piątek, 17 lutego 2017

Rozdział 13 - When you call me "baby" I know I'm not the only one.


Sam Smith - I'm not the only one

Runda 10. GP Węgier.
Kierowcy F1 co jakiś czas lubią się spotkać na dobrym posiłku. Może nie wszyscy się lubią, niektórzy wręcz się nie tolerują, ale zawsze wychodzi tak, że wszystkim pasuje. Siada się przy osobach, które się lubi, ale nie wygląda to na podzielone na grupki zbiorowisko. Wszyscy się śmieją i są wyluzowani. Często na takie kolacje chodzą też partnerki kierowców, jednak panowie wcześniej to ustalają. Kolacja przed GP Węgier była właśnie taką, na którą część panów zabrała swoje drugie połówki. Była żona Valtteriego, dziewczyna Alonso, żona Felipe czy Romaina. Również Kimi zabrał swoją uroczą Minttu. Hulk za to tradycyjnie jako swoją parę przyprowadzał Avę. Skutecznie chroniła go bowiem przed głupotami Pereza, a i prezentowała się po prostu przepięknie. Tym razem wybrała krótką czerwoną sukienkę z odsłoniętymi plecami. Spieła włosy i dodała krwistoczerwoną szminkę. Jak zwykle przyciągnęła wzrok wszystkich, kiedy weszli na salę restauracyjną, wynajętą tylko dla Formuły.
- Ooo są i nasze papużki nierozłączki! - ucieszył się Perez, niemal odbiegając od Raikkonena, którego nagle wzięło na zacieśnianie więzów koleżeństwa.
- Oj Sergio, a kiedy ty przyprowadzisz kogoś? - zaśmiała się Ava, która zdążyła już polubić Meksykanina. Był beztroski jak dziecko, ale przy tym niezwykle sympatyczny. To chyba taka przypadłość kierowców Force Indii.
- Po co? Przecież mam najprzystojniejszą parę ze wszystkich! - zażartował, biorąc Hulkenberga pod rękę i wędrując z nim do baru. Larssen parsknęła śmiechem i pomachała za swoim przyjacielem. Zaczęła szukać wzrokiem Sebastiana. Kiedy go znalazła, żołądek ścisnął się jej tak bardzo, że przez moment zrobiło jej się czarno przed oczami. Obok Sebastiana, przyczepiona do jego ramienia stała niewysoka blondynka. Nie widziała nigdy zdjęć Hanny Prater, ale nie miała w tamtym momencie wątpliwości, że to ona. Kiedy podstępny Kimi pomachał do niej, by dołączyła do ich kółka wzajemnej adoracji, wróciła do swojego zimnego "ja", zupełnie jakby przełączyła gdzieś w głowie magiczny guzik. Nie pozwoli się tak traktować jakiemuś fińskiemu palantowi. Z lodowatym jak arktyczne lodowce uśmiechem, ruszyła ku nim. Kiedy jej wzrok spotkał się z przerażonym wzrokiem Vettela, była znów tą samą dziewczyną z początku sezonu. Znów była daleko i znów nie była jego.
- Seb, Kimi. - odparła chłodno, z dystansem, jakby nie żywiła do żadnego z nich jakichkolwiek emocji, a już na pewno nie miłości i nienawiści, odpowiednio.
- Hanno, nie znasz jeszcze Avy. - Kimi z niemal triumfalnym uśmiechem przedstawił je sobie. Wyciągnęła ku niej rękę, grając w gierkę Raikkonena lepiej, niż on sam. W momencie kiedy nieświadoma Niemka ją uścisnęła, jak oparzony podbiegł do nich Hulkenberg, który właśnie całą tę sytuację zauważył. Nie wiedział który wpadł na tak genialny pomysł, ale w myślach wymyślał im najgorsze tortury.
- Witam panie i panów! - powiedział głośno, obejmując swoją przyjaciółkę w talii, w geście obrony. Spiorunował wzrokiem najpierw Raikkonena, a następnie Vettela. - Muszę niestety porwać moją przepiękną towarzyszkę. Kochanie, mamy miejsce obok Sergio i Daniela. - zgrabnie wybrnął z sytuacji, w którą Larssen z chęcią by brnęła. Wiedział jednak, że jeżeli jej na to pozwoli, ta kolacja zakończy się jakimiś trupami.
  

- Naprawdę ładna ta nowa dziewczyna Hulkenberga. - rzuciła, by rozpocząć rozmowę Hanna. Zdejmowała właśnie diamentowe kolczyki, które niemiłosiernie obciążały jej płatki uszu, ale były piekielnie drogie i piękne. Pasowały więc na kolację, na którą każda z partnerek stroiła się, pudrowała nosek i obwieszała świecącą biżuteria.
- Jaka dziewczyna? - zadziwiony  Vettel zmarszczył czoło, odrzucając eleganckie buty przed siebie.
- No...Ava? Chyba tak miała na imię.
- Przestań, to jego agentka, a nie dziewczyna. - machnął ręką, jakby go to wcale nie interesowało, ale powoli zaczynał dostawać furii. Jak to Ava i Hulk? Co ta głupia blondyna sobie wymyśliła?
- No co ty, na pierwszy rzut oka widać, że jest pomiędzy nimi wyjątkowa więź. - zaśmiała się perliście, kręcąc delikatnie głową. Siedząc przy toaletce i zmywając zbyt mocny makijaż, nie zauważyła, jak na czole jej ukochanego wyskakuje pojedyncza żyłka, a jego pięści zaciskają się na miękkim hotelowym materacu. Jak przez mgłę słyszał dalsze zachwyty swojej niczego nieświadomej narzeczonej nad Larsson. Jaka ona zgrabna, jaka ładna, a jaka inna niż te wszystkie "wypindrowane" modelki. Gdybyś głupia tylko wiedziała! - myślał zdenerwowany. Miał ochotę wykrzyczeć jej wszystko w twarz, byle by zamilkła.
- Zostawmy temat Hulkenberga. - warknął, gwałtownie zdejmując krawat i omal się nie dusząc przy okazji.
- Od kiedy tak go nie lubisz? Myślałam, że po Kimim to twój najlepszy kolega na torze. A tymczasem ostatnio się pobiliście, teraz nie chcesz o nim rozmawiać. - odwróciła się do niego zdziwiona, trzymając w rękach mały kremik.
- Na torze nie ma czegoś takiego jak kolega. - odparł, mordując w myślach Nico, za same słowa Prater. Nie interesowało go czy to co mówiła, to tylko jej wybujała wyobraźnia, którą zawsze się odznaczała czy też może zauważyła swoim kobiecym okiem coś, co on przegapił.
- Seb, o co poszło? - przysiadła się do niego, chcąc rozwikłać problem, jaki najwidoczniej powstał pomiędzy Niemcami. Jak zwykle jej intencje były dobre, ale też jak to ostatnio bywało, oberwała za nie.
- Hanna, czy możesz się raz odpieprzyć? - warknął, odrzucając jej dłoń ze swojego uda. Nie myślał już jasno. W jego głowie był tylko jeden cel i nie bacząc na łzy na policzkach blondynki ruszył do drzwi. Bezmyślnie wyszedł na korytarz i popędził wprost pod numer 342.


Pomimo późnej pory nie spała. Nawet nie myślała o położeniu się do łóżka. Siedziała na wiklinowym fotelu na tarasie, popijając różowe wino ze zdecydowanie zbyt wielkiego kieliszka. Wpatrywała się w nocną panoramę miasta i nie myślała o niczym konkretnym. Nie była po prostu w stanie uporządkować swoich myśli, które przeskakiwały w jej głowie piekielnie szybko. Przed jej oczami przewijały się sceny z dzisiejszej kolacji, ze wszystkich wspólnie spędzonych z Sebastianem chwil i całego jej życia. Cierpki alkohol przyjemnie tępił jej nadto wyostrzone dziś zmysły. Rześkie nocne powietrze dawało jej oddech, którego nie mogła złapać po przekroczeniu progu swojego pokoju. Coś w niej pękało, ale po cichu, głęboko, bez krzyku i płaczu. Nie czuła żalu, smutku czy samotności. Po prostu egzystowała na tym balkonie, znieczulając się dla pewności dobrym, włoskim winem. Myślała nawet o zaniesieniu butelki do łazienki, napełnieniu wielkiej wanny gorącą wodą i figlarnymi olejkami jakie znajdowały się na łazienkowych półkach, zapaleniu kilku świeczek i zanurzeniu się po samą brodę. Tak, to był dobry pomysł. To jej plan na resztę tej nocy, której z pewnością nie prześpi. A kiedy woda stanie się nieznośnie zimna, zamówi drugą butelkę wina, jakiś pyszny makaron z całodobowej hotelowej kuchni i po prostu tu wróci. Może z krewetkami? Albo coś z suszonymi pomidorami i świeżą bazylią...Jej przemyślenia w połowie drogi z balkonu do łazienki z butelką i kieliszkiem w dłoniach przerwało pukanie do drzwi. Nie, nie, nie jest jej absolutnie potrzebny Hulkenberg. Naprawdę docenia jego instynkt opiekuńczy, ale dziś chce być sama. Z westchnięciem odstawiła trunek na stolik i ruszyła by przywitać Nico. Kiedy jednak otworzyła drzwi, po ułamku sekundy odruchowo chciała je zatrzasnąć. Jej gość był od niej niestety zdecydowanie silniejszy i udało mu się wpaść do środka.
- Co ty tu, kurwa, robisz?! - wybuchła, tracąc kontrolę nad swoim głosem. Wrzasnęła tak potężnie, że sama była zdziwiona, bacząc na spokój, którym jeszcze przed chwilą się odznaczała. Vettel bez ceregieli zamknął za sobą drzwi i zrobił krok w jej kierunku, by ją uspokoić.
- Zostaw mnie. - już tylko odwarknęła, wyrywając się z jego uścisku. Jego zawsze kojący dotyk był teraz dla niej palący jak żywy ogień.
- Ava, nie obchodzi mnie to wszystko. Nie wrócę tam dzisiaj ani jutro. - deklarował, szczerze wierząc w swoje słowa. Musicie bowiem wiedzieć, że tak bardzo jak Sebastian Vettel był do czasu poznania Avy Larssen zwykłym dupkiem, tak bardzo teraz był zagubiony i bezsilny. I tak samo pogubiła się Dunka.
- Czy ty się słyszysz? Przychodzisz do mnie, kiedy ona jest piętro wyżej? Przyprowadzasz ją na kolację dla kierowców, pokazujesz mi się z nią przed nosem i co sobie, kurwa, myślisz? - zaśmiała się gorzko, sama łamiąc sobie serce wypowiadanymi słowami. Patrzeniem w tą głęboką toń jego oczu, które w tym świetle były idealnie matowe. Jego obecnością i zapachem.
- Nie mogłem cię uprzedzić, ona strasznie uparła się żeby tu przyjechać...
- Przestań! - przerwała, nie mogąc słuchać ani sekundy dłużej o Hannie Prater. Po części dlatego, że raniła tę kobietę podczas każdej spędzonej z Sebastianem chwili, ale głównie z innego powodu. Po całym tym czasie spędzonym z Vettelem przestawało być jej żal Niemki. Wręcz przeciwnie, była zła, zaczynała pałać nienawiścią do kobiety, która tak naprawdę jest jego. Ona mogła mieć tylko złudzenie bycia jego. Mgliste pojęcie, które rozwiewało się za każdym razem kiedy wracał do domu.  Nienawidziła jej za to. Za wspólny dom, rodzinę, za wszystko do czego on czuł powinność wracać, a uciekać od niej. Było jej niedobrze za każdym razem, kiedy wychodził z walizką. Ale chyba najbardziej gardziła nią za niewiedzę. Za słodką niewiedzę, której ją samą pewnego słonecznego ranka pozbawił Hulk. Tak bardzo chciałaby nie wiedzieć o trzech blondynkach, które czekają na kierowcę w Szwajcarii.
- Ava, proszę cię. Nie wrócę już do niej. Nigdy. - dukał, słysząc jak słowa padające z jego ust zagłusza mu jego serce. Walące tak głośno i donośnie, że aż kręciło mu się od tego w głowie.
- Nie? Nie wrócisz po córki? Myślisz, że z radością odda ci Emily i Mathildę?
- To da się...
- Nie da się! - uniosła się. - Nie rozumiesz, że ona zawsze będzie miała to coś, dzięki czemu będziesz do niej wracał? Wychodził z mojego łóżka i wracał do waszego? - głos się jej łamał. Czuła, że to moment by wyrzucić go za drzwi i nigdy więcej do siebie nie dopuszczać. Ale nie mogła. Znacie ten moment kiedy widzicie, że wasze życie pędzi wprost na wielką betonową ścianę i nie umiecie nic z tym zrobić? Ava znała to uczucie aż za dobrze.
- Z moimi pieniędzmi da się wszystko. - szepnął jej do ucha, mocno przyciągając ją do siebie i zamykając w swoich ramionach. Nie miał zamiaru jej wypuszczać, nawet jeżeli miało go to kosztować o wiele więcej niż tylko pieniądze. Uniosła zaszklone oczy i patrząc na niego wzorkiem, tak bardzo rozbitym, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie widział, prawie bezgłośnie szepnęła:
- Wyjdź. Proszę cię wyjdź, muszę ochłonąć.


Dalsza część weekendu była nerwowa dla całej czwórki naszych bohaterów. Hulkenberg skakał nad Avą w obawie o jej stan psychiczny, a ona denerwowała się traktowaniem swojej osoby jak porcelanowej lalki. Nie była przyzwyczajona do takiej troski i czuła się przez nią jak mała dziewczynka. Kojarzyło jej się to tylko i wyłącznie z bezbronnością, a to nie było ulubione uczucie Avy. Dziesięć lat temu obiecała sobie, że już nigdy więcej go nie doświadczy, tymczasem to samo co pozwalało czuć się jej wreszcie bezpieczną, narażało ją na bezbronność wobec wszystkiego wokół. Kimiemu nie udało się wyprowadzić jej z równowagi przy wszystkich, ale kiedy była sama, nie potrafiła sobie poradzić z zagrywką Fina. W tamtym momencie, kiedy zamknęła drzwi za Niemcem, zrozumiała, że dotarła do ściany. Do momentu w którym nie umie już dłużej poradzić sobie z dzieleniem się nim. I albo on zburzy tę ścianę, albo ona pod nią zginie. Opcji powrotu, w tej grze już dawno nie było.
- Ava, dobrze się czujesz? - dobiegł do niej zmartwiony głos Hulka. Zmarszczyła czoło i przeniosła na niego wzrok. W jego rękach spoczywał kask, a samochodu nie było w garażu. Oznaczało to, że kwalifikacje dobiegły końca, a ona nawet tego nie zauważyła.
- Tak, zamyśliłam się. Które mamy miejsce? - speszona zaczęła zbierać wszystkie swoje manatki do torebki, by uniknąć spojrzenia przyjaciela.
- Czwarte. Może powinnaś zrobić sobie trochę wolnego? Odpuścić następny wyścig, albo wylecieć do domu przed tym? - odstawił kask na półkę i rozpiął kombinezon. Propozycja była niezwykle kusząca, ale szanse, by Ava z niej skorzystała były nikłe. Wiedział, że ona nigdy nie zwalnia tempa w pracy.
- Przecież wiesz, że twoje miejsce na linii mety jest dla mnie najważniejsze. - uśmiechnęła się. Nie mogła go po prostu zostawić przed wyścigiem i oglądać relację w domu. Chciała go wspierać i koniec kropka. - A poza tym w poniedziałek mamy spotkanie z szefostwem Ferrari. Nie możemy zepsuć tej szansy. - dodała szeptem. Załatwienie tego kosztowało ją ogrom pracy i zamierzała zrobić wszystko, by Hulkenberga brano pod uwagę w przyszłorocznym składzie stajni z Maranello. I nie obchodziło ją nic, poza tym, że jest to teraz jeden z najlepszych bolidów w stawce i miejsce idealne dla Nico.

Do Vettela natomiast jakby zupełnie nic nie docierało, ani słowa Raikkonena, ani jego inżyniera wyścigowego, a już na pewno nie Hanny, która była wręcz zrozpaczona sytuacją w której znalazła się tak nagle i niespodziewanie. Dotarło do niej, że nie zna swojego narzeczonego tak, jak myślała. Zobaczyła w nim kogoś zupełnie obcego i przeraziło ją to, jak nic dotąd. Co mu się stało? I kiedy? Nie umiała sama odpowiedzieć sobie na te pytania, a Sebastian nie raczył jej już nawet przelotnym spojrzeniem. Nawet kiedy w wyścigu zatrzymał się dosyć dramatycznie na bandzie, a ona chciała tylko wiedzieć, czy wszystko z nim w porządku. Burknął wtedy ciche "tak" i zaszył się gdzieś. To ją obwiniał za całą tą sytuację. Gdyby siedziała w domu, byłby to kolejny weekend bez zmartwień, a teraz jest to jedna wielka porażka. Siedząc w bolidzie zastanawiał się nie nad strategią startu, ale tym jak to rozwiązać. Ava nie mogła go zostawić, to nie wchodziło w grę. Musiał jednak postępować mądrze, jeżeli bowiem Hanna zrobiłaby z niego najgorszego ojca roku, miałaby otwartą drogę do zemsty na nim przez dziewczynki. A jedynym wyjściem dla niego odpowiednim, było to by dziewczynki były z nim i Avą. Jednak to wymagało poświęcenia Dunki. Z miejsca stałaby się przecież macochą dwóch małych dziewczynek, które wymagają mnóstwa uwagi. Czy kochała go na tyle, by poświęcić dużą część życia zawodowego? On zaczynał w to wierzyć, ale zanim schował się przed całym światem, zdążył usłyszeć od Raikkonena jedno zdanie.
- Ona cię niszczy...

piątek, 10 lutego 2017

Rozdział 12 - We’re running out of time, chasing our lies.


Runda 10. GP Wielkiej Brytanii.
Kimi Raikkonen nie był ślepy, ani też wbrew zdaniu większości, niespostrzegawczy. Doskonale wiedział, że coś musiało stać się w życiu przyjaciela w ostatnim czasie. Długo nie pytał, czekając aż może sam mu o tym powie. Jednak po tym wyścigu doszło do niego, że Vettel wcale nie zamierza mu się zwierzyć. Postanowił więc sam uzyskać odpowiedź na to pytanie. Bez ogródek ruszył do pokoju hotelowego Sebastiana po wyścigowej odprawie. Ponieważ drzwi były zamknięte, zapukał głośno. Kiedy odpowiedziała mu głucha cisza, odwrócił się na pięcie i ruszył do siebie z zamiarem dorwania go na kolacji. Zanim jednak zniknął za rogiem, drzwi za nim się otworzyły. Z pokoju Vettela dyskretnie wyszła doskonale znana mu z widzenia blondynka, nie zauważając, że Fin obserwuje ją zza wielkiej doniczki. Zaklął siarczyście pod nosem i kiedy weszła windy, niemal biegiem udał się z powrotem pod pokój swojego przyjaciela. Wpadł do niego niczym tornado, zadziwiając Niemca, któremu o mały włos nie spadł zawiązany na biodrach biały ręcznik.
- Coś ty zrobił Seb? - Kimi wpatrywał się w swojego przyjaciela z niedowierzaniem. Jasne, on nie raz bawił się w romanse, krótsze i dłuższe, chociaż częściej krótsze, no ale to był ON. Nie Sebastian, ten zawsze wybierający dobrze dla wszystkich. Było to dla niego coś tak abstrakcyjnego, że aż nie mieściło się w jego chłodnej głowie.
- O co ci chodzi? - odparł blondyn, marszcząc czoło.
- Jeszcze się pytasz?! Sypiasz z agentką Hulkenberga?! Dlatego się z nim ostatnio pobiłeś?! - pytania wychodziły z jego ust z prędkością i emocjami, o jakie chyba sam siebie nigdy by nie posądzał. Vettel chciał natychmiast odpowiedzieć, ale gdy otworzył usta, wszystkie słowa jakich chciał użyć wydały mu się po prostu głupie. Dlatego zamknął je i zacisnął w wąską kreskę, a na jego czole pojawiła się wielka zmarszczka. Cóż miał mu powiedzieć? Był pewien, że po historii z Nico byli ostrożniejsi, że skoro upiekło im się w tamtym przypadku to więcej nie pozwolą sobie na ryzyko. A jednak, ten związek był ciągłym ryzykiem. Wiedza jaką posiadł Kimi, była jednak najbardziej ryzykowna z tego wszystkiego.
- To nie twoja sprawa czemu pobiłem się z Hulkenbergiem, ani co robiła tutaj Ava. - odpowiedział spokojnym głosem, analizując dokładnie każdy użyty zwrot. Zachowywał spokój, ale wewnątrz zaczynał już się denerwować.
- Seb, coś ty odpierdolił? - wręcz z rozpaczą zapytał Kimi, podchodząc do niego dwa kroki bliżej.
- Kimi, zostaw ten temat w spokoju. - warknął, czując jak jego spokój ulatuje. W jednej chwili poczuł nienawiść do najlepszego przyjaciela, zdając sobie sprawę co może zrobić. Jeżeli powie Hannie, przyrzeka, zabije go.
 - Wiedziałem, że flirtujesz z kobietami, może nawet byłem pewny, że z jedną raz wylądowałeś w łóżku, ale to? Jak długo to trwa? - złapał się za głowę Fin. Nie miał zamiaru odpuszczać. Nie chciał żeby Vettel popełniał jego błędy, z resztą on tak naprawdę nie kochał Jenni, a oni z Hanną są dla siebie stworzeni! Mają dwójkę dzieci, do jasnej cholery!
- Raikkonen, jeżeli powiesz komukolwiek, to będzie koniec naszej przyjaźni. Rozumiesz? - wpatrywał się w oczy przyjaciela z absolutną powagą, ale też ukrytą groźbą.  - Po prostu stań po mojej stronie, stary.
- Tobie totalnie odjebało! Zatraciłeś się! - złapał kolegę za ramiona. - Sypianie z nią to nie jest odpowiedź na twoje problemy, to wręcz ich powód! Nie możesz tego dłużej robić Hannie, ona na to nie zasługuje, słyszysz?
- Znalazł się pierdolony moralizator. - powiedział przez zaciśnięte zęby i strącił ręce Fina z ramion. Podszedł do drzwi i otworzył je szeroko. - Wyjdź. - warknął.


- I co teraz? - zapytała Ava, siedząc na łóżku w swoim pokoju hotelowym. Była spokojna, chociaż wszystko mówiło jej, że nie powinna być. Wszystko się waliło. Najpierw dowiedział się Nico, a teraz Raikkonen. Co śmieszniejsze, obydwaj w taki sam sposób. To wszystko zaszło tak daleko, że miała nadzieję, że tak jak ona Hulka, tak Seb udobrucha Kimiego. Trzymała się tego przeświadczenia, jak tonący brzytwy. Nie chciała widzieć zmierzającej na nich katastrofy. Ona, ta, która zawsze była kilka kroków przed jakąkolwiek katastrofą. Oddała wszystko w jego ręce i w konsekwencji nie panowała już nad niczym.
- Nic. - odparł krótko, siadając za nią z zamiarem rozmasowania jej karku.
- I co, będziemy tak siedzieć spokojnie, aż dowiedzą się wszyscy? - mruknęła, wstając. Nie miała ochoty na masaż. Miała ochotę ciskać gromami na prawo i lewo, a jedyne co czuła to ten cholerny spokój.
- Ava, wiesz jaka jest nasza sytuacja.
- Tak, wiem. - warknęła. Jej klatka piersiowa unosiła się zbyt szybko. Czuła jak zalewa ją fala gorąca. Wiedziała. I to było w tym wszystkim najgorsze. Dopiero to doprowadziło ją do furii. Vettel zauważył to w mgnieniu oka, nauczył się czytać z niej, jak z otwartej księgi. Doskoczył do niej i ujął jej twarz w swoje dłonie.
- Ava, wiesz że cię...
- Nie. Nic nie mów, po prostu mnie pocałuj. - przerwała mu. Zrobił to, o co go prosiła. Włożył w ten pocałunek wszystko to, co chciał jej powiedzieć. A potem wziął ją na ręce i położył na łóżku najdelikatniej jak potrafił, jakby bał się, że pryśnie jak bańka mydlana i pozwolił jej się po prostu w siebie wtulić. Objął ją ramionami, na znak, że nie pozwoli wyrządzić jej krzywdy. Nikomu. Albo nie nazywa się Sebastian Vettel.




Szwajcaria.
Kiedy usłyszał o pomyśle Hanny na zaproszenie Raikkonenów na kolację, trudno powiedzieć aby był wniebowzięty. Uśmiechnął się sztucznie i chciał wykręcić, ale było już za późno. Pozostawało mu więc tylko ubrać się w wybraną przez narzeczoną koszulę i kontynuować robienie dobrej miny do złej gry. Otworzył im z uśmiechem, poczęstował alkoholem i zaprosił do stołu, który Prater zapełniała jedzeniem. Wszystko wydawało się być pod kontrolą, kiedy niespodziewanie w połowie wieczoru Raikkonen wypalił do blondynki z kolacją dla kierowców, która ma się odbyć po następnej  Grand Prix. Namówiona przez niego Minttu zaczęła ją natomiast zachęcać, mówiąc, że będzie jej przyjemniej z koleżanką przy boku.
- Może podrzucimy rodzicom dziewczynki i faktycznie razem wyskoczymy na wyścig? Ostatnio nie mamy zbyt wiele czasu dla siebie. - odparła entuzjastycznie jego narzeczona, a przy ostatnim zdaniu Kimi chrząknął niby bez podtekstu. Miał ochotę rzucić w niego krwistym mięsem ze swojego talerza. Nie cierpiał go w tym momencie tak samo jak krwistego steku, który z uporem maniaka serwuje mu Hanna. Czy to takie trudne nauczyć się przez 15 lat wspólnego życia, że ma ochotę zwymiotować kolację, żując prawie surowe mięso? Linia szczęki mu się uwydatniła, oczy stały się matowe, a ręce niebezpiecznie zaciskały się na kieliszku i kolanie. Był na skraju wybuchu. Nienawidził ich wszystkich - nie mającej o niczym pojęcia Minttu, cholernego Kimiego i słodkiej jak miód Hanny. Żołądek z połową niewysmażonego mięsa podszedł mu do gardła.
- Przepraszam na chwilę. - wstał i szybkim krokiem opuścił dom. Nie słyszał nawoływań Prater, ale słyszał chrzęst drobnych kamyczków pod stopami na podjeździe. Znacznie bardziej wolał słyszeć te kamyczki niż ją. Oparł się o maskę czarnego Ferrari i starał się unormować oddech. Pierdolony Raikkonen, ma zamiar go tak zmusić do zostawienia Avy? To się, kurwa, pomyli.
- Seb? - usłyszał za sobą głos Fina. Ostatkami sił powstrzymał się od odwrócenia się i przyłożenia mu.
- Spierdalaj. - warknął. To było najmilsze, na co było go obecnie stać. Żałował przemiany przyjaciela w potulnego strażnika domowego ogniska. Dawny Kimi, nawet nie zauważyłby jego związku z Avą, chyba że sam chciałby ją przelecieć. Tymczasem jego nowa "wersja" pragnęła naprawiać świat!
- Nie widzisz, że staram się pomóc?
- Kimi, ja bez niej nie jestem już sobą. Przy niej dopiero czuję, że żyje! - spojrzał w oczy Raikkonenowi. Ava była wszystkim czego pragnął w kobiecie. Nie mógł jej zostawić, ze względu na siebie, ale też na nią. Zaopiekował się nią i jeżeli ją zostawi, ona już się nie pozbiera.
- Wmówiłeś to sobie! - niemal krzyknął Kimi.
- Niczego nie wmówiłem! Myślisz, że chciałem takiej sytuacji? Czasami życie nas zaskakuje i tym razem zaskoczyło mnie. Nie mogę pozwolić, żeby Hanna tam pojechała. Wiesz co poczuje Ava?
- A wiesz co poczuje Hanna?! - nie wytrzymał i przyłożył przyjacielowi z otwartej dłoni w twarz. Jak to się stało, że z tak poważnego człowieka, zamienił się w gówniarza?
- Czyim ty jesteś przyjacielem? - syknął, trzymając się za policzek. Był to jednak tylko odruch, bo w całej tej furii nie czuł nic, oprócz tego, że właśnie stracił przyjaciela.
- Byłem przyjacielem porządnego, młodego chłopaka. Teraz nie wiem kim on jest. - Fin rozłożył szeroko ręce i bez namysłu wszedł z powrotem do domu. Rozjuszony Seb kopnął w niczemu winne czarne auto, aż włączył się wyjący alarm. Pierdolił ten alarm. I ich wszystkich też.

~*~
Sebastiana zaczynają doganiać własne kłamstwa, a do końca zostały nam już tylko cztery rozdziały!

piątek, 3 lutego 2017

Rozdział 11 - "Just say you love me, just for today."


Runda 9. GP Austrii.
Vettel musiał odbębnić swoją karę, czy miał na to ochotę czy nie. 10 pozycji w dół sprawiło, że bolid z numerem 5 stał ostatecznie jako 11 na gridzie. Przed Verstappenem, Ricciardo, Hamiltonem, Raikkonenem, Hulkenbergiem, Perezem, Bottasem, Alonso, Sainzem i Vandoornem. W tym sezonie nie stał jeszcze tak daleko od pierwszej linii. Samochód jednak prowadził się dobrze i miał nadzieję, że uda mu się odrobić stratę do pierwszego miejsca. Był to z resztą trochę winny zespołowi po ostatnim incydencie. Miał też przed sobą perspektywę utraty pozycji lidera, jeżeli Max dojedzie pierwszy, a on poza podium. A Red Bulle na Red Bull Ringu zdawały się być niesione przez sloganowe skrzydła. Nie chciał jednak dać satysfakcji młodziakowi z odebrania sobie prowadzenia. Wiedział jakiej dodaje to człowiekowi mocy. Dlatego już od pierwszych okrążeń zaciekle walczył o powrót do ścisłej czołówki. A walce tej towarzyszyły wszechobecne stłuczki, samochody bezpieczeństwa, awarie i kary. Do mety dojechało zaskakująco mało, bo zaledwie 15 samochodów. I wcale nie zwyciężył Verstappen, który przez dłuższą część wyścigu wydawał się nie do ruszenia, a Hulkenberg, który wreszcie zaczął znajdować się w odpowiednim miejscu i czasie. Drugie zwycięstwo w karierze z pewnością smakowało mu tak samo cudownie jak pierwsze, a Force India po raz kolejny oszalała z radości i pokazała całemu światu jak świętuje się pod podium. Max ostatecznie dojechał drugi, a Seb uzupełnił najniższy stopień.




Jak Ava wpłynęła na jego życie, Seb do tej pory nie był w stanie zrozumieć. Jednak skutki tego, były dla niego tak zadowalające, że nie głowił się nad tym zbyt długo. To jak przywróciła go do życia było dla niego fascynujące i pozwalało cieszyć się nim tak, jak robił to kiedy był Mistrzem Świata. Nie umiał bowiem żyć bez zwycięstw, co zdawała się rozumieć Larssen, a kompletnie nie pojmowała Hanna. Dlatego teraz, kiedy jego córeczki bawią się u rodziców Prater, za którymi Seb od pewnego czasu z wzajemnością nie przepada, on odpoczywa po wyścigu w wynajmowanym od kilku miesięcy domku na plaży w Menton, tuż obok zgiełku Monaco. Domek ogrodzony był od sąsiadów dużą ilością iglastych krzaków, a z oataczejącego go tarasu można było zejść bezpośrednio na plaże. Był przestronny i jasny. Przebywanie w nim odprężało. Jego narzeczona była przeciwna i miejscu i samemu domkowi, gdyż wolała kupić niedużą willę w Toskanii. Seb jednak zignorował jej życzenia. Dzięki temu mógł zapomnieć o całym świecie i skupić się na kobiecie, która powoli stawała się sensem jego życia.
- Otworzyć wino? - zapytał, wchodząc do obszernego salonu wprost z plaży. Jego nogi były jeszcze oblepione piaskiem, a z włosów kapała mu morska woda. Ava krzątała się w kuchni od garnka do patelni, od patelni do krojonych warzyw.
- Tak, zaraz będzie gotowe! - oznajmiła, odrzucając na bok kosmyk włosów. Bardzo starała się, aby kolacja była smaczna. Było to pierwsze danie, które mu przyrządziła i chciała uniknąć jakiejkolwiek wpadki. Sama już z resztą nie pamiętała, kiedy ostatni raz gotowała dla mężczyzny, który nie był Hulkenbergiem. Stół czekał pięknie nakryty na gorące posiłki, które miały rozpocząć ich wspólny wieczór.
- A co tak pięknie pachnie? - blondyn wszedł do kuchni z butelką, którą wyciągnął z piwniczki. Odstawił ją na blat i objął kobietę w pasie.
- Kaczka w winie z suszonymi śliwkami. Do tego mam sałatkę z ruccoli, sera pleśniowego i gruszki. - oznajmiła dumnie. - A na deser maliny w gorącej białej czekoladzie i ciastko migdałowe.
- Nawet ciastka upiekłaś? Mój ty ideale! - zachwycił się i pocałował ją delikatnie. Zaskakiwała go niemal każdego dnia, dając poznawać się od innej strony. W ten sposób ciągle dawała mu się zdobywać od nowa. Stawała przed nim wyzwania i była jednocześnie inspiracją do ich osiągania. To jej uśmiechu wypatrywał po wygranej, to w jej włosach chciał chować twarz po przegranej i to z nią chciał pić szampana po tych mistrzostwach. Jego życie zaczęło dosłownie kręcić się wokół Avy Larsson.
- I jak ty seksownie wyglądasz w tym fartuszku!
- Seb, ty głupku!



Po kolacji odpoczywali przy komedii, kończąc rozpoczętą przy niej butelkę wina. Dunka leżała na jego kolanach i chichotała uroczo, za każdym razem gdy w filmie zdarzała się śmieszna sytuacja. Czuła się przy nim swobodnie, pokazywała co ją śmieszy, co straszy, a co boli. Już od jakiegoś czasu wiedziała, że jest bezpieczna, widząc jak bardzo Seb zaangażował się w ten związek. I chociaż po głowie chodziło jej pytanie "co dalej?", to nie zadawała go blondynowi. Po części dlatego, że się go bała, ale głównie dlatego, że nie chciała nakładać na nich teraz żadnej presji. Pewnie, że przyjemniej byłoby mieć go dla siebie, nie ukrywać się po letnich domkach i przemykać z hotelowego pokoju do pokoju. Jednak w jej poważaniu nie byli ze sobą na tyle długo, żeby zacząć planować rodzinę. Bo tak trzeba było kwalifikować związek z Vettelem.
- O czym myślisz? - wyrwał ją z zamyślenia, kiedy po filmie zostały tylko napisy końcowe.
- O niczym konkretnym. - odparła i obdarzyła go delikatnym uśmiechem. Pokiwał głową, ale nie uwierzył.
- Wiesz, że umiem rozpoznać, kiedy kłamiesz? - rzucił po chwili. W jej trakcie zastanawiał się nad pociągnięciem tego tematu, ale w końcu się zdecydował. Nie lubił kiedy coś ją dręczyło. Za każdym razem bowiem sądził, że chodziło o niego, że ma dość i każe mu się wynosić albo zostać na zawsze. A on potrzebował jeszcze chwili, by ułożyć sobie wszystko w głowie. Kobieta podniosła się z kanapy i chwytając drugą ze stojących na stoliku butelek, wyciągnęła w jego kierunku rękę. Za oknami słońce chowało się za horyzontem, tworząc przepiękny widok. Seb ruszył za nią.
- Myślałam nad tym, że dobrze jest mieć cię przy sobie. - odpowiedziała dopiero, kiedy siedzieli na bujaczce przed domkiem. Uśmiechnął się zawadiacko. Wbrew wszystkiemu, zakochał się w niej bez opamiętania i nie chciał nigdy stracić. Przytulił ją mocniej i patrzył jak słońce sprawiało, że jej włosy były jeszcze bardziej złote niż zazwyczaj. Przepiękny zachód sprawiał, że świat wyglądał magicznie. Ale każda magia, tak jak i bajka, kiedyś się kończy.



Obudził ją dzwoniący uparcie telefon. Seb spał twardo, obejmując ją ramieniem tak mocno, że nie mogła się ruszyć by go nie obudzić. Próbowała dosięgnąć do smartfona, ale był za daleko.
- Zostaw, ktoś się wydzwoni i przestanie. - mruknął jeszcze przez sen, przytulając się mocniej do jej pleców. Ona jednak była już poirytowana tą zaciekłością dzwoniącego i wychyliła się tak, że wreszcie chwyciła urządzenie w dłoń.
- Odbierz, dzwoni już z dziesiąty raz. - odparła i podała mu telefon. Kątem oka spostrzegła, że połączenie było od Hanny. Poczuła, jak każdy mięsień jej ciała się napina. Kompletnie nie kontrolowała tej reakcji. Seb wpatrywał się w ekran bez ruchu, zupełnie jakby bił się z myślami co zrobić. Bajka dobiegła końca, prawdziwe życie postanowiło o sobie przypomnieć i patrząc na ilość połączeń, nie miało zamiaru odpuścić. Czując, jakby jej ciało było dwa razy cięższe niż normalnie, Ava podniosła się z łóżka i ruszyła na dół, słysząc jeszcze jak Vettel rozmawia z narzeczoną.
- Tak? Przepraszam, cały czas pracuję i nie miałem czasu zadzwonić...Wieczorem mam sam... - zawiązała jedwabny szlafroczek i wstawiła wodę na kawę. Szum gotującej się wody zagłuszył rozmowę Niemca i była mu za to ogromnie wdzięczna. Nie chciała słyszeć z niej ani słowa. Chwyciła kubek, zalała go po sam czubek ciemną kawą i wyszła na werandę. Uderzyło ją ciepłe, morskie powietrze. Plaża świeciła pustkami, poza kilkoma mewami, kłócącymi się o kawałek znalezionej bułki. Fale były spokojne, a ich szum działał na nią kojąco. Znów miał do niej wrócić. Jak zawsze zostawić ją w ciepłej jeszcze pościeli i wrócić do narzeczonej. A ona za każdym razem, tak nawinie, miała nadzieję, że to się nie stanie. Liczyła, że wreszcie wybierze właśnie ją i nigdy więcej nie opuści.
- Ava? - usłyszała z głębi domku, ale nie paliła się, by odpowiadać. Po chwili z resztą Vettel sam ją znalazł. - Uciekłaś mi.
- Wybacz, że nie miałam ochoty uczestniczyć w waszej rozmowie. - odparła kąśliwie, nawet na niego nie patrząc.
- Miałem nie odbierać? Mam przecież jakieś obowiązki. - starał się, aby na niego spojrzała. I spojrzała, tyle, że nie w taki sposób, jaki chciał. Znów obdarzała go jedynie chłodem. Gorszym z każdym kolejnym razem, kiedy ją zostawiał.
- Masz rację, masz mnóstwo obowiązków nie związanych ze mną. Zajmij się nimi. - warknęła i wepchnęła mu kubek w ręce. Zeszła po trzech stopniach na plażę i ruszyła w kierunku morza.
- Gdzie ty idziesz?! - zawołał za nią, zdziwiony.
- Popływać!
- Nago?! Chyba zwariowałaś! Nie pozwalam!
- Nie okręciłeś sobie mnie wokół palca, nie jestem twoją narzeczoną! - krzyknęła, rozkładając ironicznie ręce. Otworzył usta ze zdziwienia. Ava widocznie chciała dziś pokazać, że nie miała w sobie absolutnie nic z Hanny. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, patrząc jak kobieta zanurza się w wodzie. Ile jeszcze będzie to znosiła?