piątek, 23 grudnia 2016

Rozdział 7 - "Your heart gave me new kind of highs."


Ava wyszła spod prysznica zaraz po tym jak Sebastian odebrał od obsługi hotelowej kolację, szampana i truskawki. Zagranie iście filmowe, ale wywołało uśmiech na twarzy blondynki. Owinięta puchatym ręcznikiem położyła się na łóżku i oczekiwała na smakołyki, które wybrał Vettel. Jej nastawienie do niego zmieniło się diametralnie. W końcu ile można się oszukiwać, że nie chce się spróbować?
- No dobra piękności, czas żebyś opowiedziała mi coś o sobie. - rzucił rozradowany Niemiec, sięgając po dwa duże talerze. Larsson zmarszczyła nos, pokazując swoje niezadowolenie z tematu, jaki wybrał.
- No dawaj, co Ava Larsson kocha? - ciągnął, nawijając czarny makaron na widelec i nadziewając na niego krewetkę.
- Ava Larsson kocha...jedzenie. Uwielbiam jeść, uwielbiam gotować i piec. Uwielbiam też podróżować, zwiedzać, poznawać nowe miejsca. Tego się nie spodziewałeś, co?
- Myślę, że się dogadamy. - zaśmiał się Vettel, karmiąc ją owym nawiniętym makaronem. Dawała mu się poznać i o to chodziło. Bowiem wbrew pozorom nie chciał mieć z nią jedynie fizycznego kontaktu. Czasami ludzie pociągają nas, przyciągają do siebie w sposób dla nas kompletnie niewytłumaczalny i tak właśnie było z Avą i Sebastianem. Chciał znać ją od każdej możliwej strony.
- A ty? Co takiego jest na świecie oprócz szybkości? - zmieniła się z odpowiadającej na zadającą pytania. To było dla niej zdecydowanie bardziej komfortowe.
- Odpadają samochody i jedzenie, jak rozumiem? - pokiwała energicznie głową, nadziewając pomidorka koktajlowego i ostrą papryczkę na widelec. - Chyba spokój. Lubię mieć chwilę na przeczytanie książki, obejrzenie dobrego filmu, spacer albo na taką rozmowę.
- No i dzieci. - wypaliła, wpatrując się w niego. Jej głos był pewny, nie zawahała się ani chwili przed wypowiedzeniem tego zdania.
- Tak, bez wątpienia dziewczynki są dla mnie ważne. Najważniejsze na świecie. Ava... - czemu miał się nie przyznać? Kochał te dwie małe istotki najbardziej na świecie i tylko dlatego nie chciał rozstać się z ich matką. Nie mógłby przeżyć bez nich. Były nierozerwalną częścią jego osobowości i nie ważne jak bardzo miał dość Hanny, nie mógł ich zostawić.
- Spokojnie, rozumiem to. Może nie mam swoich dzieci, ale to rozumiem. Chyba po prostu musiałam to usłyszeć. Wiedzieć co robimy. - wzruszyła ramionami. Nie mogła zaprzeczać istnieniu jego córek, ani ich matki w jego życiu. Sama nie wiedziała nawet jak długo to ona będzie jego niewielką częścią. Po prostu gdzieś w głębi wiedziała, że potrzebuje tych słów.
- Co robimy? Ty przywracasz mi chęci do ścigania, a ja mam zamiar naprawić wszystkie krzywdy, jakie ci wyrządzono. - łagodnie uniósł kciukiem jej brodę, tak by patrzyła mu prosto w oczy. Nie rozumiał jej fenomenu. Nie potrafił pojąć jak w tak krótkim czasie Ava mogła zawrócić mu w głowie bardziej niż wszystkie kobiety jego życia razem wzięte. Wiedział jednak, że tak długo jak będzie to trwało, nie chce z niej rezygnować.
- To czeka cię sporo pracy. - parsknęła ironicznie. Dunka należała do osób, które naprawdę łatwo zranić. To ta cecha była powodem jej chłodnego podejścia do ludzi, nieufności i niedostępności. Tak ratowała się przed kolejnym złamaniem serca. To była jej słabość.
- Jak już zdążyłaś zauważyć, zawsze osiągam swój cel. - był pewny siebie. Był przecież człowiekiem, któremu udało się osiągnąć w życiu niejeden cel. I choć postawił sobie ich jeszcze wiele, to na pewno nie ma zamiaru łatwo poddać się w tym przypadku.


Sebastian Vettel był na fali wznoszącej, która w tym momencie zdawała się nie mieć końca. Odciął się od pierwszych dwóch lat w Ferrari grubą kreską i myślał tylko o obecnym czasie. A obecny czas należał tylko do niego i czerwonej Sofii, z której wyciskał 200 procent. W końcu czuł włoski bolid, podczas wyścigu stawali się jednością, a każdy ruch kierownicy jaki wykonywał zamieniał się w płynne pokonanie toru. Sofia była idealna, idealna niczym Ava. Mając te dwie kobiety u boku czuł się królem torów. Nic go nie rozpraszało, nie denerwowały go młodzieńcze zachowania Verstappena ani trudności z dublowaniem maruderów. Na wszystko to odpowiadał swoją jazdą, a nie jak to było w poprzednim sezonie słowami. Odnalazł motywację, którą wydawało mu się, że zgubił na zawsze. Cieszył się jak dziecko, za każdym razem kiedy wsiadał do samochodu, miał głowę pełną pomysłów i przekazywał je inżynierom, których kazał na koniec poprzedniego sezonu ściągnąć do teamu. Podjeżdżając teraz pod tabliczkę z numerem jeden, śmiał się sam do siebie. Ileż radości sprawiło mu to GP! Dawno nie był tak dumny z siebie podczas walki na torze. Red Bulle starały się jak mogły, ale na nic im się to zdało. Zajmowały dwa miejsca obok niego, widocznie niezadowolone z rezultatu. Odpiął pasy, wszystkie kable i zabezpieczenia. Wyjął kierownicę i wyskoczył z samochodu. Stojąc na jego nosie pokazywał wszystkim palec wskazujący. Znów był górą. Sięgnął po kierownice by pokazać znak stajni z Maranello, a wtedy rozległy się głośne oklaski od jego zespołu. Nie mógł się powstrzymać i poklepał Sofię, tak jak robił to kiedyś z fantastycznymi Randy Mandy, Kinky Kylie, Abbey i Hungry Heidi. Kto wie, być może i Sofii przeznaczone było dołączyć do grona tych czterech fantastycznych bolidów i przynieść mu najwyższy laur na koniec sezonu? Tymczasem Charlie wołał go już na ważenie, mimo iż jego zespół ściskał go, klepał po plecach i nie chciał wypuścić. Wbiegł z kaskiem w ręku do pokoju, w którym Daniel i Max dyskutowali o tempie jego samochodu. Wskoczył na wagę i zadowolony przyjął gratulację od kolegów z toru. Miał czas tylko na łyka wody i założenie czapki w biegu, gdyż Matteo poganiał ich do wyjścia na podium. Wchodząc na najwyższy jego stopień i słuchając hymnu Niemiec, a następnie Włoch, czuł jak jego serce galopuje w piersi. Gdyby ktoś go zapytał jak wygląda szczęście, opisałby to właśnie tak. Jego zespół machał flagami włoskimi, niemieckimi oraz żółtymi z wizerunkiem czarnego rumaka. Publiczność nie śmiała buczeć, klaskała z podziwem dla trójki dzisiejszych bohaterów. W oddali zobaczył blondynkę. Jego anioła, zesłanego mu przez los. Stała na uboczu, w obcisłej białej sukience, z lejącym dekoltem na plecach, w długich złotych, mieniących się w słońcu kolczykach i luźnym koczku. Uśmiechała się do niego zza ciemnych okularów. Nie wiedział jak to zrobiła. Przecież nie miała z Formułą tak dużo wspólnego. Znała ludzi, wiedziała który zespół na co stać i znała każdy finansowo-promocyjny aspekt królowej sportów motorowych, ale nie miała pojęcia o głowie zawodnika. A jednak, sprawiła, że jego nastawienie do życia i pracy diametralnie się zmieniło. Sprawiła, że odbierał właśnie swoją czwartą nagrodę za pierwsze miejsce w tym sezonie i cieszył się prowadzeniem w klasyfikacji generalnej przed Verstappenem, Ricciardo, Hulkenbergiem, który dowiózł swoje przeklęte 4 miejsce i Hamiltonem, który miał nieszczęście nie dojechać dziś do mety. Była niesamowita.


Kiedy wyścigowe emocje opadły i każdy powoli wracał do swoich zajęć, Ava szła pustym korytarzem barcelońskiego hotelu, który już wieczorem zapełni się spoconymi mechanikami, zmęczonymi kierowcami i śpiącymi inżynierami. Larsson opuściła tor po wszystkich wywiadach udzielonych przez Hulkenberga i umówiła się z nim wieczorem, na kolacje. Teraz zmierzała do pokoju, w którym spędziła podczas tego weekendu więcej czasu niż we własnym. Zapukała delikatnie i czekała na odpowiedź. Drzwi otworzyły się po kilku sekundach, tak jakby Vettel warował tuż przy nich. Od razu porwał ją w ramiona i przytulał do piersi, słysząc jej słodki śmiech.
- Wyglądasz zjawiskowo, moja kochana. - komplementował, pożerając ją wzrokiem. Z bliska wyglądała jeszcze piękniej niż z podium.
- Wiem, starałam się. - odparła niewzruszona, okręcając na placu kosmyk włosów wypadający z jej koka.
- A dla kogo to? - mruknął, wydobywając spod jej sukienki delikatny łańcuszek, który jej podarował.
- Dla siebie. Kobiety ubierają się głównie dla siebie.
- A ja myślałem, że żeby zdobywać, manipulować i dręczyć mężczyzn. - zaśmiał się, wbijając wzrok w jej usta, pomalowane ciemnobrązową szminką. Idealnie wykonturowane i pełne. Seksowne jak diabli.
- Może tak troszeczkę. - pokazała niewielką przerwę pomiędzy palcem wskazującym, a kciukiem. Vettel pokiwał ironicznie głową.
- Więc skoro przeszliśmy etap zdobywania, to proponuje płynnie przejść do kolejnego etapu i wyskoczyć gdzieś na kilka dni przed kolejnym GP. - ponownie wziął ją w ramiona. Ava natomiast udając zamyśloną, zarzuciła ręce na jego szyję i delikatnie mierzwiła jego włosy.
- Avo, przecież wiem, że już zdecydowałaś. - szepnął jej do ucha i delikatnie przygryzł jego płatek. Mruknęła cichutko w odpowiedzi. Przecież wiedział, że się zgodzi. Pragnęła go tak samo, jak on pragnął jej. Ale kiedy po jej wyjściu zamawiał dla nich bilety na samolot i szukał hotelu, o jego obowiązkach chciał przypomnieć mu telefon. Połączenie było od Hanny, która bardzo rzadko musiała uciekać się do dzwonienia do niego w trakcie weekendu GP. Według całkiem długiej tradycji to on dzwonił do niej każdego dnia. Z czasem przestało być to tak gorliwe, a ostatnio nie robił tego prawie wcale. Dziś po raz pierwszy nacisnął czerwoną słuchawkę. Był to pierwszy sygnał tego, że tak samo jak Ava, on też może nie wyjść z tego cało.
~*~
I tym przyjemnym rozdziałem kończymy rok 2016 :)
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, kochane! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz