał do niej na białym rumaku i postanowił na zawsze pozostać w zamku przy plaży. Jednak kiedy usłyszała dzwonek telefonu Niemca, jej serce zabiło nierówno, jakby obawiając się złych wieści. Odłożyła na bok książkę i weszła do środka, gdzie Seb już zaczął rozmawiać ze swoim prawnikiem. Kobieca intuicja nie dawała jej spokoju przez ponad dwugodzinną rozmowę, jaką Vettel prowadził w sypialni na górze. Kiedy zszedł na dół, siedziała nad wystudzoną dawno herbatą i stukała niespokojnie paznokciami o blat stołu. Obiecała sobie, że zacznie wreszcie czuć się pewnie i bezpiecznie, że uwierzy w trwałość tej sytuacji, ale nie potrafiła. I być może nie bez powodu.
- Ava... - zaczął, chowając telefon do kieszeni spodni. Pokręciła głową, jakby miało to cokolwiek zmienić.
- Nie, nie, nie. - wydukała, po czym zasłoniła usta ręką. Nie chciała słyszeć tego wszystkiego. Wystarczył wyraz jego twarzy, by wiedziała co chce powiedzieć. Torba przy jego nogach mówiła, że bajka zmierza ku końcowi, a szczęśliwego zakończenia nie należy wypatrywać. Podszedł do niej i mocno przytulił, chcąc ostatni raz poczuć zapach jej perfum i ciepło jej ciała. To co właśnie robił, było chyba najcięższym doświadczeniem w jego życiu. Czuł się bezsilny, nie panował nad sytuacją, chociaż sądził, że doskonale nią kieruje.
- Byłaś jak haust świeżego powietrza. Jak iskra, która rozpala pasję. Jesteś wszystkim tym, co zaspokaja pragnienie, za czym chce się podążać w nieznane. Pokochałem twój uśmiech i znienawidziłem twoje łzy. Nauczyłem się ciebie na pamięć. I zawsze będę pamiętał smak twoich ust i miękkość twojej skóry. Jesteś miłością mojego życia Avo. Przepraszam, że cię tak pokochałem. - szeptał, tuląc ją drżącymi ramionami. Czuł jak jej paznokcie wbijają się w jego plecy, jak ściska jego koszulkę, by nie wybuchnąć płaczem. Czuł jak trzęsie się w jego ramionach, zdając sobie sprawę, że jest w nich ostatni raz. Wiedział, że spojrzenie w jej oczy, złamie mu serce, ale był też pewien, że im dłużej to będzie trwało, tym trudniej będzie mu stąd wyjść. Prawdopodobnie jeszcze kilka minut i nie był by w stanie przejść przez próg tego domku. Dlatego delikatnie odsunął od siebie blondynkę, choć była to ostatnia rzecz jakiej chciał.
- Nie przepraszaj, po prostu zostań. - błagała, a Ava Larssen nigdy nikogo o nic nie błagała. W tym momencie czuła jednak, że pozostało jej tylko to. Patrzyła w jego oczy, szukając zawahania. Tak bardzo chciała je znaleźć, uczepić się go i rozdmuchać je tak, aby pozostał. Nie znalazła go. Znalazła ból i zabijaną miłość, ale nie znalazła zawahania. Poczuła jakby ktoś miażdżył jej klatkę piersiową.
- Żegnaj, Avo. - szepnął i ucałował ją w policzek po raz ostatni. Hanna wygrała, stawiając go w najgorszym świetle jako ojca. A władza rodzicielska w rękach Prater, oznaczała dla niego tylko brak kontaktu z córkami. Dlatego musiał przystać na jej okrutną propozycję udawania szczęśliwej rodziny. Przystał i musiał wrócić do Szwajcarii. Opuszczając ja i idąc do auta, płakał. Sebastian Vettel płakał po raz pierwszy od siedmiu lat.


Po zamknięciu za nim drzwi osunęła się po nich na podłogę zupełnie bezwiednie, jakby nie potrafiła utrzymać się dłużej na nogach. Nadal nie mogła złapać oddechu, jakby jej płuca pełne były wody. Jej oczy zaszły łzami tak, że nic nie widziała, ale żadna z nich nie spłynęła po policzku, jakby bała się być tą pierwszą. Nie potrafiła do siebie dojść, przetworzyć słów Sebastiana. Czyli była tylko pionkiem w grze? Jego zabawką? Nie, była po prostu tą drugą. Tą, której nie wybiera się, kiedy staje się pod murem. Kiedyś potrafiła walczyć jak lwica, teraz czuła się bezsilna wobec argumentów Prater. I szczerze nienawidziła tego uczucia.  Siedząc na zimnych panelach, jedynym czego pragnęła, było cofnięcie czasu. Ominięcie wzrokiem Vettela na balu, nie pójście z nim na randkę i pojechanie drugą, pustą windą. Ale czasu cofnąć nie można i to wspólnie spędzone pół roku na zawsze pozostanie w jej sercu, jak drzazga, która nie pozwala się goić ranom. Nigdy nie spotka na swojej drodze kogoś takiego, jak Sebastian Vettel. Przypominając sobie dotyk jego dłoni, czując wszechobecny zapach jego korzennych perfum, miała wrażenie jakby jej świat niebezpiecznie się kurczył.
- Boże, błagam cię... - mruczała, opierając czoło o podkurczone kolana. Nigdy nie była tak zraniona, jak w tamtym momencie, ani kiedy przyłapała swojego chłopaka ze swoją przyjaciółką, ani kiedy zobaczyła Hannę u boku Sebastiana w Budapeszcie, nigdy. Dał jej nadzieję, dał jej poczucie spokoju i pewności, że czeka ich teraz jedynie to, co dobre i zabrał to tak nagle, tak niespodziewanie, że miała wrażenie, że wyrwał jej kawałek duszy. Nie mógł zrobić nic gorszego, niż dać jej siebie i brutalnie zabrać. Zostawić w tej potwornej nocnej ciszy samą. Obiecać, że już nigdy nie będzie sama i pokazać, jak wielkim kłamstwem to było. Obiecać wszystko to, czego przecież nie mógł jej dać. Sięgnęła po fotografię, która stała na pobliskiej komodzie. Na której stali uśmiechnięci gdzieś w Rzymie, zanim to wszystko stało się tak skomplikowane. Na której mieli być wiecznie zakochani. Odłożyła ją na bok i zaczęła bawić się swoim pierścionkiem. Pierścionkiem, który miał symbolizować ich nowy start. Szafir odbijał światło lampki, błyszcząc jak najjaśniejsza gwiazda.
- Symbol miłości, co? - mruknęła sama do siebie i rzuciła pierścionek z całej siły przed siebie. Odbił się od podłogi i przeleciał niemal przez całe pomieszczenie. Po chwili podniosła się i podbiegła do miejsca w którym leżał. Podniosła go i usiadła na kanapie. Dopiero ściskając go ponownie w ręku, rozpłakała się. Tylko zdjęcie z komody zapamięta ich miłość. I tylko ten pierścionek po niej pozostanie.


Otworzył drzwi, zaciekawiony, kim jest niespodziewany gość. Była nim Ava. W stanie, którego wcześniej nie widział. Nie umiał powiedzieć jakie targały nią emocje. Wyglądała jakby w jej głowie szalał huragan, a na zewnątrz za wszelką cenę chciała wyglądać jakby nic się nie stało. Jednak zaczerwienione oczy zdradzały wszystko.
- Mam pytać? - rzucił na przywitanie i gestem ręki zaprosił ją do środka. Wiedział, że nie o wszystkim Larssen chce rozmawiać, czasami chce pomilczeć przy kimś, przy kim czuje się bezpieczna. Bo miał szczerą nadzieję, że właśnie tak przy nim było. Nie ważne jak było z Sebastianem, on nigdy jej nie skrzywdzi.
- Nie pytaj. - odparła i walcząc z kręcącymi się w kącikach jej oczu łzami, weszła do środka. Rozsiadła się na kanapie, rzucając uprzednio torbę na podłogę przy niej. Niemiec podał jej szklankę z podwójną whisky i lodem. Zdążył się już przyzwyczaić do upodobań kobiety. Można nawet powiedzieć, że spodobało mu się to. Sam nauczył się przy niej doceniać smak dobrego trunku.
- Nie wiem czy to dobra okazja, ale postanowiłem otworzyć tą osiemnastoletnią. - powiedział, siadając tuż obok niej z takim samym napojem. Tak jak to miał w zwyczaju, czekał, aż sama zechce mu powiedzieć co się stało. Jeżeli nie zechce, wtedy zajmie ją jakimiś przyjacielskimi bzdurami, które poprawią jej humor i wyśle do domu uśmiechniętą. Robił tak zawsze, ale nie wiedział jeszcze, że tym razem to nie pomoże...
- Szczerze mówiąc chujowa, ale dobrą whisky się nie gardzi. - ironicznie uniosła kącik ust i podniosła szklankę do góry. Stuknął w nią szybko i patrzył jak bursztynowy płyn znika w jej gardle. Dopiero kiedy przełknęła pół szklanki alkoholu, wybuchnęła szlochem tak przenikającym, że przez pierwsze sekundy Nico nie był w stanie się ruszyć, jakby sparaliżowany tym pełnym żalu dźwiękiem.
- Kochałam go. - załkała. - A on mnie zostawił. Zostawił. - przy ostatnim wyrazie niemal zawyła z rozpaczy. W tamtym momencie uświadomiła sobie, że to koniec. A Nico Hulkenberg po raz pierwszy był świadkiem tego, jak człowiek rozpada się na kawałki.



W całym tym morzu eleganckich mężczyzn, nagle zobaczyła kogoś, kto odebrał jej oddech. W takim samym szytym na miarę smokingu i czarnej muszce pod idealnie dopasowanym kołnierzykiem. Z takim samym wymuszonym uśmiechem uprzejmości. Miał jednak coś, czego nie sposób było pominąć.Niebieskie oczy, które mogą zabrać oddech każdej kobiecie. Nie można było oderwać od nich wzroku. Porwał ją bez najmniejszego wysiłku.

- Cóż to za dobry humor? Chyba nie spowodowany wynikiem Hulka w treningu?
- Hulkenberg i jego poziom jazdy nie warunkują mojego humoru.
- Auć.
- Nie powtarzaj mu tego. - zastrzegła.
- Wiesz, jestem dość interesowny. Zależy co możesz zaoferować w zamian.
- Naprawdę Vettel, tak podrywasz kobiety? Czuje się zawiedziona.

- Chodź ze mną na kolację.
- Słucham?
- Zapraszam cię na kolację. Musisz się zgodzić zanim po mnie przyjdą.
- Kompletnie zwariowałeś.
- Nie pójdę odebrać nagrody, póki nie powiesz tak. - wzruszył obojętnie ramionami, ale z oddali słychać już było jak ktoś go nerwowo nawołuje. Poddana presji czasu i urokowi Niemca, skinęła głową.

- Myślisz, że zaimponujesz mi mówiąc do kelnera po włosku?
- Nie, jestem pewien, że zaimponowałem ci o wiele wcześniej.
- Różami przysłanymi do mojego pokoju? Bądźmy szczerzy, nie jest to najbardziej kreatywna rzecz, jaką zrobiłeś w życiu.
- Nie, Avo. Ty zgodziłaś się na tę kolację już na balu. - Kobieta zamilkła, delikatnie się rumieniąc, a on wykorzystując okazję, podsunął jej drobne białe pudełeczko, obwiązane czarną aksamitną kokardą. Widząc jej pytające spojrzenie, poprosił  by je otworzyła.
- Co to jest? - zapytała zaskoczona, widząc drobny złoty łańcuszek z numerkiem 5. - Znaczy wiem co to jest, ale...
- Pięć to mój numer startowy. Może i mi zechcesz przynosić szczęście tak, jak Hulkowi?
- Najpierw musisz na to zasłużyć, Seb.

Nacisnęła guzik windy i spokojnie czekała na oznajmiający jej przybycie dzwonek. Kiedy wreszcie się rozległ, uniosła przymknięte powieki i utkwiła wzrok w oczekującym na jej wejście mężczyźnie. Vettel stał oparty o ścianę windy jedną ręką, trzymając drugą w kieszeni dżinsów. Nie powitał jej, nie uśmiechnął się na jej widok, nie obdarzył jej dłuższym spojrzeniem. Jechali w ciszy, patrząc na przeskakujące na okienku liczby. Chcąc zakończyć to milczące spotkanie jak najszybciej, ruszyła do drzwi, gdy tylko zaczęły otwierać się na 20 piętrze. Wtedy jednak Sebastian złapał ją zdecydowanie nad nadgarstkiem i przyciągnął do siebie tak, że wpadła na niego z impetem. Bez cienia wahania ujął jej twarz w dłonie i zaczął całować.

- No niestety, z naszej dwójki, to ty tu jesteś ideałem. - subtelnie splótł ich dłonie na stole.
- Tylko się w tym ideale nie zakochuj. - zastrzegła, przygryzając pomalowaną fioletową szminką wargę.
- A jeżeli nie da się już tego zatrzymać? - pochylił się nad stołem i szepnął konspiracyjnie.
- Wtedy oboje jesteśmy zgubieni. - skwitowała i stuknęła swoim kieliszkiem w jego.

- Ava, to ja. Wiem, że nie odbierasz moich telefonów, ale mam nadzieję, że odsłuchasz chociaż tą wiadomość. Przyjedź do domu w Menton. Naszego domu.

Biegiem ruszyła po ścieżce i schodkach, a potem wpadła w jego ramiona i rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtulając się w niego i wdychając zapach jego perfum, wypłakiwała wszystkie te nieszczęśliwe rozdziały swojego życia, które właśnie w tym momencie zamknęła.
- Kocham cię, Avo Larssen. I zawsze będę.

- Chce dzielić z tobą wszystko. Gotować obiady, budzić się przy tobie rano, zasypiać wieczorami. Przywozić ci trofea i wracać do ciebie po porażce. Wiem, że zawsze będziesz po mojej stronie i wiem, że ja też chce być zawsze po twojej. Chce kupić ci nawet tego brązowego labradora, na którego nigdy nie miałaś wystarczająco dużo czasu! Chce stworzyć z tobą rodzinę. Chce wszystkiego co się z tobą wiąże. Dlatego, Avo Larssen, wyjdziesz za mnie? - zapytał drżącym głosem.

- Byłaś jak haust świeżego powietrza. Jak iskra, która rozpala pasję. Jesteś wszystkim tym, co zaspokaja pragnienie, za czym chce się podążać w nieznane. Pokochałem twój uśmiech i znienawidziłem twoje łzy. Nauczyłem się ciebie na pamięć. I zawsze będę pamiętał smak twoich ust i miękkość twojej skóry. Jesteś miłością mojego życia Avo. Przepraszam, że cię tak pokochałem.

You're the one that I love
And I'm saying goodbye.

~*~
Nie wiem czemu im to zrobiłam. Nazwijcie mnie potworem i wróćcie za tydzień, by przekonać się jak wygląda życie Avy, Seby i Nico pięć lat później.

1 komentarz:

  1. Trafiłam tu dzis i przeczytałam wszystkie rozdziały, a po tym jestem poryczana i rozwalona na kawałki tak, że nie mam pojęcia co napisać...
    Dzieci były kartą przetargową w rękach Hanny i wykorzystała ją, nie wiem do końca czy słusznie, wprawdzie wygrała z Avą i to ona ma Sebastiana, ale nie wydaje mi się, żeby on znów zaczął pałać do niej czymś więcej niż tylko ewentualną tolerancją. Wydaje mi się, że funduje dziewczynkom niezbyt udane dzieciństwo, co z tego, że ojciec będzie z nimi mieszkał, skoro będą się z matką nienawidzić?
    Ava jest bardzo tajemniczą bohaterką i pomimo piętnastu rozdziałów nie dała się za bardzo poznać, ale pokochała Sebastiana aż za bardzo, dała się zgubić, oboje dali się zgubić...

    Czekam na kolejny rozdział! Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądało ich zycie piec lat pozniej, mam swoją teorię, zobaczymy, czy pokryje się z twoją.

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń