czwartek, 5 stycznia 2017

Rozdział 8 - This love shining brighter than gold.


Przerwa pomiędzy rundami. Rzym.
Rzym, miasto o jednej z najpiękniejszych, o ile nie najpiękniejszej historii na świecie. To tutaj tworzyła się też historia Avy i Sebastiana. W tym przepięknym mieście spędzali trzy dni na zwiedzaniu Koloseum, bieganiu po Hiszpańskich Schodach, wrzucaniu monet do Fontanny di Trevi przez ramię, wieczorach w najsmakowitszych restauracjach i nocach na antycznych uliczkach. Vettel kradł jej serce bez skrupułów, czy najmniejszego zawahania nad sytuacją, w której się znajdują. A Dunka bez namysłu mu na to pozwalała. Tłumacząc sobie, że zmierzy się z tym wszystkim innego dnia, że dziś są sobie przeznaczeni, że nie bez powodu się spotkali. Blondyn dotykał ją jak żadną inną kobietę w swoim życiu, musiał to przyznać z ręką na sercu. Przy żadnej innej dłonie nie trzęsły mu się, nogi nie stawały się miękkie, a zapach nie powodował zawrotu głowy, o tyle delikatnego, że aż przyjemnego. Nie czuł tego wszystkiego nawet przy Hannie i dopiero uświadamiając to sobie, zrozumiał, że to wcale nie ona  była kobieta jego życia. Pojął, że dopiero teraz los pokazuje mu co to znaczy, oszaleć na punkcie płci przeciwnej. Fascynowała go. Chyba najbardziej tym, że miała być tylko kolejną zdobyczą, trochę trudniejszą od poprzednich. Tymczasem to on stał się zdobyczą dla niej. Zawładnęła nim, można powiedzieć, że skinięciem palca. W czasie kilku GP zrobiła to, czego Prater do tej pory nie potrafiła. Swój ostatni wieczór spędzali w niedużej restauracji z ogródkiem tuż przy Fontannie di Trevi. Zapadł już zmrok, a głównym oświetleniem, pomijając świeczki na stoliku, było właśnie oświetlenie fontanny. Jej szum komponował się w muzykę, którą grano na żywo gdzieś na placu. Atmosfera wydawała się iście bajkowa. Jak cały ten wyjazd w oczach Avy.
- Co zamierzasz robić do następnego wyścigu? - zapytał Seb, sięgając po kieliszek wina. Sam miał zamiar wrócić do domu, zająć się trochę dziewczynkami. Stęsknił się za nimi i chciał poświęcić im cały pozostały czas.
- Pewnie znajdzie się coś do roboty w Monaco. - odparła, wzruszając delikatnie ramionami. Znając życie na pewno coś się znajdzie. Przy kierowcy F1 ma się pełne ręce roboty, tym bardziej jeśli stanowisko "menadżer" jest raczej umowne.
- Nie za bardzo cię wykorzystuje ten nasz Hulk? - zmarszczył czoło.
- Uwierz mi, gdybyś zobaczył moją pensję, wiedziałbyś że nie! - zaśmiała się. - A poza tym, czy ty aby nie jesteś zazdrosny o Nico?
- Ja? Kochana, ja nie mam konkurencji! - oświadczył dumnie. Ava omal nie wypluła czerwonego trunku, jaki miała w ustach.
- Skromność nie jest twoją najmocniejszą stroną, co? - rozbawiona puściła mu oczko. Mimo wszystko, jego pewność siebie nie odstraszała. Lubiła go za nią. Z resztą dla kierowcy F1 to raczej niezbędna cecha.
- No niestety, z naszej dwójki, to ty tu jesteś ideałem. - subtelnie splótł ich dłonie na stole. Czy to było tanie zagranie? Może troszeczkę, ale jej nie przeszkadzało. Sebastian posiadał taką moc, że jeżeli w jego słowach była ideałem, to czuła się jak ideał.
- Tylko się w tym ideale nie zakochuj. - zastrzegła, przygryzając pomalowaną fioletową szminką wargę.
- A jeżeli nie da się już tego zatrzymać? - pochylił się nad stołem i szepnął konspiracyjnie. Czy kłamał? Nie. Nie mógł tego nazwać zakochaniem, ale zakochiwaniem już zdecydowanie tak.
- Wtedy oboje jesteśmy zgubieni. - skwitowała i stuknęła swoim kieliszkiem w jego.


Czuła jego pocałunki na całym ciele. Rozpalające, gorące i namiętne. W miejscach, które doprowadzały ją do szału, sprawiały, że wyginała grzbiet niczym pieszczotliwa kotka. Czuła też chłód kostki lodu, którą przesuwał ustami od szyi, przez obojczyki, piersi aż do linii bioder. Potrafił w krótkim czasie poznać i nauczyć się na pamięć tego, co sprawi, że kobieta oszaleje dla niego w jednej sekundzie. Znał każde jej wrażliwe miejsce. Dotykał czule jej policzków, całował subtelnie jej szyję, przygryzał jej wargi i mocno chwytał ją w talii. Patrzył w oczy z pożądaniem i szeptał do ucha wszystko to, co chciała usłyszeć. Lubił kiedy ona przejmowała inicjatywę. Wskakiwała na niego i pieściła ustami i dłońmi. Mruczał wtedy, zagłębiając się w przyjemności jaką mu sprawiała. Jednak tej nocy nie było pośpiechu i zachłanności. Tej nocy liczyło się wymazywanie z pamięci Avy, każdego najmniejszego złego wspomnienia. Obdarzanie się miłością, za którą oboje tęsknili, której pragnęli i którą dzielili się, wtuleni w siebie.


Runda 6. Monaco.
W deszczowym GP Monaco działo się wszystko, czego kibic Fomuły 1 mógłby sobie zażyczyć. Start na przesychającej po porannym deszczu, nawierzchni nie obył się bez sensacji. Jak strzała wyskoczył z trzeciego rzędu Hamilton, Hulkeberg obronił drugą pozycję przed dwójką Red Bulli, a Vettel ledwo unikną spotkania ze ścianą już na pierwszym zakręcie. Z alei serwisowej startował Alonso, a na końcu zaskakująco Strolla w Williamsie wyprzedził Pascal w Sauberze. Potem wszystko wydawało się iść typowym dla tego wyścigu torem, kiedy nagle spadł deszcz i cała stawka przewróciła się do góry nogami. W pewnym momencie liderem wyścigu był nawet Grosjean w swoim Haasie. Stratedzy prześcigali się w pomysłach, czasami nawet zbyt oderwanymi od rzeczywistości - jak intermediaty w przypadku Alonso, który niedługo po opuszczeniu alei musiał pożegnać się z wyścigiem z powodu utraty panowania nad samochodem i uderzenia w jedną z barier. Wyścig tym samym został zatrzymany po raz pierwszy. Po raz drugi wstrzymany został, kiedy w niebezpiecznym miejscu z toru wypadł Palmer, a jego były zespołowy partner, Magnussen minął go na milimetry, sprawiając, że kibice wstrzymali oddech, widząc oczami wyobraźni okropny wypadek. Na szczęście jego refleks był na tyle dobry, że udało mu się Joylona ominąć. Wyścig skończył się tak, jak się zaczął - przy pełnym słońcu. W tych wszystkich zawirowaniach najlepszy okazał się Red Bull z Verstappenem na czele, drugi był Hulkenberg, który idealnie wykonywał plan zespołu, a trzeci Vettel, który uratował podium wyłącznie swoimi umiejętnościami, stratedzy Ferrari bowiem, jak zwykle w takich sytuacjach zwiedli. Czwarte miejsce zajął natomiast Stoffel Vandoorne, dowożąc pierwszy tak dobry rezultat dla McLarena w ostatnich latach. Również w Kanadzie pogoda okazała się nieprzewidywalna, a tym co tam się działo, można by obdarować trzy wyścigi sezonu 2016...

Runda 7. Kanada.
Szampan w boksach Force Indii lał się litrami. W szampanie były samochody, byli pracownicy zespołu, nawet sam szef wyglądał jakby się w szampanie kąpał. I Perez, i Hulkenberg też w owym bąbelkowym trunku byli i ich ubrania wydawały się nie nadawać do ponownego użytku, nawet po kilku praniach. Avy również nie oszczędzono i sukienka, którą według tradycji ubierała na każdy wyścig, zmieniła pod wpływem tego alkoholu kolor i oblepiała ją całą. Podsumowując, nie było w boksach FI ani jednej suchej osoby czy rzeczy. Suchością nie odznaczały się również kieliszki, które każdy miał w ręku. Tak samo jak ciche nie były głośniki, z których wydobywały się tego wieczoru najróżniejsze dźwięki, łącznie z "Simply the best" i innymi podobnego typu utworami, mówiącymi w przenośni o tym, jak ekipa jest wdzięczna Hulkowi za pierwsze zwycięstwo w historii. Szał pierwszego miejsca wręcz opanował zespół, który podrzucał Nico pod sam sufit boksów, a do wieczornego zdjęcia zwycięzców ustawiał się z niezwykłą radością. Ava musiała przyznać, że była z niego dumna, o wiele bardziej niż z każdego innego podopiecznego. Przyznawała się nawet, do łez szczęścia, kiedy Hulkenberg przekroczył linię mety, stał na najwyższym stopniu podium i w końcu kiedy dziękował jej podczas konferencji za całe wsparcie. Nie jej - agentce, ale jej - przyjaciółce. Był pierwszym mężczyzną, który tak zmiękczył jej serce. Za którego oddałaby wszystko. Którego wygrana przysporzyła jej więcej szczęścia, niż cokolwiek innego w życiu.
- Ava, jesteś moim największym wsparciem, nie wiem czy mógłbym to zrobić bez ciebie! - uściskał ją mocno i nie chciał wypuścić. To był najszczęśliwszy dzień w życiu kierowcy, który zawsze pragnął wygrać, ale był pewny, że nie zdoła. A jednak, to ten zespół, który chciał opuścić dał mu wszystko czego potrzebował, co umiał wykorzystać, co wypracował sobie w spokoju, dzięki Larsson właśnie.
- Przestań! Zrobiłbyś to beze mnie, tak właściwie to zrobiłeś to beze mnie. Bez jakiejkolwiek pomocy. Tylko ty i twój bolid. Byłeś wspaniały! - ocierała łzy.
- Boże, Ava wygrałem Grand Prix Kanady! - wykrzyczał jej do ucha, nadal nie wypuszczając z ramion.
- Tak, wygrałeś! I Nico Hulkenbergu - powiedziała, odsuwając się od niego i ujmując jego twarz w dłonie. - Stać cię na jeszcze więcej!

~*~
Hulk power! 
A tych, którzy jeszcze nie widzieli, zapraszam na przedsmak opowiadania o Nico na Hulk-F1! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz