niedziela, 5 marca 2017

Rozdział 14 - "Wait for me to come home"



Ed Sheeran - Photograph

Szwajcaria.
Wielki, nieprawdopodobnie drogi i brzydki wazon, który zakupiła kiedyś Hanna, gruchnął z trzaskiem o ziemię, rozbijając się na setki kawałków, mniejszych i większych. Wyżłobił dziurę w ciemnych panelach salonu i rozprysł się po całym pomieszczeniu. Patrzył na te brązowe, pogubione kawałeczki, ciężko dysząc. Impuls, który zrodził się w jego głowie, wmówił mu, że poczuje się lepiej. Wcale się tak nie stało. Oparł ręce na sofie, czując, że zaraz zabraknie mu sił by stać. Było mu niedobrze. Czuł w ustach jej smak, w nozdrzach wirował mu zapach jej perfum. Ava pachniała cytrusami, cydrem, hiacyntem i różowym pieprzem, to mieszanka, która doprowadzała go zawsze do szału. Czuł pod palcami jej delikatną skórę, zawsze miękką, choć chłodną. Zamknął oczy, by poczuć się lepiej, odzyskać równowagę, ale wtedy widział tylko jej cenny uśmiech i falujące na wietrze włosy. Wiedział, że zaraz zwymiotuje, żołądek podchodził mu powoli do gardła. Na jego czole wystąpiły kropelki potu. Był wściekły, wpadał w furię. Nie mógł o niej zapomnieć, wryła mu się w pamięć każdym gestem i dotykiem, przyzwyczaiła do siebie każdy zmysł, który pragnął jej, krzycząc głośniej od drugiego. Jego ciało domagało się bycia przy niej. Jego umysł pragnął ją widzieć. Cena jaką płacił za wejście w życie Avy Larssen, była wysoka. O wiele wyższa niż mógł się spodziewać.
- Boże, Seb, nic ci nie jest?! - przerażona blondynka dopadła do niego i zaczęła oglądać jego ręce, szukając skaleczeń. Patrzyła na jego bladą, wpadającą w szarość twarz z przerażeniem. Nie była to jednak ta delikatna blondynka, którą pragnął teraz ujrzeć. To nie była jej wina, to on wciągnął ich wszystkich w to bagno, zachowując się jak gówniarz. Była niewinna, a jednak obrywała tak kurewsko mocno.
- Zostaw mnie! - krzyknął, wyrywając się kobiecie z którą dzielił życie, a raczej udawał, próbował. Istocie, którą zawodził, której kiedyś nie dał by skrzywdzić. W jej oczach pojawiły się łzy zaskoczenia. Ryknął na nią, zupełnie nie jak on. Widząc to zrobił najprostszą rzecz, a najbardziej tchórzliwą zarazem. Wycofał się z pomieszczenia, uciekł, zwiał, by nie patrzeć na to co za jego sprawą dzieje się w tym szczęśliwym kiedyś domu.



Tego wieczoru Sebastian Vettel wrócił do domu tylko w jednym celu - spakowania najpotrzebniejszych rzeczy. Kiedy zamknął za sobą wejściowe drzwi, Hanna natychmiast pojawiła się przed nim, jakby wyczekiwała tego dźwięku w napięciu cały ten czas. Liczył na to, że jeszcze nie śpi. Nie miał zamiaru po raz kolejny tchórzliwie uciekać, kiedy nikt nie widzi.
- Gdzie byłeś? - zapytała pociągając nosem. Była zapłakana, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Spodziewał się łez, krzyków i błagań. Wszak łamał ich idealne, według niej, życie.
- Byłem na długim spacerze. Ważniejsze jest to, gdzie zamierzam się udać. - mówił spokojnie, nie denerwował się. Zrozumiał, że tylko tak będzie w porządku względem wszystkich. Nie będzie oszukiwał córek, da Hannie możliwość znalezienia kogoś, kto będzie ją prawdziwie kochał, a Avie postara się zapewnić szczęście. Spokój zapewniał mu też ochronę przed manipulacją Prater. Nie zatrzyma go płaczem, tak jak zrobiła to całe lata temu. Nie tym razem.
- Seb, co ty...? - była zaskoczona, kiedy ruszył w kierunku ich sypialni. Złapał za torbę podróżną i zaczął wrzucać do niej ubrania i drobiazgi z łazienki. Tak naprawdę nie potrzebował golarki, szczoteczki, czy kilku koszulek. Robił to, by zająć się czymś podczas tej rozmowy, by nie siedzieć i nie patrzeć na zrozpaczoną Hannę. Cztery lata temu tego nie zrobił i dlatego tu teraz jest. Uległ jej wtedy, ale nie zrobi tego teraz. Nie powtórzy historii, która doprowadziła ich wszystkich do tego krytycznego punktu.
- Należymy do dwóch różnych światów Hanna, wiesz o tym. Już dawno przestaliśmy tworzyć tu szczęśliwy dom i będzie tylko coraz gorzej.
- To przez nią, prawda? Agentka Hulkenberga zabiera mi męża.- w jej oczach nie było cienia wątpliwości.
- Nie jestem twoim mężem. Ava tylko pokazała mi, co dzieje się pomiędzy mną i tobą. Bardzo mi przykro, że musieliśmy zajść tak daleko, by zobaczyć, że nie potrafimy razem żyć.
- Ale ja cię kocham, Seb!
- Nie sprawisz tym, że i ja cię pokocham. Dom jest twój, po rzeczy kogoś przyślę, a o reszcie porozmawiamy jak ochłoniesz. - powiedział i złożył pocałunek na czubku jej głowy. Był on jednak tak obdarty z emocji i uczuć, że jedynie utwierdził go w tym, że podjął dobrą decyzję. Zanim wyszedł udał się też do dziewczynek. Ucałował Emily i podniósł z podłogi jej ulubioną przytulankę, którą przywiózł jej z Singapuru, a Matlidę okrył szczelniej kołderką. Obiecał śpiącym córeczkom, że niedługo się zobaczą.
- Dobranoc Hanno. - powiedział do siedzącej na kanapie kobiety.
- Będziesz tego żałował. - odpowiedziała mu. Pomimo tej groźby przestąpił próg domu i czując świeże powietrze, poczuł się zarazem wolny. Wyjął z kieszeni spodni komórkę i natychmiast wybrał numer Dunki. Ponieważ nie odebrała, zostawił jej wiadomość, by przyjechała do domu w Menton. Ich domu.



Ava nie odebrała telefonu od Vettela umyślnie. Tak jak nie odbierała wszystkich telefonów od tej nieszczęsnej kolacji na Węgrzech. Pod wpływem beznadziejnej sytuacji pozwoliła sobie nawet upić się z Hulkenbergiem czystą, mocną wódką, która choć na chwilę zabrała jej wspomnienia, jakie gnębiły ją ostatnio nocami. Kiedy następnego ranka obudziła się w pokoju gościnnym Niemca, było już dawno po dwunastej. Alkohol jeszcze nie całkiem wyparował z jej organizmu i to prawdopodobnie dlatego postanowiła odsłuchać wszystkie wiadomości, jakie zostawił jej Sebastian. A kiedy kilkukrotnie odsłuchała ostatnią z nich, wyszła z pokoju cała we łzach.
- Matko jedyna, Ava co się stało?! - Nico rzucił robienie koktajlu i podbiegł do niej przerażony.
- Zostawił ją. Zostawił ją. - powiedziała i przytuliła się do niego po raz pierwszy. Kierowca Force Indii objął ją mocno i uniósł ponad ziemię. Kiedy Ava była szczęśliwa i on czuł się szczęśliwy.
- Zadzwonię po taksówkę. - ucałował ją w policzek. Larssen nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała poprzez głośnik swojego telefonu. Miała wrażenie, że śni jej się to i lada chwila się obudzi. Jadąc do Menton trzęsła się ze zdenerwowania. Uznała, że nie uwierzy w to wszystko, dopóki nie zobaczy blondyna na ganku domu. Tak bardzo pragnęła tego widoku, że rozczarowanie chyba by ją zabiło.  Kiedy czarne Audi zaparkowało pod domem należącym do Vettela, jej serce stanęło ze strachu, a żołądek podszedł jej do gardła. A co jeżeli Hanna jednak go zatrzymała? Co jeżeli go tu wcale nie będzie
- Wszystko w porządku? - zapytał taksówkarz. I w tym momencie na ganku pojawił się on. Z kubkiem kawy w dłoni, potarganymi włosami i uśmiechem, za który oddałaby wszystkie skarby ziemi.
- Nigdy nie było lepiej. - odpowiedziała i wyszła z samochodu. Biegiem ruszyła po ścieżce i schodkach, a potem wpadła w jego ramiona i rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtulając się w niego i wdychając zapach jego perfum, wypłakiwała wszystkie te nieszczęśliwe rozdziały swojego życia, które właśnie w tym momencie zamknęła.
- Kocham cię, Avo Larssen. I zawsze będę.- szepnął jej do ucha.



Spokój i cisza jakim odznaczało się otoczenie domku było bardzo odmienne od zgiełku pobliskiego Monako. Siedząc na huśtawce wiszącej na werandzie, Ava słyszała tylko delikatny szum morza. Kiedy żyła sama cisza była dla niej nieznośna. W Berlinie potrzebowała zawsze zgiełku aut za oknem, muzyki lub włączonego telewizora. Cisza po prostu przypominała jej o tym, jak bardzo jest samotna. Teraz jej nie przeszkadzała. Nauczyła się nawet ją doceniać, bo Nicholas Sparks miał rację, "cisza zbliża ludzi".
- Tutaj jesteś. - Seb wyszedł zza powiewających białych firanek z kieliszkami szampana. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Miałeś rację. To było na balu. - szepnęła, patrząc w niebieską toń jego oczu. Blondyn pokręcił głową, na znak, że nie do końca ją rozumie. - Na naszej pierwszej wspólnej kolacji powiedziałeś, że zgodziłam się na nią już na balu otwarcia sezonu. Miałeś rację, zgodziłam się na to wszystko, w momencie w którym nasze spojrzenia się spotkały.
- W takim razie za spotkanie naszego wzroku. - uniósł kieliszek z alkoholem, a Ava bez wahania stuknęła w niego swoim. Wreszcie przestała być tą drugą, wreszcie mogła zapomnieć o tym potwornym widoku, kiedy wychodził z walizkami by wrócić do Hanny. Teraz byli tylko oni. Wtuliła się w niego z uśmiechem. Całe życie czekała na to by huśtać się tu tego wieczora z Vettelem.



Ava cały ten tydzień czuła się, jakby spędzali właśnie coś w rodzaju podróży poślubnej. Codziennie rano budziło ją śniadanie do łóżka, które Seb przygotowywał, potem razem pływali, zwiedzali pobliskie miasteczka, a wieczór kończyli na werandzie. Jednak nie był to koniec planów Vettela na tą wakacyjną przerwę. Niedzielną kolację spędzali na plaży, gdzie Seb rozpalił ognisko, rozłożył koc i przyniósł różne smakołyki.
- Mogłabym spędzić w tym domku całe życie. - Ava położyła się na plecach i wpatrywała w gwiazdy. Niebo było tego wieczora idealnie czyste, przykryte milionami migoczących gwiazdek. Miała wrażenie, że nawet chmury nie chcą im teraz przeszkadzać.
- Chcesz żebym go zatrzymał?
- Oczywiście, że tak! Czemu myślałeś inaczej? - Dunka przewróciła się na bok, by móc delikatnie muskać tors ukochanego dłonią.
- Sądziłem, że będzie ci się kojarzył tylko z czasem, kiedy od ciebie odchodziłem. - wzruszył ramionami.
- Teraz mam z nim same dobre wspomnienia. - zapewniła, uśmiechnięta szeroko. 
- W takim razie dołóżmy jeszcze jedno. - Vettel poderwał się z koca i ruszył do wiklinowego koszyka, stojącego parę kroków od nich. Przez chwilę szukał w nim czegoś zawzięcie, a kiedy to znalazł podszedł do niej i podał ręce, by pomóc jej usiąść. Sam padł na kolana i wyjął zza pleców małe, czerwone pudełeczko. W oczach Avy pojawiły się łzy.
- Chce dzielić z tobą wszystko. Gotować obiady, budzić się przy tobie rano, zasypiać wieczorami. Przywozić ci trofea i wracać do ciebie po porażce. Wiem, że zawsze będziesz po mojej stronie i wiem, że ja też chce być zawsze po twojej. Chce kupić ci nawet tego brązowego labradora, na którego nigdy nie miałaś wystarczająco dużo czasu! Chce stworzyć z tobą rodzinę. Chce wszystkiego co się z tobą wiąże. Dlatego, Avo Larssen, wyjdziesz za mnie? - zapytał drżącym głosem, otwierając pudełeczko, gdzie spoczywał piękny złoty pierścionek z niebieskim szafirem. Seb zamówił go ukradkiem u jednego z jubilerów. Uważał, że do Larssen o wiele bardziej pasuje tak niezwykły kamień jak szafir, niż duży brylant. Był symbolem ich niezwykłej miłości.
- Tak. - bez wahania odpowiedziała i zaczęła się śmiać, kiedy pierścionek wylądował na jej palcu. - Ale teraz musisz kupić mi tego labradora!
- Kupie ci tyle labradorów, ile tylko zechcesz! - zapewnił, zamykając ją w swoich ramionach. Czuł, że trzymał w nich cały swój świat.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz